350. KRÓLESTWO I KRÓL

„KRÓLESTWO”
SCENARIUSZ: JACQUES PERRIN
REŻYSERIA: JACQUES PERRIN, JACQUES CLUZAUD, STEPHANE DURAND
ZDJĘCIA: ERIC GUICHARD, MICHEL BENJAMIN, LAURENT FLEUTOT
MUZYKA: BRUNO COULAIS

Widziałam królestwo. Zwierzęta – wolne, dzikie, nieujarzmione. Człowieka, który obserwował z boku. Łowcę i zbieracza. Zbieracza cały czas, łowcę tylko wtedy, gdy nachodził głód. Człowieka, który potrafił pokłonić się pięknu przyrody, doceniał jej nieskalaność. Człowieka, który nie zabijał dla przyjemności, nie zabijał dla zysku. Człowieka, który współgrał z królestwem.
Niestety królestwo widziałam tylko na ekranie. Wciśnięta w kinowy fotel, od nadmiaru emocji nie mogłam oddychać. Bałam się mrugnąć, żeby nie przegapić żadnej ze scen – lecącego owada, komara na nosie rysia, rodzącego się jelonka, zaśnieżonego futra żubra, niepowstrzymanego biegu dzika, wiewiórki, ogryzającej orzech, sowich oczu…
Właściwie od jakiej iskry zaczął się ten pożar, w którym królestwo płonie? Jak to się stało, że aby zrealizować tak piękny film, trzeba szukać plenerów i nie jest to wcale takie proste? Jak to się stało, że człowiek wprosił się, rozsiadł, zagarnął wszystko ze stołu i jeszcze nie rozumiem, że nie pokazał się z dobrej strony na tym przyjęciu? I co dadzą łzy w moich oczach, ocierane ukradkiem w kinowej sali?
Część ze zdjęć była realizowana w Białowieży. „W Puszczy Białowieskiej zachowały się ostatnie fragmenty lasu o charakterze pierwotnym” czytam w Wikipedii. Drżę o to dziedzictwo, martwię się.
Niektórzy mówią, że królem Puszczy Białowieskiej jest żubr (bo żyje tu największa populacja wolnych żubrów na świecie). Owszem – zwierzę dostojne, pełne siły i powagi, mocne, charakterne, budzące respekt. Ale moim osobistym zdaniem, królem puszczy jest jednak – o ironio! - człowiek. Ale nie człowiek w ogóle, nie człowiek jako rasa, ale jeden, zupełnie konkretny. Z imieniem i nazwiskiem. Tomasz Samojlik. Dlaczego?
Otóż już tłumaczę. Pan Tomasz, podobno skromny i niepozorny, poświęcił swoje życie Puszczy Białowieskiej. Mieszka sobie na jej skraju. Jest doktorem nauk przyrodniczych i pracuje w Instytucie Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Swoje życie zawodowe (i prywatne) poświęcił badaniu wpływu człowieka na Puszczę Białowieską. Tego dobrego (bo zdarzały się takie wpływy) i tego złego. Ale nie w tym upatruje jego panowania, bo pewnie naukowców jest wielu i pewnie prac naukowych jest wiele i pewnie dużo mądrych głów codziennie na ten temat się uczy i dyskutuje. Ale król Tomasz zrobił coś, czego nie zrobił nikt inny (no może poza zastępcą króla Tomasza, vicekrólem Adamem Wajrakiem) – zaniósł Puszczę pod strzechy. Rozgarnął trawy i pokazał prawdziwą Puszczę dzieciom. Zaraził miłością. Zarezerwował miejsce za drzewem i dał do ręki lornetkę. Pokazał gdzie patrzeć, wytłumaczył co widzimy.
Uwielbiam Tomasza rysownika, uwielbiam Tomasza scenarzystę komiksów, uwielbiam Tomasza ilustratora. Nie wiem, jak spełnia się w uczelnianym przerzucaniu stosów papierów i naukowym żargonie, ale oswajanie tego żargonu i wtłaczanie w komiksy wychodzi mu po mistrzowsku. A dzieci (wiem z autopsji, obserwacji i ze słyszenia), chłoną „samojlikowe” jak gąbki!

TOMASZ SAMOJLIK
„TO NIE JEST LAS DLA STARYCH WILKÓW”
KULTURA GNIEWU, WARSZAWA 2016
SERIA KRÓTKIE GATKI

„To nie jest las dla starych wilków” to ukłon także w stronę dorosłych. Bo dzieci – wiadomo, wezmą, zjedzą, przetrawią, podziękują i będą chciały jeszcze. Ale nie wszyscy dorośli zdzierżą Żubra Pompika, Wilka Ambarasa, rzeszy Ryjówek, czy nawet przesłania Bartnika Ignata. Ale te historyjki po prostu będą musieli pokochać! Jest tu to wszystko, co docenialiśmy w „Sadze o Ryjówkach” - śmiech, łzy, szczypta niebezpieczeństwa, przyroda, Puszcza, las… Ale jest też podtekst, podskórność, podobrazkowość, która będzie zrozumiana raczej przez czytelnika z dowodem osobistym. Bo humor, ten słynny, zupełnie niepowtarzalny humor, jedyny w swoim rodzaju, humor samojlikowy, jest jak i był – niewzruszony. Więc w skrócie – co my tu mamy? Starego wilka (samo przez się rozumie się), pojedynek żubra z dzikiem, wojowniczą łasicę ninja, żubra Żorża, który postanowił opuścić zoo i wrócić na przyrody łono, olśnioną wiewiórkę, jednookiego szopa, który wierzy, że panuje nad puszczą i jego nieodłącznego szopa-podnóżka, dobrze znane dżdżownice – wnuczka i dziadka oraz coś absolutnie fantastycznego: „The Łoś show!”, z którego możemy dowiedzieć się, co tak naprawdę zwierzęta porabiają w Puszczy, gdy nie patrzymy (GDZIE nie patrzymy). 18 minikomiksów, które nic tylko połykać na raz. Cudne! Miodne! Zielone!









TOMASZ SAMOJLIK
„PIKOTEK CHCE BYĆ ODKRYTY”
WIDNOKRĄG, PIASECZNO 2016

Ale jest i nowy bohater. Pikotek. Do tej pory był tylko jeden – pętelka robiona szydełkiem, ot taki zakrętas z włóczki. Ale teraz jest jeszcze jeden. Czerwony. Z zawiniętym w pętelkę ogonem. Z dziwnymi uszami. Z uśmiechem na pyszczku. Ze zmartwieniem. Bo Pikotka nikt nie odkrył. Absolutnie nie wiadomo, jak to się stało, że znalazł się w Puszczy (no może tylko to, że Samojlik, miłość, Puszcza – wiadomo...). Ale skoro już jest, to chciałby być. Istnieć w świadomości. Przyjaźnić się. Znaleźć swoje miejsce. Idzie więc przez Puszczę, a Puszcza jest wielka, ogromna, długa… To i wędrówka długa. A skoro wędrówka długa, to książka też. Ma blisko siedem metrów. To leporello. Więc można ją oglądać na różne sposoby – albo po kawałku, między dwoma okładkami, jak to zwykle czynimy z książkami. Albo w całości, rozciągając na podłodze, mchu, kocu, plaży, drodze… Wszędzie tam, gdzie się dobrze oddycha, gdzie można swobodnie biegać od jednego jej końca do drugiego (można nawet urządzić wyścigi szlakiem Pikotka) i sprawdzać, co mu się przydarzyło i czy będzie szczęśliwe zakończenie. A nade wszystko kogo spotkał po drodze. A kogóż mógł? Żubra! Niedźwiedzia! Wiewiórkę! Dzika! Jelenia! Rysia! Wydrę! Jeża! Zająca! Kreta! Lisa! Sowę! Borsuka! Kaczkę! Nawet żuka jakiegoś! Wciąż głodny akceptacji idzie przez dzień cały i sprawdza, jak im się wszystkim powodzi, kim są, co robią, co lubią, co jedzą i czy któreś z tych zwierząt jest choć trochę pikotko-podobne… A jak czytać tę książkę? Tylko w jeden jedyny możliwy sposób – z przyjemnością! A może to robić każdy. Bo nie ma w niej słów – są obrazy. Słowa trzeba dobrać, wygrzebać z podręcznego słownika, nazwać to i owo, prześledzić historię. Można czytać po wielokroć, bo historii (zwierząt!) jest tu całe mnóstwo.









Czyż król Tomasz nie jest więc Mistrzem? Żeby tak opowiadać Puszczę? Ale co z tego opowiadania wynika? - ktoś mógłby sceptycznie zapytać. Odpowiem sentencjonalnie: poznaj, by pokochać, pokochaj, by chronić...

Komentarze