248. DWIE MEDALU STRONY
AIDA
AMER
„OPOWIEŚCI
SPOD OLIWNEGO DRZEWA”
POŁAWIACZE
PEREŁ, WARSZAWA 2014
ILUSTROWAŁA
NEŽKA ŠATKOV
Nie
wiem, czy tak naprawdę Polskę od Palestyny dzieli dwanaście gór i
dwanaście rzek, czy to tylko bajka, ale właśnie w Palestynie
mieszka Mirjam. Jest stara - od stu lat opowiada dzieciom historie. A
historie są niezrównane, są barwne, pachną zawsze tymiankiem i
miętą, tak jak wzgórza w tym dalekim, dziwnym kraju. „Opowiadaj,
opowiadaj, Mirjam!” - słychać ze wszystkich stron. Bo bajarka
jest trochę jak czarodziejka. Opowiada zawsze tylko to, co powinno
się powiedzieć, daje słowa, które nie tylko pobudzają
wyobraźnię, ale leczą. Mirjam jest sprytna i ma doskonały zmysł
obserwacji, jest bajkologiem, psychoopowiadaczką. Opowieścią
rozwiązuje ludzkie problemy, jest zawsze dokładnie w tym miejscu, w
którym powinien zasiąść ktoś do opowiadania. I w czasie, gdy
ucho wychwyci podtekst, gdy zafascynowany opowieścią bajkosłuchacz
pojmie sercem, że opowieść jest do niego, że to on ma sobie z
niej wziąć wszystko co najlepsze.
Najchętniej
słucha jej pięcioro dzieci. Podążają jej tropem, bo jest dla
nich przyjaciółką, mentorem, nauczycielką. Zawsze ma dla nich
czas, nigdy nie traktuje ich z góry, a ich problemy zamienia w
baśnie i pozwala im rozwiązywać się wraz ze szczęśliwym
zakończeniem. Nie wprost, bez oczywistości, ale jednak tak, żeby
bajkę można było przełożyć na życie.
Mirjam
jest drzewem, na którym Aida Amer zamieściła swoje opowieści.
Powkładała jedne w drugie, zamknęła w pniu – ciele Mirjam. Ale
nietrudno jest się do nich dostać, wystarczy przyjść pod oliwne
drzewo i poprosić „Opowiadaj!”.
Pretekstem
może być wszystko – puszka po coca-coli, źle, nie do taktu
bijące serce jednego z chłopców, obrazek znaleziony w
obcojęzycznej książce...
To
kolejna, druga pozycja, która wyszła w serii ½+½=∞.
Napisała
ją pół Arabka, pół Polka i w duchu założeń serii, która ma
oswajać wielokulturowość, pokazała, co to znaczy być tyglem
pochodzeń. Pokazała doskonale, pomysłowo, zaskakująco.
Dzieci,
które przychodzą do Mirjam po opowieści, znajdują książkę z
obrazkami, którą zgubił jakiś turysta. Nie wiedzą, w jakim
języku jest napisana, pokazują ją bajarce w nadziei, że ona
będzie wiedzieć o czym jest. I Mirjam wie, ale wie po swojemu. Z
pana Twardowskiego robi złego czarownika, który wylądował na
księżycu za karę, z krasnoludka dżina i nawet puszki po coca-coli
służą tam jako skarbonki. To niesamowite, jak bardzo postrzeganie
świata zależy od wychowania, od wartości, jakie mamy wpojone, od
religii. To niesamowite, że interpretujemy świat poprzez kulturę i
dziedzictwo, także narodowe, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Jestem
zachwycona pomysłem autorki na pokazanie, jak jesteśmy różni od
siebie i że czasem jeden człowiek musi te różnice łączyć w
jednym ciele i w jednym umyśle. I że to wartość dodana, bo dzięki
temu można patrzeć na świat raz tak, raz tak, widzieć go od dołu
i od góry, konfrontować ze sobą wiele spojrzeń na jedne problem i
wybierać to, które przyda się w życiu bardziej.
Kolejny
raz tom zdobią ilustracje Nežki Šatkov – teraz jest jakby
dojrzalsza, poważniejsza, bardziej wymagająca. Te ilustracje nie są
tak łatwe, jak w przypadku „Zebry” Ifi Ude – ale też cała
książka jest dla starszego czytelnika. Ważne jednak, że wciąż
są dobre, podoba mi się, że są kompletnie różne od poprzednich.
[Bajarki
słuchałyśmy dzięki wydawnictwu Poławiacze Pereł]
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...