74.NIE-DO-IDEALNOŚĆ

ANNA PASZKIEWICZ
MARZENIE”
ALEGORIA, WARSZAWA 2012
ILUSTROWAŁA HALINA SIEMASZKO

[Alegoria stawia na przekaz artystyczny, wydaje więc książki artyzmem urzekające]

Bo jest jakiś ideał. Są dwie nogi. Koniecznie długie i zgrabne. Są dwie ręce. Koniecznie zwinne i długopalce. Są proste białe zęby, równe i w komplecie. Są oczy – najlepiej koloru jagód, bo brzmi romantycznie. Są włosy, które mają lśnić w słońcu. I brzuch – koniecznie płaski – mówią „jak deska”. I można tak wymieniać i wymieniać. A potem stanąć przed lustrem i stwierdzić, że może ma się długie nogi, ale jednej stopie brak palca. Albo zęby w komplecie, ale krzywe. Lub ręce dwie, ale tu z kolei palca o jednego za dużo.
I do odrzutu.
Do śmieci.
Nie do odzysku.
Nie do recyklingu.
Świat działa matrycami – a przynajmniej bardzo by chciał. Tylko ludzie mu się wymknęli i trochę koślawi wychodzą czasami, trochę nieforemni – tu odlane za dużo, tam za mało. Ideał stoi na piedestale i nikt go nie dosięga.
A trzeba przecież jakoś w tym świecie istnieć, czymś zająć sześć palców u rąk...
Ta książka jest o inności...
Dokładniej jest o pajęczycy Miłce, która urodziła się z defektem – w miejsce sześciu, standardowych, idealnych, foremnych nóg ma tylko trzy. Nie ma przyjaciół, bo przyjaciele przyjaźnią się tylko z nogami sześcioma. Tęsknie spogląda za okno, bo w środku niej tylko samotność. Na dodatek ma niespełnione marzenie – o tym, żeby malować. Ale jak uchwycić pędzel trzema tylnymi nogami? Jak kredką manewrować, gdy zostały tylko tylne, a przednich nie ma wcale? Jak złapać mazak kolorowy, gdy zamiast trzymania jest pustka?
Miłka więdnie i smętnieje.
Aż pewnej nocy spada ze swojego krzaczka i przy nocnym księżyca świeceniu spotyka trzy istoty, co zmienią jej życie – ślimaka, co tańczy sambę, choć ma tylko jedną nogę; dżdżownicę, co lata na liściu klonu, mimo że powinna ryć w ziemi i motyla Emiliusza, który stał się ćmą, żeby być astronomem i badać gwiazdy.
I Miłka wie, co ma robić – musi podążać za swoim marzeniem, bo jeśli się za nim nie biegnie, to nigdy się go nie dogoni.
To książka o barierach – barierkach – które się przeskakuje. O tym, że każda jest do przeskoczenia. Trzeba wziąć tylko odpowiednio długi rozbieg. Nawet, gdy nie ma się nóg.
Książka z przesłaniem – być może banalnym, bo tyle już o tym w literaturze, sztuce, mediach.
Ale czasem takie najoczywistsze prawdy trudno wziąć do siebie – warto więc, żeby ktoś nam je powtarzał, może za jakimś razem, setnym, albo tysięcznym, takie „Marzenie” trafi na podatny grunt i kobieta z fałdkami na brzuchu zostanie wziętą modelką, bo zawsze o tym właśnie marzyła? A dziecko zrozumie, że każdy człowiek jest ideałem, zanim zdąży cierpieć na nie-do-idealność?
Zarzutem, jaki gdzieś usłyszałam pod adresem tej książki, są brzydkie ilustracje. I tu tkwi sedno pojęcia „ideał” - owszem, te ilustracje nie są do kochania. Nie są śliczne. Nie da się ich miziać i wieszać w ramce nad łóżkiem. Ale są nietuzinkowe. Są swoiste. Są mocne. I mówią o tym, o czym tekst – o tym, że coś może być inne, niekoniecznie idealne, niekoniecznie miłe oku, ale wciąż pozostaje wartościowe. To, co jedyne w swoim rodzaju, czasem trudno zaakceptować, trudno się z tym oswoić i dać temu miejsce w swoim życiu. Z lękiem patrzymy na osobę na wózku, ze strachem na koleżankę bez ręki. Ale z czasem oswajamy się i zaczynamy kochać. Mimo że to nieładne, nieidealne, nieforemne. O tym są te ilustracje. O inności. No bo jak pisać o Miłce-kalece i rysować różowego pająka z pluszu?
(A Majka jest tymi obrazkami oczarowana – targa książkę ze sobą po całym mieszkaniu, mozoli się z odwracaniem kartek, chce, by była cały czas otwarta, gdy tylko jej róg dostrzeże na brzegu stołu, zaraz za nią łapie i rozkłada na podłodze, na stoliku, na kanapie, na stołeczku... Ja musiałam się oswajać z wizją Haliny Siemaszko, musiałam się nauczyć tego, co stworzyła. A Majka nie – od razu pełna akceptacja. Ale wiadomo – dzieci nie mają uprzedzeń – mają tylko czucie).





[Dziękujemy Alegorii, że dzielą się z nami swoim pięknem]


Komentarze