213.KOMIKS MOKRY OD ŁEZ
TOMASZ SAMOJLIK
„OSTATNI ŻUBR”
KULTURA GNIEWU,
WARSZAWA 2014
SERIA KRÓTKIE GATKI
(WYDANIE II –
PIERWSZE W KOLORZE)
ILUSTROWAŁ TOMASZ
SAMOJLIK
KOLORY JOANNA SZŁAPA
Jest taka legenda –
gdy jakiś zły człowiek chyłkiem boczkiem pojawia się w Puszczy
Białowieskiej z siekierą, albo piłą i ma ochotę ściąć jakieś
drzewo, to ukazuje mu się żubr o jednym rogu. Staje w obronie
drzewa, a człowiekowi tym jednym rogiem „robi nu, nu, nu”.
Ten żubr długo nie
miał imienia. Ten żubr uratował puszczę.
A było to tak.
W roku 1919 spotkały
się trzy demoniczne postacie – pewien Kurtz, pewien Woland i
pewien Bill Sikes (te nazwiska tak znaczące, że już bardziej chyba
być nie mogą). Mają pomysł – jak zwykle to pomysł, który ma
przynieść morze - lub górę - pieniędzy. Jakieś piły łańcuchowe
wielkich rozmiarów przywożą ze sobą i postanawiają wyciąć
Puszczę Białowieską. A potem postawić tam nowoczesne osiedle
White Tower. To nic, że dziedzictwo narodowe, to nic, że unikalny
ekosystem, to nic, że miejsce szczególne dla okolicznych
wieśniaków. Wszystko nieważne wobec tych pieniędzy. Mają plan i
tylko jedną przeszkodę – mieszkającego w pokoju obok profesora
Szafera, który przybył do Białowieży, żeby zbadać, jak bardzo
Puszcza ucierpiała podczas wojny – czy bardzo chora i czy ma
szansę wyjść z tego. A, no tak, jest jeszcze jedna przeszkoda,
przeszkódka właściwie – nazywa się żubr i ponoć jest ostatnia
w puszczy. Rząd polski, odradzający się dopiero, nie wyrazi zgody
na przejęcie puszczy przez kogokolwiek, póki żyje w niej choćby
jeden okaz. A jeden, wedle Kurtza informacji, gdzieś tam hasa po
lesie. Nie ma problemu – wynajmie się paru wieśniaków i hop
siup, się żubra zabije. I droga do White Tower wolna.
Nie doceniają ducha
narodowego ludu. Nie doceniają siły, jaka drzemie w przyrodzie, w
zieleni, w tajemniczym Sercu Lasu. No i w małym żubrzyku, który
nie był liczony przez Kurtza, ma wielkie serce, marzy, żeby spotkać
się w Sercu Lasu ze swoim tatą i już niedługo straci jeden róg...
No popłakałam się
czytając ten komiks! Bo mama i tata żubrzyka odchodzą i czuwają
nad nim z góry, bo człowiek zaślepiony zyskiem, chce zniszczyć
coś cennego, czego inny człowiek bronił do utraty tchu, bo widać,
jak w małym dziecku rodzi się nagle tyle odwagi, że wypełnia go
po brzegi! Piękna historia!
I jak zwykle nie
wszystko w tym komiksie to wyobraźnia. Jest jej wiele i bogato
przyozdabia prawdę. Ale Tomasza Samojlika cenię za to, że bierze
kawał przeszłości i rozrysowuje na kadry komiksu. Wtłacza w ramki
potężną dawkę wiedzy i wielką, ogromną miłość do przyrody. I
to nie palm i kolibrów – do tej naszej, polskiej, zza okna – do
ryjówek, żubrów i wszelkich polskich drzew. Jest adiunktem w
Polskiej Akademii Nauk Białowieża – zajmuje się historią
przyrodniczą, bada rolę człowieka w przemianach puszczy. Jest
poważnym naukowcem, a gdy rozwija się listę publikacji, to nie
mieści się na jednej stronie. I mógłby się zamknąć w murach
uczelni, być naukowcem mądrym i zamkniętym w sobie. Ale on chciał
czegoś więcej, bo wyszedł z tą cała Puszczą swoją i pod
strzechy zaniósł o niej wiedzę. Zaczął od podstaw, bo od dzieci,
od komiksu, od formy, w której łatwo jest czytać i łatwo
przyswajać wiedzę. Mimochodem, mimowolnie. Może być nawet przy
żubrze...
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...