246. DLACZEGO LATAMY DZIŚ SAMOLOTAMI...
TORBEN
KUHLMANN
„NIEZWYKŁE
PRZYGODY LATAJĄCEJ MYSZY”
(TŁ.
MARTA KRZEMIŃSKA)
WILGA,
WARSZAWA 2014
GRUPA
WYDAWNICZA FOKSAL
ILUSTROWAŁ
TORBEN KUHLMANN
Ta
mała mysz jest zupełnie inna niż cała reszta. Wymyka się z
mysiej nory i w bibliotece, zamiast podgryzać książki, zaczytuje
się w historiach w nich opisanych. Chłonie literaturę, dzięki
czemu otwiera się na nowe, zaczyna marzyć, poszerza horyzonty. Ale
też wpada w tarapaty. Gdy ona zaczytana w książce, zagubiona w
tekście, ukryta w słowie, dookoła niej dzieją się rzeczy
koszmarne – ktoś wymyślił nową, ulepszoną wersję pułapki na
myszy. Jej przerażone krewne i wszyscy przyjaciele ewakuują się.
Ta jedna mysz zostaje sama. I odkrywa, że samotność jest
niebezpieczna. Chce znaleźć swoje siostry i przyjaciółki. Nawet
wie, w jakim kierunku udać się na poszukiwania – do Ameryki! To
mityczne miejsce, o którym słyszą już najmłodsze myszki – więc
pewnie tam.
Ale
jak dotrzeć do mitycznego miejsca, kiedy jest się małą myszką
bez biletu na statek?
Po
prostu musi polecieć! Zaczyna ukradkiem znosić do swojej samotni
śrubki, trybiki, a nawet zapalniczkę. Nie ma innego wyjścia – po
prostu musi wzbić się w powietrze!
To
książka o determinacji. O tym, że „bój się, ale rób”, o
tym, że gdy nie ma wyjścia to po prostu trzeba robić rzeczy
wielkie. Ale też o tym, że każda zwykła rzecz, zwykły przedmiot
ma w sobie coś z cudu. Że w kawałku starego materiału ukryte są
skrzydła szybowca, tylko trzeba mieć na tyle dużo wyobraźni, żeby
je tam zobaczyć.
Cud
jest też zaklęty w tym tomie – ilustracje są niesamowite!
Przyćmiewają tekst i historia o małej, dzielnej myszce staje się
właściwie albumem, do kartkowania, wyszukiwania szczegółów, do
zachwycania się.
To
także książka – żart, trochę przewrotna, takie mrugnięcie
okiem w stronę czytelnika, zabawa z nim. Bo na końcu książki mały
chłopiec stoi przed wielkim plakatem. Na plakacie jest mysz – ma
gogle i pozuje na tle samolotu. Chłopcu brakuje tchu, bo gdzieś w
głębi niego jest małe ziarnko – on też chciałby latać...
Ziarenko powoli wypuszcza pierwsze pędy. Mały Charles Lindbergh
odwraca się i idzie w przyszłość...
[Za
ten lot bez trzymanki dziękujemy Wildze]
Poczynając od wyklejki stylizowanej na szkice da Vinci, ta książka jest obłędna graficznie. Szymon ze zdziwieniem porównywał znaleziony w sieci rysunek helikoptera reki Leonarda i ten z książki Kuhlmanna :D
OdpowiedzUsuńCudne to, no cóż dodać...
UsuńPiękna do kwadratu! A Autor jaki młody! :-) Mam nadzieję, że spod jego ręki wyjdzie jeszcze nie jedna i równie niesamowita pod każdym względem książka!
OdpowiedzUsuń