651. NIETOLERANCJA OSOBLIWOŚCI
RANSOM RIGGS
„OSOBLIWY DOM PANI
PEREGRINE T. IV MAPA DNI”
(TŁ. MAŁGORZATA
HESKO-KOŁODZIŃSK I PIOTR BUDKIEWICZ)
MEDIA RODZINA,
POZNAŃ 2019
POMIŃ, JEŚLI ZNASZ
SERIĘ
Long story short
(czyli w poprzednich trzech tomach):
Jacob Portman jest
zwykłym chłopakiem z Florydy. Bogaty, z tak zwanego dobrego domu.
Jest nieśmiały i wiedzie dość nudne życie. Ma tylko jednego
przyjaciela. A właściwie dwóch, jeśli liczyć dziadka. Od zawsze
go uwielbiał – Abe Portman był bajarzem, opowiadał doskonałe
historyjki o swoim pobycie w dziwnym domu dziecka, gdzie kierowniczką
była pani Peregrine. Podobno wraz z nim w owym osobliwym domu
mieszkała na przykład dziewczynka, co umiała wykrzesać ogień na
dłoniach, dziewczynka, która latała, chłopiec, który potrafił
ożywiać zmarłych i jeden niewidzialny. Kiedyś Jacob mu wierzył –
dziadek zawsze na dowód pokazywał czarno-białe zdjęcia. Ale z
biegiem lat zrozumiał, że dziadek ma po prostu bujną wyobraźnię.
Owszem, dalej się z nim świetnie bawił, uwielbiali razem rysować
mapy i jadać wspólnie obiad w ulubionej restauracji – zawsze w
tym samym boksie, gdzie zawsze zamawiali to samo danie. Ale im był
starszy, tym dziadek lepiej rozumiał, że jego opowieści już nie
działają na wnuka tak, jak kiedyś. W końcu przestał je
opowiadać.
Pewnego dnia, gdy
Jacob akurat układał wielką wieżę z pieluch w rodzinnej aptece,
dziadek zadzwonił do niego, spanikowany. Mówił coś, że chcą go
dopaść i że Jacob nie powinien zbliżać się do jego domu.
Zrezygnowany chłopak, przejęty stanem dziadka, pojechał go
uspokoić, ale na miejscu znalazł już tylko rozszarpane ciało w
lesie za domem i jakiś dziwny kształt pomiędzy drzewami. Ostatkiem
sił dziadek powiedział mu jakieś dziwne rzeczy, jakby zaszyfrowaną
wiadomość. Wspomniał o pani Peregrine i o tym, że Jacob „powinien
ich ostrzec”. A potem umarł. Już wkrótce okazało się, że
wszystkie historie dziadka były prawdziwe, a Jacob jest osobliwcem.
Osobliwcy to osoby,
które mają specjalne moce: na przykład samoistnie goją im się
rany, albo są ludźmi-gumami, albo mają sny-przepowiednie. Jako, że
normalni ludzie się ich boją i tępią, osobliwcy muszą się
ukrywać. Mieszkają w pętlach czyli zakrzywieniach czasowych – to
jeden i ten sam dzień, który powtarza się wciąż na nowo. I
dzięki któremu osobliwcy nie starzeją się. Dłuższe wyjście
poza pętlę oznacza bowiem dla osobliwców przyspieszony rozkład –
dosłownie zamieniają się w proch. Pętle tworzą ymbrynki, kobiety
o wielkiej wiedzy i zdolnościach, których misją jest opieka nad
osobliwymi dziećmi, ratowanie ich przed normalnym światem. Jacob
trafił do domu pani Peregrine, do roku 1940, w którym kiedyś
mieszkał jego dziadek. To tam szkolił swoje zdolności – potrafił
rozmawiać z głucholcami. A głucholce to potwory, stworzone do
zabijania osobliwców. Jeśli zjedzą ich wystarczająco dużo
ewoluują w upiory. Głucholce zostały stworzone przez braci pani
Peregrine, żądnych władzy absolutnej, kierowanych pragnieniem
dostania się do biblioteki dusz, gdzie spoczywają dusze
najstarszych i najpotężniejszych osobliwców. To dzięki Jacobowi i
jego niezwykłym zdolnościom zostali pokonani. Po drodze jednak
wiele pętli uległo zniszczeniu, więc teraz cały osobliwy świat
musi zacząć je odbudowywać. Jacob zaś musi zdecydować, czy
zostać na zawsze w przeszłości, z osobliwcami i swoją ukochaną –
Emmą, panią Peregrine i innymi osobliwcami, czy wrócić do domu,
do rodziców i normalnego życia. Z jednej strony kochał Emmę –
mimo że on był nastolatkiem, a ona miała ponad 80 lat, choć
zamknięta w ciele dziewczyny. Nie umiał sobie już wyobrazić
leniwych dni na słonecznej plaży i dorywczej pracy w aptece.
Jedzenia pizzy i chodzenia do szkoły. Przecież podróżował w
czasie, zabijał głucholce, stracił przyjaciółkę! Ale z drugiej
czuł, że rodzice są dla niego ważni. Osobliwcy podkreślali, że
żaden z nich nie miał kochającej rodziny, że doznali tylko krzywd
i prześladowania. Ale Jaocb szukał złotego środka. W końcu
zdecydował się powiedzieć rodzicom prawdę. Bez przemilczeń.
