196.ZAKAMARKOWA ZAPOWIEDŹ

LOTTA OLSSON
SENS ŻYCIA”
(TŁ. AGNIESZKA STRÓŻYK)
ZAKAMARKI, POZNAŃ 2014
ILUSTROWAŁA MARIA NILSSON THORE

[Zakamarki – gdzie modzie i sztampie mówi się wielkie NIE!]

Pewnego dnia Mrówkojad zadaje Orzesznicy pytanie – Co by było, gdyby mnie nie było? Pytanie jest tylko z pozoru bez sensu, ma w sobie filozoficzną głębię – bo czy ktoś w ogóle zauważyłby, że nie ma Mrówkojada? Czy powstałaby po nim w świecie jakaś dziura, jakaś wyrwa? Czy świat choć trochę by się zmienił, czy byłby dokładnie taki sam? Czy w ogóle jestem światu potrzebny? Orzesznica próbuje przekonywać Mrówkojada, że on, ten konkretny i niepowtarzalny egzemplarz, jest bardzo potrzebny – chociażby jej i że na pewno, ale to na pewno, zauważyłaby, gdyby zniknął… Tylko, że wpadający w filozoficzno-melancholijny nastrój Mrówkojad, nie jest łatwym przypadkiem. Dochodzi do wniosku, że jest tylko kurzem, pyłkiem, drobinką we wszechświecie, „marnym paprochem w kosmosie”… No i fakt, może Orzesznica ewentualnie zauważyłaby jego brak (a to pewnie dlatego, że są najlepszymi przyjaciółmi), ale świat – gdyby ta drobineczka piasku spadła mu z grzbietu – pewnie nie… Mrówkojad jest przygnębiony.
Ale tylko do czasu, gdy wpada na pomysł, jak zachować się w pamięci potomnych, jak zaistnieć w świadomości świata, jak zafundować sobie nieśmiertelność – NAPISZE KSIAŻKĘ!
No tak… ale jest nowy kłopot – bo co się teraz czyta? Czy poezja jeszcze jest modna? A może jakiś romans? Kryminał? Książka kucharska?
Pomysł przychodzi jak oświecenie – SENS ŻYCIA – to będzie chciał przeczytać każdy, bo każdy chciałby wiedzieć, jaki tak właściwie jest życia sens. Tylko jaki? No właśnie? Mrówkojad wyrusza w świat na poszukiwanie odpowiedzi….
Nie znałam się do tej pory z Orzesznicą i Mrówkojadem. Nie wiem, jak oni się poznali – trafiłam już na ich zażyłość, na ich rytuały, na ich do siebie dopasowanie – Mrówkojad jest duży, pocieszny, trochę niezdarny, jest bałaganiarzem, impulsywnym i lekko rozkojarzonym. Orzesznica to ta mądra, mocno stąpająca po ziemi, ta, która czuwa, by Mrówkojad na swoich ideałach i przemyśleniach nie pofrunął zbyt wysoko nad ziemią i nie zniknął w niebie. To ta poukładana, która ma plan dnia, która nigdy nie próżnuje, pracowita i dokładana, ta która ma hobby – pieczenie tortów. Mrówkojada, wielkiego dzieciaka, traktuje trochę z przymrużeniem oka, ale nigdy nie daje mu tego po sobie poznać – otacza go dyskretną opieką i bardzo, bardzo go lubi. Owszem, czasem ją denerwuje – rozbita filiżanka, połamane krzesełko – ale zawsze powściąga ten gniew i przekierowuje zapał Mrówkojada w twórczą stronę. I wybacza mu błędy, bo bardzo, bardzo go lubi. I nie wyobraża sobie, żeby go nie było – ona wie, że na jej przyjaźni z Mrówkojadem opiera się po trosze sens życia (i na tym bardzo, bardzo lubieniu). Ale nie mówi mu tego, bo wie, że Mrówkojad sam musi do tego dojść.
Gdy patrzę na nich z boku, gdy podglądam, jak pieką tort – Orzesznica daje Mrówkojadowi zadanie – ma zrobić różę z lukru – ale on sobie z tym nie radzi i w końcu lepi jakąś stuloną kulkę – i gdy zerkam na to, jak Orzesznica chwali go i stwierdza, że to piękny pąk róży – to widzę mądrą mamę i jej syna. Mądrą, bo kocha go bardzo, bardzo, ale daje mu tyle swobody, ile on potrzebuje, by samemu badać świat, by samemu odkrywać jego tajemnice i swój prywatny sens życia.
I mądra jest ta opowieść o sensie życia, o tym, że każdy ma inny, ale wszystkie są równie ważne, o tym, że sensu życia nie można nikomu narzucić i że szukanie go dla siebie, to wielka wyprawa w świat, to spotkania z ludźmi, doświadczenie, to słuchanie i patrzenie, to odkrywanie tego, co się samemu kocha.
I podoba mi się pomysł Mrówkojada na książkę i tylko czekam, aż wyjdzie nakładem Zakamarków ;-)






[Dziękujemy Zakamarkom, że wpuściły nas w swoje bez-ogonkowe ;-) królestwo]  

Komentarze