175. OSIEM ZAGIĘTYCH ROGÓW


THIERRY LENAIN
ZUZA I SUKIENKA DLA MAKSA”
(TŁ. MAREK PUSZCZEWICZ)
ENTLICZEK,WARSZAWA 2014
ILUSTROWAŁA DELPHINE DURAND

THIERRY LENAIN
ZUZA MA ADORATORÓW”
(TŁ. MAREK PUSZCZEWICZ)
ENTLICZEK,WARSZAWA 2014
ILUSTROWAŁA DELPHINE DURAND

[Wyliczanka – radość, niebanalna forma, wrażliwość, spontaniczność, Entliczek]

Codziennie chociaż raz. I to od razu trzy za jednym zamachem (najlepiej byłoby wszystkie trzy jednocześnie). Bo przecież na jednej poprzestać nie można. Skoro były trzy w serii to wszystkie trzy trzeba było przeczytać. Tę o mamutach, siurkach i rowerze, tę o rybie przywiązanej do palika, siedzeniu pod drzwiami toalety i pocałunkach i tę o wielkiej poduszce, czekoladzie zdrowej dla dzidziusiów i gnieździe na drzewie. A potem najchętniej raz jeszcze, albo nawet ze trzy (wciąż razy trzy). Imię bohaterki jest pierwszym, które nauczyła się mówić Majka – jeszcze przed swoim własnym.
Zuza.
Dziewczynka nietuzinkowa, rezolutna, mająca własne zdanie, trochę władcza i na pewno gender (choć problem gender w odniesieniu do Zuzy jest tak oczywisty, że chyba pisać o tym to banał).
Zuza ma siedem lat, ma chłopaka Maksa i wielką głowę (którą łatwo narysować w dziecięcej zabawie w kalambury – i Majka bezbłędnie zgaduje, już po głowie i dwóch kucykach z boku, które nieodmiennie nazywa „uchami”). A duża głowa jest po to, żeby mieścić dużo małych i dużych myśli.
Bo Zuza i Maks to dzieci, które się nad światem zastanawiają, które świat analizują, które światem zachwycone, rozkładają go na cząstki, dążąc do sedna, do pestki.
Tym razem zastanawiają się „co by było gdyby...”. No bo gdyby Maks się nie przeprowadził* to przecież wcale by się z Zuzą nie poznali i Zuza musiałaby mieć jakiegoś innego ukochanego, niż on. A Maksowi wcale nie jest miła perspektywa, że Zuza kogoś innego by całowała, kogoś innego trzymała za rękę i z kimś innym bawiła się Małym mechanikiem – nawet, jeśli to tylko wyobrażenie i wcale nieprawda. I nagle rozgląda się dookoła i zdaje sobie sprawę z zagrożenia – wokół jest mnóstwo chłopców, którzy mogliby być tym „nie-Maksem”. Musi więc podjąć jakieś działania i walczyć o swoją kobietę!
To historia o tym, jak w Maksie, troszkę zdominowanym, leciuteńkim pantoflarzu budzi się nagle lew, co ryczy i chce bronić swojego terytorium. To historia chyba też o tym, że dzieci są zaborcze i naprzód i w tył – bo mogą być zazdrosne o to, bo już było, o to, co ma się zdarzyć, a nawet o to, co nie istnieje, ale zaistnieć by przecież mogło. I chyba też o wielkiej miłości, bo najpiękniejsze jest zuzowe podsumowanie, które oczywiście pozostanie Naszą tajemnicą.
A potem Zuza i Maks w supermarkecie napotykają piękną różową sukienkę z kokardą w pasie i innymi fidrygałkami. I Maks wyobraża sobie Zuzę w tej sukience i bardzo, ale to bardzo chce ją w niej zobaczyć! Nie będę zdradzała, w jaki sposób sukienka stała się „sukienką dla Maksa”. Powiem tylko, że to taki „protest book” przeciwko upupieniu i gębie, że to książka, która wyciąga dzieci ze stereotypów, ratuje je przed utonięciem w nich. Wiem, że może szokować, że pewnie różowe plus chłopiec (nie mówiąc już o zestawieniu chłopiec i sukienka) może rodzić strach i skojarzenia ze słowem na G, którego boją się pewnie chłopców tatusiowie. Ale to ma być wielki, jaskrawy, falbaniasty przykład tego, że dorośli narzucili zbyt wiele ram, że w zbyt wielu klatkach zamykają dzieci, że wytyczają im granice, a może warto byłoby w tych płotach zrobić też bramki, furtki, wrota i wierzeje, żeby choć zerknąć mogły bez przeszkód na drugą stronę... To też książka o różnicach charakterów. O tym, że każde dziecko jest inne, że jedne interesują się piłką nożną i mamutami, a drugie wolą śpiewać i piec ciasta. I że nie ma tu znaczenia, czy ktoś jest chłopcem czy dziewczynką – zainteresowanie o płeć nie pyta. Może o cechy charakteru i predyspozycje – co najwyżej.
Ja w każdym razie błogo-będę-sławić osiem nowych zagiętych rogów! Do kolekcji tych dwunastu już pozaginanych. Bo Zuza jest z nami wszędzie (a mimo to w rękach osiemnastomiesięcznej Majki wciąż dobrze się trzyma!) i drżyjcie niebiosa, jeśli by gdzieś nie poszła! I cieszę się, że jeśli Majce przykleiła się jakaś książka do rąk, to jest to coś wartościowego. Co prawda gdy czytałam jej w szpitalu, to mama z „łóżka obok” zapytała z niedowierzaniem - „I pani jej czyta takie rzeczy?”, wyłapując jakieś cipkówny i siurkowców. Teraz pewnie by zakrzyknęła - „A fe! Chłopak w sukience!”. A ja krzyczę „Maks, tańcz, tańcz!” i znów błogo-sławię osiem zagiętych rogów do kolekcji!










{zuzowa sesja zdjęciowa była nad wyraz utrudniona, bo Majka, gdy zauważyła, że robię zdjęcia, jak przegląda książkę, to najpierw władowała się na kolana, żeby czytać, a potem zazdrośnie broniła prywatności Zuzy całym ciałem. Potem czytały z lalką, skoro mama nie chciała, a w końcu zabrała książki i poszła do swojego pokoju czytać sama – a ja jak paparazzi podążyłam za nimi – ale drzwi zostały zamknięte... Majka czyta Zuzę – nie przeszkadzać!}

*hmmm... tu mam problem, bo wydawało mi się, że to akurat Zuza się przeprowadziła, skoro przyszła do nowej szkoły (w części „Czy Zuza ma siurka?)...


[Dziękujemy Entliczkowi, że się uśmiechać nam pozwolił]

Komentarze

  1. My nie znamy Zuzy! Ale poznamy, choć w odwróconej kolejności :) Właśnie te części zabieramy na świąteczny wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, czy się Ewulczicie spodobała Zuza... Pewnie post czeka ;-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...