321. CZEGO BĘDĘ BRONIĆ
LEWIS CARROLL
„ALICJA W KRAINIE
CZARÓW”
(TŁ. ELŻBIETA
TABAKOWSKA)
WYDAWNICTWO BONA,
KRAKÓW 2012
ILUSTROWAŁA TOVE
JANSSON
Podobno „Alicja w
Krainie Czarów” to jedna z książek, o której ludzie kłamią najczęsciej.
Kłamią, że ją czytali. A może jest tak, jak w moim przypadku, że
nie do końca wiem, jak to było? Bo przecież chyba nikomu nie
trzeba mówić, o czym jest „Alicja”. To klasyk/klasyka. Wszyscy
wiedzą, że Alicja siedzi wraz z siostrą na brzegu rzeki, jest
znudzona, być może trochę senna, ale w momencie, gdy przebiega
obok niej biały królik momentalnie się rozbudza. Niespecjalnie
dziwi ją, że królik mówi, ale to, że wyciąga z kieszeni zegarek
i spogląda na niego nerwowo – już tak. Alicja biegnie za nim i
wskakuje wprost do króliczej nory. Ale czy ja naprawdę ją
czytałam, czy tylko sobie to wyobraziłam, atakowana Alicją ze
wszystkich stron?
Na okładkach
kolejnych wydań „Alicji” nie streszcza się już fabuły, bo
przecież każdy ją zna. Wie, że Alicja zjada jakieś ciastko, coś
tam wypija (truciznę, czy nietruciznę?), zmniejsza się i zwiększa,
że wpada na herbatkę do Kapelusznika, że spotyka jakiegoś kota,
co się uśmiecha i złą Królową. I że na końcu budzi się ze
snu, opowiada go siostrze i pędzi gdzieś dalej do rzeczywistości,
na podwieczorek, otrząsając się z Krainy Czarów.
Ale, czy tak
naprawdę wiadomo, o czym jest ta książka? I czy to ma jakieś
znaczenie? Czy ważnym jest, że ma podtekst polityczny, społeczny,
historyczny, o czym przeczytałam w posłowiu? Czy trzeba zastanawiać
się, czytając ją, nad dziwnymi skłonnościami autora? Czy nie
lepiej traktować tego tekstu wyłącznie jak bajki, jak wytworu
wyobraźni, jak zapisu snu? Trochę szalonego, trochę
niezrozumiałego - jak to sen? Majka często prosi, żebyśmy
pobawiły się w opowiadania historyjek „o tym, czego tak naprawdę
nie ma”. To takie bajanie o tym i owym. O zmyślonkach małych i
dużych. W moich często występuje Jama (zamiast Maja), która
wszystko robi odwrotnie, ale też ma 3,5 roku. Gadamy, bajdurzymy i
śmiejemy się z tego naszego „dawno, dawno temu”. Patrzymy na
szafę i już się w niej chowamy, spoglądamy na sok i staje się
czarodziejski. Zupełnie jak w „Alicji”.
Ale czy czytając ją
tę książkę kiedyś (lub prawie-czytając) zwróciłam uwagę, jak
dowcipna jest „Alicja”? Jak świetnie napisana? Na tę zabawę
słowem, słownictwem, na igraszki z wyrazami, z rozumieniem świata?
Dziecięca inteligencja Alicji mnie powala, jej logika i sposób
dziwienia się, a także nie-dziwienia światu mnie zachwyca.
Podziwiam jej odwagę, rezolutność, ciekawość. Została moją
idolką i choć znam Alicję od dziecka, to poznałam ją tak
naprawdę dopiero teraz.
Nie mniej jednak
oddając hołd wszystkim zaletom tekstu, który odkryłam na nowo lub
po raz pierwszy, w wydaniu Bony nie tekst jest najważniejszy. Także
nie świetny przekład (choć momentami miałam wrażenie, że nie
bawię się tekstem dzięki Lewisowi Carrollowi, a dzięki Elżbiecie
Tabakowskiej), ale ilustracje. Pierwszy raz czytelnik może cieszyć
się polskojęzyczną wersją książki z ilustracjami Tove Jansson.
Alicja kojarzyła mi się do tej pory cukierkowo, blondynowato, bo
disnejowska wersja „Alicji” krążyła między dziewczynami z
klasy na kasecie video, kiedy byłam dzieckiem. Albo z ilustracjami Olgi Siemaszko z małego, prawie kieszonkowego wydania. Ale tu…
czuję zachwyt. Czuję, że Tove zrozumiała Alicję po swojemu i
wyraziła wszystkie swoje myśli delikatnymi rysunkami. Czuję,
owszem, Muminki, szczególnie w tych wszystkich maleńkich stworkach,
stworzonkach, istotkach, które zaludniają rysunki Jansson.
Bohaterowie drugiego planu, soczyste, barwne tło, koloryt lokalny
jej ilustracji.
Więc jeśli ktoś
zapyta, po co kolejne wydanie, to tego akurat, bonowskiego, będę
bronić jak lwica. I polecać – na prezenty szczególnie (pamiętać
należy, że prezenty warto też robić samemu sobie). Za przekład i
za Kapelusznika, który wygląda bardzo, bardzo znajomo...
"Alicję w Krainie Czarów" czytałam. Ba!, mam nawet własny egzemplarz tej książki. Jednak przyznam szczerze, że nigdy nie zachwycałam się tą historią - już chyba w dzieciństwie byłam zwolenniczką bardziej realistycznych opowieści. ;-)
OdpowiedzUsuń