174.CZEPLIWOŚĆ
GIANNI
RODARI
„KOCIA
GWIAZDA”
(TŁ.
JAROSŁAW MIKOŁAJEWSKI)
WYDAWNICTWO
LITERACKIE, KRAKÓW 2014
ILUSTROWAŁA
ELENE TEMPORIN
Rodariego
lubię bardzo za dwie rzeczy. Pierwsza to jego niesamowita wyobraźnia
– to, że igra z czasem, z przestrzenią, przeobraża jedne formy w
całkiem inne i uchodzi mu to na sucho. Że bawi się bohaterami,
wrzucając je w sam środek różnych dziwacznych sytuacji i
sprawdza, jak sobie poradzą, co z nimi będzie – czy w wodzie
wyrosną im płetwy, czy gdy się ich podrzuci, to dostaną skrzydeł
i polecą? Wszystko jest możliwe, nic nie jest wykluczone. Czasem
jego pisanie ociera się o absurd, czasem czystoabsurdalne, ale w
przypadku tomiku o kotach zadziwiająco, jak na Rodariego, zwyczajne.
Koty, oprócz tego, że czasem mówią, że czasem uczą się obcych
języków, że czasem, tak jak kot Artur, latają w odrzutowych
koszykach, czasem, jak Gustaw grają na fortepianie, albo jak Karol
Wielki - na flecie, to są całkiem zwykłe – polują na myszy
(choć dziwnymi czasem sposobami), pod stolikami restauracyjnymi
wyczekują smakowitych kąsków, nie aportują patyków, są
indywidualistami i lubią skakać po meblach.
Drugą
cechą Rodariego-autora, jest jego czepliwość – uczepia się
jakiegoś motywu, jakiegoś bohatera, jakiegoś pomysłu i obnosi go
po wielu wierszach, opowiadaniach, bajeczkach. Tutaj też tak jest –
bo wiersze o kotach to sam środeczek – jest ich wiele i są bardzo
różne, ale jak klamrą, Rodari spina je dwoma opowiadaniami o
kociej gwieździe. A było to tak – na placu Argentina w Rzymie,
mieszkają sobie koty-koty. Piją mleko, jeśli ktoś im zostawi
kapeczkę w spodeczku, myją swoje wąsy i łapy dość często,
ucinają sobie popołudniowe drzemki w słońcu. Ale lubią też
czasem posłuchać kotów-osób. To nie są takie zwyczajne koty. To
koty, które wcześniej były ludźmi, ale zmęczone ludzką
postacią, ludzkimi problemami, ludzkimi kłótniami, przerzucały
nogę nad niskim ogrodzeniem i po jego drugiej stronie, traciły
ludzką postać na rzecz kociej. Wygodne rozwiązanie. Nazywało się
to „odejść z kotami”. Przy czym zachowywali całą swoją
wiedzę, wyniesioną z ludzkości, dzięki czemu mogli zapraszać
inne koty-osoby oraz koty-koty na przykład na prelekcje dotyczące
gwiazd. I właśnie dzięki tej ludzkiej wiedzy koty nagle
zorientowały się, że żadna gwiazda nie jest kocia – jest
niedźwiedź, nawet dwa, jakiś pies, wąż, żuraw, gołębica, a
kota ni miau, miau... Postanawiają zastrajkować i wynegocjować z
ludźmi kocią gwiazdę...
Jak
zwykle Rodari mruży oczy po szelmowsku i uśmiecha się pod wąsem
(czyżby trochę kocim?). I bawi się z czytelnikiem, jak z kotkiem,
rozwijając motek historii i każąc za nim gonić. Ale przyjemna to
gonitwa. Lekka, niezobowiązująca. Na pewno dla kociarzy.
[Dziękujemy Wydawnictwu
Literackiemu,
że dzieli się z Nami swoimi cennymi perełkami – książki wszak
najwartościowszymi klejnotami]
Bardzo intrygująca książeczka. Jestem kociarą, choć własnego futrzaka nie posiadam. Lubię takie książeczki dla dzieci - dorośli też mogą z nich zaczerpnąć nieco mądrości.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
To akurat wielka prawda - ja wiele się uczę, czytając Majce książki, ale też patrząc, jak ona na nie reaguje. Co to będzie, jak zacznie je komentować?! :-)
Usuń