230. KUMAK, ŚMIESZKA I RZEKOTKA
MARCIN
BRYKCZYŃSKI (WIERSZYKI)
KATARZYNA
BAJEROWICZ (ILUSTRACJE, CIEKAWOSTKI)
„OPOWIEM
CI MAMO, CO ROBIĄ ŻABY”
NASZA
KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2014
Nie
wiem, co takiego jest w żabach. Czy to ich mundurek, pod którym
kryją się w książkach o kolorach – ten zielony, który nie
dość, że jest kolorem nadziei, to jeszcze taki naturalny, nasycony
powietrzem, przepełniony liśćmi, trawą, ziołami? A może ta
sława, co się za żabami ciągnie, to ich ukryte piękno, które
trzeba wydobyć czułym pocałunkiem. Może to jest odpowiedź, że
patrząc na żaby, trzeba dostrzegać niewidzialne? Gdy spojrzeć na
nie okiem analityka, z którego wysuwa się skalpel, to żaba wygląda
prehistorycznie, coś jak pomniejszony do kieszonkowych rozmiarów
dinozaur.
I
w tym tkwi chyba sekret tej miłości dziecięcej do żab rodu. W
tym, że są pierwotne, potworowate trochę, a jednak nie trzeba się
ich bać (przynajmniej tych, które żyją w Polsce), że są
łagodne, można je nawet pogłaskać (no
może prócz rzekotki, bo ta trochę truje).
Można je poobserwować, wielkim okiem (wielkim z perspektywy żaby)
łypnąć do ich legowisk, wepchnąć się do żabich mieszkań,
podglądnąć, podsłuchać, a potem opowiedzieć mamie, co się
widziało…
Seria
„Opowiem ci mamo, co robią…” urzeka. A to dlatego, że ma
grube, solidne strony, które nie niszczą się przy ciągłym
wetowaniu. A to dlatego, że życie płazów („Opowiem ci mamo, co
robią żaby”), owadów (”Opowiem ci mamo, co robią mrówki” –
prekursorka serii i „Opowiem ci mamo, co robią pająki”) i
maszyn („Opowiem ci mamo, co robią auta”) podglądają najlepsi
ilustratorzy. Do obserwacji podchodzą tyleż z uśmiechem, humorem i
żarcikiem, co z wielką dbałością o szczegóły, wiarygodnością
i naukowym zacięciem. Nie wiem, czy Kasia Bajerowicz leżała w
bajorku przypatrując się żabom, nie wiem, czy szła z nimi przez
cały cykl, od nocy miłosnej, po jajeczek składanie, kijanek się
wykluwanie i nóżek wyrastanie, ale musiała widzieć go choć raz
jeden na żywo. Niewątpliwie musiała słyszeć różne głosy żab
– kumkanie, skrzeczenie, rechotanie – bo to wszystko jest w jej
ilustracjach. Ten cały żabi koncert, ten pozorny tylko bezruch, a
pod spodem żywotność tych stworzeń.
O
żabach mamy kilka informacji poza fotografiami rodzinnymi – na
przykład dowiedzieć się można, że jeden z gatunków żab nazywa
się śmieszka (co nieustannie rozbawia moją córkę). A gdzieś pod
koniec jest jeszcze gra planszowa co się zowie Żabawa – startuje
się z kamienia, a meta jest na liściu lilii – a po drodze
kumkanie jak żaba skakanie jak żaba i stanie jak czapla na jednej
nodze.
Za
wierszyki, towarzyszące ilustracjom odpowiada Marcin Brykczyński,
ale mogłoby ich nie być, bo Bajerowicz przykrywa je skutecznie
żabimi nóżkami i żabimi długimi jęzorami – znikają, nie
patrzy się na nie, nie czyta - raczej własnymi słowami opowiada
córka mamie i mama córce, co robią żaby. A do opowiadania jest
nadymanie policzków (trzeba koniecznie zaprezentować), łapanie
much i dżdżownic, pływanie, skakanie. I nawet można sobie
wyhodować własną żabkę – w książce jest dokładna instrukcja
hodowania!
Premiera 19 listopada!
Super recenzja, pierwsza taka którą znalazłam suuper :) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń