349. NA ODWRÓT
CLARE FURNISS
„ROK SZCZURA”
(TŁ. KATARZYNA
ROSŁAN)
DWIE SIOSTRY,
WARSZAWA 2016
Drzewiej było tak,
że każdy za życia przygotowywał żałobną koszulę. Drzewiej
było tak, że gdy umarł, to zbierała się wokół niego cała
społeczność – rodzina, sąsiedzi, przyjaciele. Czuwali nad jego
ciałem modląc się, rozmawiając, siedząc tylko, myśląc. Ciało
nie zostawało samo, sam nie zostawał ten, kto nie umarł – mąż,
żona, dziecko. Drzewiej było tak, że wokół śmierci, pogrzebu,
żałoby ludzie poustawiali drogowskazy z etykiet, zwyczajów,
tradycji. To, że żałobnicy mieli na sobie czarne stroje, że
rzucali do grobu grudkę ziemi, że przez rok nosili w klapie czarną
chustkę lub wstążkę, pomagało iść przez życie. Bo wiedzieli,
co mają robić, wiedzieli, że mają prawo do żałoby. I widzieli
też jej koniec. Nie jawiła się jako koniec świata. Żałoba w
wielu kulturach trwa rok, jeśli ze zmarłym łączą Cię szczególne
więzy. To rok na wstawanie z ziemi, otrzepywanie pyłu i kurzu,
osuszanie łez i stawanie na nowo w korkach, jedzenie na nowo
owsianki na śniadanie, dzwonienie na nowo do znajomych, znajdowanie
na nowo radości w tańcu, piciu herbaty, jeździe na rowerze i
wolnym weekendzie.
Matka i córka to
więź jedna z najmocniejszych. Dlatego Pearl nie może się pogodzić
z odejściem swojej mamy. Jest piętnastolatką, której jeszcze
przed chwilą wydawało się, że jest dorosła i nie potrzebuje
rodziców. Ale w jednej strasznej chwili okazało się, że wciąż
ma w sobie więcej z dziecka, niż chciałaby sądzić.
Jej mama umarła w
marcu. Zaraz miała się rodzić wiosna. A urodziła się jej siostra
Rose. Siostra, której Pearl od początku nie chciała. Uśmiechała
się tylko z grzeczności, widząc radość mamy i taty (formalnie
ojczyma, ojca tak naprawdę, z potrzeby serca), sądziła, że jakoś
poukłada sobie sprawy, uczucia, sens później. Ale nie zdążyła.
To było jak jedno – śmierć i narodziny. Bo mama umarła z powodu
jej siostry – jakieś zakażenie ciążowe, czy coś. Jedno jest
pewne – to dziecko zabrało jej matkę. „Od chwili, gdy mam mi
powiedziała, że jest w ciąży, wyobrażałam sobie pulchne
jasnowłose niemowlę żywcem wycięte z reklamy pieluszek. (…) A
teraz je zobaczyłam. Skojarzenie było natychmiastowe. Przed oczami
stanął mi dzień, kiedy okociła się nasza kotka Sadza. Miałam
wtedy pięć lat i czekałam na tę chwilę od wielu tygodni. (…)
Każdego wieczora przed zaśnięciem patrzyłam na zdjęcia
puszystych kulek ze ślicznymi, szeroko otwartymi oczkami. Aż
pewnego dnia mam zaprowadziła mnie do schowka i pokazała otwartą
dolną szufladę komody. Wiły się w niej bezładnie ohydne różowe,
pomarszczone szczurki.” [s.18-19] Łatwo jest nienawidzić Rose.
Jest mała, bezbronna, nie oddycha sama, tylko przez jakieś rurki…
Łatwo jest ją obwiniać, bo przecież gdyby nie ona, to mama dalej
byłaby obok i kłóciłyby się z Pearl o głupoty, jak zwykle. I
jeszcze ojciec, bo zachciało mu się drugiej córki! Pearl nigdy nie
sądziła, że przestanie mu wystarczać, że „biologia będzie
miała jakiekolwiek znaczenie”. „Kochasz ją bardziej ode mnie?”
- pyta i właściwie nie czeka na odpowiedź. Wie. Ucieka. Zamyka
się. Znika. Rozpływa się w tej drugiej sobie, nieukształtowanej,
niepełnej jeszcze, ślepej i głuchej – w sobie nowo narodzonej:
sierocie.