Pragmatyczne, „zwykłe” umysły rodziców nie przyjęły tej
prawdy. Jacoba przy pomocy dwóch wujków zapakowano do samochodu i
właśnie ruszali w drogę do szpitala psychiatrycznego – bardzo
drogiego, prywatnego, ale zamkniętego… bez możliwości wyjścia i
komunikowania się.
„MAPA DNI” SIĘ
ZACZYNA...
I w tym właśnie
momencie zaczyna się część czwarta Osobliwego domu pani
Peregrine: „Mapa dni”.
Auto zostaje
zatrzymane przez Brownyn, silną dziewczynkę, a Jacob oswobodzony.
Okazuje się, że całkiem niedaleko jego domu jest pętla, że
będzie mógł podróżować między światem osobliwców a światem
normalnych ludzi. A do tego osobliwcy z pętli pani Peregrine w
wyniku wybuchu w bibliotece dusz, nie starzeją się już poza
pętlami. Dzięki temu, po raz pierwszy od osiemdziesięciu lat, Emma
jest prawdziwą nastolatką! Jacob dostaje od pani Peregrine zadanie
– ma nauczyć swoich przyjaciół „zasad codzienności”, tak,
żeby mogli żyć normalnie w teraźniejszości. Przez przypadek, w
drodze do centrum handlowego, przyjaciele trafiają do domu dziadka
Portmana. Odżywają wspomnienia. I okazuje się, że dziadek Jacoba
uczestniczył w misjach ratowania osobliwych dzieci. Jacob wierzy, że
Abe chciał, by to on kontynuował jego dzieło. W końcu znalazł
sposób na życie! W końcu wie, kim ma być! Wbrew poleceniom pani
Peregrine wyrusza w podróż po południowej Ameryce, żeby uratować
jakiegoś osobliwca. Nie zdaje sobie sprawy, że świat amerykańskiej
osobliwości to świat bez prawa.
Pierwszy raz
słuchałam „Osobliwego domu pani Peregrine” czytanego przez
Krzysztofa Banaszyka (ileż wtedy straciłam nie widząc zdjęć!
Choć jeśli chodzi o nadążaniie za fabułą, w niczym to nie
przeszkadzało). Często włączałam sobie płytę w aucie.
Pamiętam, że gdy zbliżałam się do końca książki, akurat
wracałam tym autem do domu. Po 22. Zaparkowałam i siedziałam na
pustym parkingu, bo musiałam koniecznie wysłuchać końcówki. Nie
mogłam się oderwać! Przed przeczytaniem czwartego tomu chciałam
sobie przypomnieć całą serię, bo szczegóły zatarły mi się w
pamięci. Usiadłam i przez tydzień czytałam, z przerwami na
normalne życie. Znów nie mogłam się oderwać!
Doceniam pomysł
Ransoma Riggsa na tę powieść – z pomocą kolekcjonerów
skompletował zbiór dziwnych, niepokojących, fantastycznych zdjęć
sprzed wielu lat (w czwartym tomie po raz pierwszy pojawiają się
fotografie kolorowe) i dorobił do niego dziwną, niepokojącą,
fantastyczną opowieść (zakładam, że to świetny sposób na
„niemoc twórczą” - gdy nie wiesz, jak dalej mają się potoczyć
losy bohatera, grzebiesz w pudle ze zdjęciami i znajdujesz
odpowiedź). Ile tu napięcia, zwrotów akcji, pościgów, ran,
śmierci i wybuchów (uwaga! drastyczne sceny, przemoc i narkotyki)!
Ile szaleńczej, brawurowej odwagi! Ile determinacji i chęci
udowodnienia sobie i innym, że się coś znaczy! Ile motyli w
brzuchu, które tak delikatne skrzydełka mają tylko gdy ktoś kocha
pierwszy raz! Ile niezgody na świat! Ile dylematów! Ile
cierpliwości i wytrwałości w dążeniu do celu! Ileż młodzieńczej
głupoty i „wiem lepiej”! Ileż lekcji, które daje życie! Ile
osobliwości! A ile normalności, która nie powinna nosić tego
miana… Bo dla mnie to książka przede wszystkim o tolerancji.
Dlaczego osobliwcy muszą ukrywać się w pętlach, czego przyczyną
było powstanie głucholców i upiorów? Dlatego, że byli
nieakceptowani, zastraszani, torturowani, niekochani. Uciekli przed
tak zwanymi normalnymi ludźmi. W „Mapie dni” ta nietolerancja
odbija się podwójnym echem – Jacob z przyjaciółmi podróżują
przez amerykańskie południe, w czasach, gdy „kolorowi” nie są
obsługiwani w „szanujących się” sklepach. Więc mimo
fantastycznej otoczki, jaką Riggs nałożył na fabułę, ja wierzę,
że Abe mówił prawdę. I że osobliwcy wciąż mieszkają wśród
nas. I czekam już z niecierpliwością na piąty tom, żeby Noor i
Jacob odnaleźli V. Kim jest V.? Kim jest Noor? „Mapa dni” czeka…
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...