200.ZABAW-KI 2. OWOC CZYLI ODCZEP SIĘ RZEPIE

Pewien sklep w kolorach yellow-blue (zresztą wydaję tam zawsze stanowczo za dużo pieniędzy), ma strefie dziecięcej dział „naśladowanie dorosłych”. Małe naczynka, małe kuchenki, czasem jakiś strój, który kojarzy się z „kim będziesz jak dorośniesz”. Taki dział istnieje nie bez przyczyny.
Świat Dzieci składa się z zabawy i pewnie wydaje im się, że codzienne czynności, które wykonują rodzice, to ich wersja zabawy. Pranie, prasowanie, ścieranie kurzu, mycie okien, gotowanie (nade wszystko!), to fascynujące czynności, w których Dziecko chce wziąć udział. Ostatnio Majka zrobiła mi rano awanturę – chciałam odkurzyć jeszcze przed wyjściem do pracy, śpieszyłam się niemiłosiernie, a ona tak bardzo chciała odkurzać – mama przecież tak dobrze się bawi, więc dlaczego ja nie mogę? Ponad to, rozczuleni dziecięcym wchodzeniem w rolę, miękniemy jak wosk, rozpływamy się, chwalimy, pocieszność zauważamy i tę poniekąd dorosłość, która współgra z niespełna dwuletnią dziewczynką, odkurzającą swój pokój. Duma, łezka wzruszenia w oku, rozbawienie. A Dzieci lubią być chwalone. Lubią też robić wszystko to, co mama i tata, bo dzięki temu czują się z nimi bardziej związane – naśladując ich, identyfikują się z nimi i zacieśniają jeszcze mocniej więzy.
Dlatego wykorzystywanie codziennych czynności w projektowaniu zabawek, zawsze się sprawdzi. I dlatego, że w takich zabawkach jest mnóstwo walorów edukacyjnych, upchanych w tym drewnie, w tej tekturze, czy nawet w plastikowym odkurzaczu. Bo wyrabia nawyk, bo oswaja.
Zabawka, którą dziś chcę pokazać oprócz tego, że jest edukacyjna (a jest – fenomenalnie ćwiczy małe rączki)* to jest jeszcze genialna w swej prostocie i po prostu ładna!
Drewniane owoce. Banan, jabłko, gruszka, pomarańcza i dwie truskawki. Sznurkowe ogonki. I deska do krojenia z małym nożykiem, przypominającym ten do smarowania masłem.
Właściwie to wszystko – tyle, że są jeszcze rzepy. A rzepy są pomiędzy jedną a drugą połową jabłka, czy gruszki – spinają owoc ze sobą – można więc go nożykiem rozdzielić, zajrzeć do środka, pestki pooglądać, a potem siup! - do blaszanej miski, gdzie wydają rumorowaty odgłos! I już jest sałatka i można zaprosić misia i lalkę na podwieczorek. Albo mamę i tatę – w zależności od humoru. Można też wziąć truskawkę na zieloną łyżkę i nosić ją po pokoju, uważając, żeby nie spadła – a jak spadnie – przyjemny odgłos uderzania drewna o drewno i nic się nie dzieje – truskawka przeżywa tysięczny upadek z łyżki, a wciąż jest jak nowa, niewgnieciona, apetyczna...
Ostatnio owockami bawiła się z Majką moją 70-letnia ciocia. Ciocia, która pamięta czasy, gdy nie było żadnych zabawek dla dzieci, ciocia, która dla swoje córki też musiała kombinować. Była zachwycona – doceniła pomysł, prostotę, to, jak nienachalnie ta zabawka uczy. I pokolenia łączy, bo ciocia oczywiście została zaproszona na sałatkę...













Owoce, niemieckiej firmy Beleduc można kupić w przepięknym sklepie Pikinini – zresztą tam też działy są poniekąd podzielone na typy „naśladowców” - kucharz, przyrodnik, podróżnik czy artysta.
Zawsze, gdy zawitam na tę stronę – przepadam na minimum godzinkę – tyle pięknych rzeczy, tyle inspiracji!!!


*Majka ma owoce od kilku dni, bawi się nimi codziennie, a ja oczy przecierem za zdumienia, jak szybko jej ręka się uczy, jak z dnia na dzień krojenie wychodzi coraz lepiej i już nie trzeba sobie pomagać ręcznym rozdzielaniem owoców, jak sałatka powstaje coraz szybciej, coraz sprawniej...  

Komentarze