198. GDZIE PRZESŁAĆ?

HERVE TULLET
KOLORY”
BABARYBA, WARSZAWA 2014
[Babaryba stawia na dwa końce kija – z jednej są ukochane książki z dzieciństwa, z drugiej premiery, które wprawiają w zdumienie]
Szanowny panie Tullet!
W pierwszych słowach mego listu pozdrawiam Pana serdecznie i zapytuję o zdrowie Pana. Pytam nie bez przyczyny – przyczyną jest egoizm w czystej postaci. Bo gdyby, co nie daj Boże, był Pan zmęczony, gdyby chciał Pan zrobić sobie jakieś wakacje, albo gdyby, co rzecz nie do pomyślenia!, miałby Pan jakiś skurcz nadgarstka, bądź twórczą niemoc, byłabym zgubiona! Nie byłoby bowiem nowych książek Pana, a ja nie mogłabym podziwiać Pańskiego geniuszu.
Znów udało się Panu zaskoczyć nas, znów udało się Panu wywołać salwy śmiechu, słyszane zapewne u sąsiadów na samym dole (a nadmieniam, że mieszkamy na czwartym piętrze). Znów udało się Panu zaprosić nas do wspólnej zabawy, zaczarować.
Tym razem poświecił Pan książkę zagadnieniom kolorów – zdawałoby się, że w tej kwestii już się więcej nie da powiedzieć, że już wszystko wiadomo, bo od wieków znane są kolory podstawowe, a ich mieszanie wciąż przynosi to samo – czerwony z niebieskim – róż, niebieski z żółtym – zieleń, a żółć i czerwień dają pomarańcz – cóż odkrywczego można jeszcze w tym zestawieniu dodać? Jak przekazać to dzieciom, żeby dostrzegły ten magiczny potencjał i chciały unurzać dłonie w farbie? Pieski, kotki, dinozaury, postacie znane z bajek i te zupełnie nowe – wszyscy próbują wciąż i wciąż, a jednak temat kolorów pozostawał dotąd statyczny. Aż do czasu publikacji Pana, która, jak zwykle zresztą, zmieniła moje patrzenie na ten problem. Wiadomo, że Majka nie raz już farbami była umazana po łokcie, wiadomo, że organoleptycznie badała ich właściwości, jednakże w taki sposób nie umiałam jej pokazać kolorów. Nie wiedziałam, czy zrozumie zasadę, czy będzie wiedziała, co trzeba zrobić, żeby kolorowe kropki zmieniły kolory pierwotne, żeby uruchomić proces magiczny – ale ona poradziła sobie świetnie! Jakież było jednak jej zdziwienie, że umoczony w farbie palec, pozostaje czysty – za każdym razem to sprawdza i za każdym razem jest nie mniej zdziwiona (a rodzice, którzy wolą czystą zabawę farbami będą wprost zachwyceni). Wiadomo – dla nas to dopiero początek zabawy, to start, a nie meta – teraz trzeba będzie sprawdzić na żywych, lejących się farbach, które robią mnóstwo bałaganu, czy rzeczywiście mówi Pan prawdę, czy można zaczarować dłonie samą tylko siłą woli i czy w każdej, nawet tej najmniejszej, drzemie ręka artysty. Pozwalam sobie na daleko idący optymizm (kierowana dotychczasową z Panem znajomością) i wiarę, że w istocie – każda dłoń ma w sobie moc sprawczą, której poddają się kolory.
Pytam więc, wielce zobowiązana, gdzie przesłać te Majki uśmiechy? Gdzie przesłać to zdziwienie, wyrażające się wielkimi oczyma, na wpół otwartą buzią, gdzie przesłać nieustanne, nie znoszące sprzeciwu „Jeszcze raz!” i liczenie do 5 z zamkniętymi oczami?
Z poważaniem,
pełna podziwu, zazdrości, oddania i wdzięczności
fanka marpil








[Dziękujemy wydawnictwu Babaryba za możliwość powymachiwania własnym kijkiem]

Komentarze