76.47 RAZY
PRZEMYSŁAW
WECHTEROWICZ
„PROSZĘ MNIE
PRZYTULIĆ”
AGENCJA EDYTORSKA EZOP,
WARSZAWA 2013
ILUSTROWAŁA EMILIA
DZIUBAK
Jednego dnia
postanowiłam sprawdzić i policzyłam. 47 razy.
Tyle było przytulasów
między mną a Majką.
Ale to było zanim
wróciłam do pracy. Teraz jest dużo mniej, ale są intensywniejsze.
Właściwie to jeden wielki przytulas. Od chwili, gdy wejdę do domu
i skleimy się ze sobą, z przerwą na to, gdy zdejmuje kurtkę i
zielony szal, który noszę na znak protestu wobec żółknięcia
liści.
Od przytulania się
rośnie.
Od przytulania się
wzmacniają kości.
Od przytulania pewność
siebie obejmuje oczy, ręce i nos.
Od przytulania na pewno
dzień staje się bardziej udany, niż gdyby obyło się bez.
Tak samo myśli Tata
Niedźwiedź. Proponuje synkowi przytulanie, żeby poprawić dzień,
poprawić humor, poprawić jakość życia. I to działa. Niedźwiadek
więc wpada na pomysł, że trzeba rozdać przytulanie mieszkańcom
lasu. Więc idą, ramię w ramię z Tatą Niedźwiedziem i przytulają
– Bobra, Łosia, Pana Leśniczego, nawet Anakondę. Wszystkich
mieszkańców lasu, odhaczając każdego w myślach. I sprawiając,
że słońce świeci mocniej i że każdemu dzień płynie trochę
milej i trochę przyjemniej.
Ale na końcu okazuje
się, że jednak o kimś zapomnieli, kogoś nie przytulili – i
trzeba bardzo szybko to naprawić!
Ta książka podoba mi
się z kilku powodów. Jeden jest taki, że chętnie przytuliłabym
Emilię Dziubak. Jej ilustracje są stworzone po to, by ludziom
umilać dzień – są jak dobre przytulenie, jak mocny uścisk z
samego rana, jak dawka pozytywnej energii, zamknięta w kapsułkach
kolorów, kresek i faktur.
Po drugie to książka
żartobliwa, pełna luzu i swobody, taka do hapsnięcia w
prawie-jesienne popołudnie, gdy zapalają się już lampy, gdy
gaśnie słońce, gdy trzeba czegoś ciepłego i dobrego na
przetrwanie wieczoru. Miła, przyjemna, pozytywna. I można też
zaprząc do czytania Babcię, a samemu poudawać Tatę Niedźwiedzia,
który w myślach przelicza mieszkańców lasu i załamuje ręce w
geście niewiedzy. I koniecznie trzeba pokazać na słuchaczu, jak
Niedźwiedzie przytulają Gąsienicę, jak Zające, a jak Wilka.
I tu powód
najważniejszy – to książka do przytulania, do bliskości, do
wygłupów, do kontaktu ze swoim Dzieckiem, do ogromnej dawki
przytulasów. Kolejny pretekst, by złapać swoje Maleństwo i
zamknąć je w ramionach. I tym samym dzień sobie umilić, i tym
samym dobić do pięćdziesięciu...
przytulasy dla Was ślemy! Oby jak najwięcej było takich momentów w ciągu doby! :)
OdpowiedzUsuńOj tak, oby, oby!
OdpowiedzUsuńTeraz, gdy wróciłam do pracy, skurczył się Nasz wspólny czas i aż mi się płakać chce, że zamiast 47 przytulasów jest 20 :-(
Ale ważne, że są!
I też Wam ślemy przytulasów moc!
skądś to znam :( jak Krzyś w tym roku poszedł do zerówki przedszkolnej, to tak jakoś pusto w domu :( i nawet praca gorzej idzie :( a jeszcze mówią, że im starsze dziecko, tym mniej się lubi "kokosić" :(
UsuńMarpil, czy Ty przypadkiem nie jesteś z Trójmiasta?
też to właśnie zewsząd słyszę, więc korzystam póki się chce ;-)
UsuńA z Trójmiasta jestem, owszem, nawet pisałam kiedyś u Ciebie na blogu o spotkaniu :-)