679. WINA WIATRU


ERIC LINKLATER
„WIATR Z KSIĘŻYCA”
SERIA POŻERACZE KSIĄŻEK
(TŁ. ANDRZEJ NOWICKI)
MUCHOMOR, WARSZAWA 2019
ILUSTROWAŁ ZBIGNIEW LENGREN

Z tą grzecznością to jest tak, że nigdy do końca nie wiadomo, czy jest się grzecznym, czy nie. Wydaje się, że tak, że wszystko się robi jak należy, a na końcu i tak okazuje się, że mama będzie zła. Tylko, że to nie zawsze jest wina dzieci. Czasem to po prostu wina wiatru. Takiego wiatru, co wieje z księżyca.
„Z księżyca wieje wiatr – rzekł major. To mi się bardzo nie podoba. Trzeba uważać i być grzecznym, kiedy z księżyca wieje wiatr. Bo jeśli to jest zły wiatr, a ktoś akurat jest niegrzeczny – to może mu dmuchnąć prosto w serce i potem już przez długi, długi czas będzie niegrzeczny.” [s.3]
Major wyjeżdża na cały rok w obce i dalekie kraje, więc tym bardziej niepokoi go fakt, że akurat tuż przed jego wyjazdem zaczął wiać wiatr z księżyca. To nie wróży nic dobrego… Próbuje wymóc na Dorze i Florze, swoich córkach, obietnicę, że będą się dobrze sprawować przez cały wieczór, żeby nie musnął ich nawet podmuch księżycowy… A co one na to? Stawiają sprawę jasno – to będzie bardzo trudne! „Już zawsze tak jest. Choćbyśmy się nie wiem jak starały, zawsze jesteśmy niegrzeczne. (…) Bardzo często, kiedy wydaje nam się, że już na pewno jesteśmy jak aniołki, przychodzi ktoś dorosły i powiada, że jesteśmy nieznośne. Bardzo trudno odróżnić jedno od drugiego.” [s.4] I w ramach projektu „będę grzeczna chociaż póki wiatr nie przestanie wiać” pomagają swemu ojcu w pakowaniu. To ma być niespodzianka. Wszystko po cichutku i bez wiedzy rodziców. Pozwijane w rurkę ubrania układają w kufrze, przykrywają je świeżo uprawnymi białymi koszulami, a na samą górę pakują trzy pary butów. No, zrobione… Potem są jeszcze dzwonki na jabłonce – taki pożegnalny koncert dla taty na do widzenia. Skąd mogły wiedzieć, że dla dorosłych to taki denerwujący dźwięk? I nagle się okazuje, że nie warto było się wysilać i można było po prostu być najzwyczajniej w świecie niegrzeczną. Bo na tej grzeczności to dorośli wcale nie potrafią się poznać! A dalej jest już tylko gorzej… A może lepiej?
Bo zaczyna się prawdziwa „jazda bez trzymanki”. Wspomnę tylko, że Dora wybiera się do Boru Ciemnoboru do Pani Wiedźmy, skąd przynosi czarodziejski płyn. A ten płyn ma taki właściwości, że może zamienić dwie małe dziewczynki na przykład w… kangury! Dlaczego akurat w kangury? Bo mają kieszenie, do których można schować nowiutki zegarek. Co się działo potem? Długo by opowiadać! Ale lepiej przeczytać, bo to książka, która mimo swojego słusznego wieku (lat 76) jest nadal świeża i czyta się ją świetnie.

Między okrzykami niedowierzania (naprawdę to zrobiły?!), wybuchami śmiechu i oznakami zachwytu, warto też zastanowić się, jak to jest z tą grzecznością i niegrzecznością. Dora i Flora robią wszystko z dobroci serca, są miłe, uczynne, ale bardzo żywiołowe i pełne najróżniejszych pomysłów. Zawsze chcą dobrze, ale dorośli przeważnie tego nie rozumieją. Ich stwierdzenie, że w sumie to mogły być niegrzeczne, bo przynajmniej nie byłoby nudno, powinno dać mocno do myślenia. Niby to żart, ale pod spodem jest gorzka lekcja dla nas dorosłych – oceniamy po pozorach. Nie szukamy głęboko. Zawsze mamy tylko jeden, jedyny wzorzec „grzeczności” i nie dopuszczamy odstępstwa od wyznaczanych granic. Nie lubimy mieszania kolorów – zawsze ma być albo czarne albo białe. A przecież nie o to w tym wszystkim chodzi, prawda? Więc może pozwólmy czasem wiać temu wiatrowi...

Okazuje się, że ja bardzo, bardzo lubię, gdy wieje. Zanim przeczytałam „Wiatr z Księżyca” to mi się wydawało, że nie. Ale teraz, gdy poznałam Dorę i Florę, to muszę przyznać, że wiatr jest bardzo twórczy. A najbardziej ten wiatr z księżyca. Dzięki niemu powstała świetna, dowcipna, pełna zwrotów akcji książka. No bo gdyby nie wiało, to jaką książkę byśmy pożerały z taką niecierpliwością, chcąc wiedzieć, co będzie dalej?

Skrótem: co powstanie, gdy do dwóch dziewczynek dodać podmuch wiatru z księżyca? Dwie niegrzeczne dziewczynki! A jak już są dwie niegrzeczne dziewczynki, to musi być mnóstwo przygód! Zamiana w kangury, śledztwo w zoo, niebezpieczna podróż w wagonie towarowym, ratowanie więźniów z miejscowego więzienia, przyjaźń z pumą i sokołem oraz wizyty u Pani Wiedźmy – to tylko część tego, co czeka nas na stronach tej prawie osiemdziesięcioletniej książki. Niech nie zwiedzie Was jej wiek! Jest w niej mnóstwo energii i szalone tempo akcji. I dwie przeurocze bohaterki, którym kibicujemy pomimo ich niegrzeczności. Ilustracje legendarnego Zbigniewa Lengrena dodają smaczku, choć niestety jest ich bardzo mało.

Majka (jednym zdaniem): to jest naprawdę coś extra! Bo Dora i Flora na przykład ratują pumę i sokoła z zoo!

Komentarze