211.ANIELSKIE SKRZYDŁA I KOŁO RATUNKOWE

HEINZ JANISCH
„PAN JAROMIR I ZAGADKA ANIOŁÓW”
(TŁ.JOANNA BORYCKA-ZAKRZEWSKA)
WYDAWNICTWO BONA, KRAKÓW 2013
ILUSTROWAŁA UTE KRAUSE
Z detektywami (nawet emerytowanymi) jest tak, że każdy z nich musi mieć asystenta. Asystent czasem służy do pisania, bo jak detektyw mówi, to nie może równocześnie pisać; czasem służy do wysłuchiwania teorii, żeby detektyw nie mówił do ściany, a czasem służy do zadań specjalnych. Takim właśnie rodzajem asystenta jest Pan Jaromir. W spełnianiu swojej roli i powierzanych mu zadań, bardzo pomaga fakt, że jest psem – zdaje mi się nawet, że to właśnie z tego powodu dostał tę pracę. Bo gdzie detektyw nie może tam psa pośle. Gdy na przykład trzeba podsłuchać niby niewinne konwersacje na otwarciu wystawy w galerii – łatwiej będzie to zrobić nie zwracającemu na siebie uwagi czworonogowi. Gdy trzeba zostać na noc w posiadłości pewnego miłośnika aniołów – łatwiej to zrobić niskiemu, choć długiemu czworonogowi, niż starszemu, dystyngowanemu mężczyźnie o lasce. Gdy trzeba przeciągle zawyć, to też lepszy będzie do tego pies, niż człowiek.
Tym razem lord Huber i Pan Jaromir jadą do Wenecji. Wzywa ich bardzo bogaty kolekcjoner – mężczyzna otacza się aniołami, ma mnóstwo figurek, rzeźb, obrazów z tym motywem. Jest ich na tyle wiele, że postanowił otworzyć małe muzeum, by pokazywać swoje zbiory turystom. Muzeum niewielkie, niby dobrze chronione (jest strażnik i alarm), a mimo to ginie zeń drogocenna figurka. Na miejscu zdarzenia – żadnego śladu. Jedynie pomarańczowe, plastikowe koło dmuchane.
To koło prowadzi detektywa i jego asystenta do Rzymu – z rzymskiego muzeum zginęła waza, a z posiadłości pewnego ekscentryka – kawałek ogrodowej anielskiej rzeźby. To dziwne, bo złodziej połakomił się jedynie na odłamek skrzydła. I oczywiście, w obydwu miejscach, zatarł wszelkie ślady, podrzucające jedynie pomarańczowe, plastikowe koło ratunkowe.
Lord Huber do tego koła uśmiecha się wymownie, bo jak zwykle, ma już swoją teorię. Musi teraz tylko błysnąć swoją niewiarygodną inteligencją i zebrać dowody. A Pan Jaromir, również jak zwykle posłuszny mu i ufający, zrobi wszystko, bo pomóc w rozwikłaniu tajemnicy.
Znów nie jest łatwo. Znów, mimo że to kryminał dla młodszych czytelników, rozwiązanie wcale nie jest oczywiste. Ja, dorosła, odpoczywałam przy tej lekturze i dobrze się bawiłam. Znów napisana jest eleganckim językiem. Znów towarzyszą jej oszczędne, czarno-niebieskie ilustracje, przepełnione angielskim humorem. Znów lord Huber wyciąga swoją fantastyczną laskę z dyktafonem, mikrofonem i aparatem i znów posługuje się niezrozumiałymi na pierwszy rzut oka metodami. Znów bez pomocy Pana Jaromira, nie dałoby się złapać przestępcy. Znów wszystko kończy się zaskakująco, ale dobrze. Znów lord Huber i Pan Jaromir udają się w podróż. Znów czeka kolejna zagadka do rozwiązania… No to my też znów czekamy.




[Dziękujemy Bonie za egzemplarz]

Komentarze

  1. Ja się coraz bardziej przekonuję, że podział na książki dla dzieci i dorosłych jest sztuczny, bo jak książka jest dobra to dobra dla wszystkich i już! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moim zdaniem niezupełnie jest tak, jak mówisz. Może w tę stronę, że czytają dorośli to bardziej uniwersalna zasada. Ale w tę druga, gdy coś podsuwamy Dzieciom - nie każdy temat i nie każde ujęcie można zaproponować w każdym wieku :-)

      Usuń
  2. Jaromira wciąż nie znam, nasza biblioteka uparcie nie jest zainteresowana zakupem książek Janisha. Starsza córka uwielbia kryminalne historie. Powoli wyrasta z ulubionej serii Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai, ale dobra wiadomość jest taka, że Zakamarki drukują nową powieść Widmarka, tym razem kryminał dla nastolatków. Czekam niecierpliwie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda - Janish jest bardzo przyjemny, bardzo angielski, wciąż to podkreślam. Taki elegancki, aczkolwiek z wystającym zawadiacko pazurkiem :-)

      Usuń
    2. A jakby co, możemy pożyczyć swoje egzemplarze :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...