Żałoba to nie
tylko stan umysłu. To też zmiany w ciele. Brak łaknienia,
bezsenność, ospałość. To brak koncentracji, brak chęci do
życia, brak motywacji. To różne inne braki i nadmiary, które
dostaje się w pakiecie z rachunkiem za trumnę. Pearl ma wszystkie.
I nie wie, jak sobie z nimi poradzić. Odpycha wszystkich wokoło.
Tatę – wiadomo. Przyjaciółkę, bo nie rozumie. Babcię, mamę
ojca, bo jej własna mama jej nie lubiła. No i Szczura – też
wiadomo. Odrzuca rolę córki tego, który został, odrzuca rolę
siostry, zapętlona we własnym egoizmie. Odrzuca cały świat
zewnętrzny – jedzenie, picie, słońce, szkołę. Można, wolno
jej, w żałobie jest przecież, prawda? Pearl na przemian mnie
irytowała i wyzwalała pokłady czułości, wkurzała i wywoływała
współczucie, zadziwiała i sprawiała, że chciałam ją przytulić.
Pearl odrzuca przyszłość, zatrzymuje się w teraźniejszości, jak
złapana w pułapkę, jakby wpadła w kleistą maź, od której nie
może uwolnić nóg, nie ma siły na walkę, więc zostaje tak w
jednym miejscu, trochę zrezygnowana, trochę bo sama chce i uważa,
że to najlepsze, co może jej się zdarzyć. Bezruch.
Nie-koniecznośc oddychania. Stereotypowe „wszystko będzie dobrze”
uważa za bajki dla dzieci bez ziarna prawdy, za potwarz. Ja tu
cierpię! - krzyczy do każdego, kto zbliża się choćby na krok.
Jest w tym wszystkim całkiem sama. A samotność jest stąd, że nie
wie, jak się zachować, co czuć, co myśleć. Nie ma wprawy w
żałowaniu, nie ma doświadczenia. I nie może nawet zapytać mamy o
radę. To znaczy może. Bo mama jej się ukazuje. Zawsze w tych
najważniejszych, najtrudniejszych, beznadziejnych momentach. W tych
chwilach Pearl czuje wstyd. Za ta siebie, którą teraz widuje co
dzień w lustrze. Za siebie niedostępną, za siebie zamurowaną. I
chciałaby wyjść z tego żałobnego stroju, wreszcie odetchnąć,
tylko, że łatwiej jest być smutną.
„Oczywiście
będzie to najdłuższe i najbardziej gorące lato w historii, a ja
jak na złość nie żyję i nie mogę się opalać.” [s.208] –
mówi mama. Taka była. Zabawna. Trochę szalona. Nic dziwnego, że
Pearl za nią tęskni. Ale przecież nie można się cieszyć ze
słońca, gdy mama nie żyje, prawda? Po co sprawdzać wyniki
egzaminów gimnazjalnych? Przecież mama nie żyje. Mam kochać
siostrę? Jak, skoro mama nie żyje i to jej wina!
Pierwszy rok życia
to dla dziecka jak zdobycie całej korony ziemi. Naraz. Idąc na
rękach. To jak skok z nieba. Bez spadochronu. Bez skrzydeł. I
wylądowanie na dwóch nogach. Bez szwanku. To uczenie się bycia
osobną istotą, bez mamy. Rose uczy się tego mimowolnie,
zaprogramowana na proces edukacji przez ewolucję. Pearl uczy się
tego na-nowo-bycia opornie, z żalem, z bólem, z gniewem, nie chcąc
być pilną, pojętną uczennicą, uciekając przed wszelkimi
egzaminami. Rodzą się tak naprawdę we dwie. Pearl w większych
bólach, bo świadoma nieuchronności tego, co się stało.
To książka o tym,
że czasami ktoś musi powiedzieć Ci wyraźnie - „Wolno ci być
szczęśliwym”. O tym, że wszystko płynie. O nieuchronności. O
żałobie, tej złej i tej dobrej, oczyszczającej. O gniewie i o
bezsilności. O umieraniu i o życiu – jedno zawsze wychodzi z
drugiego. Czasem tylko zupełnie na odwrót.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...