650. I JA SIĘ ZGADZAM Z TĄ DECYZJĄ!
Jest gdzieś taka
ulica. Balonowa. Jest gdzieś na tej ulicy dom. Pod piątką. Dwa
piętra, parter i poddasze. Jedenaście mieszkań. Co dzieje się w
środku? Proszę, proszę, można wejść, usiąść i popatrzeć,
posłuchać. A nawet potańczyć. Mieszkańcy Balonowej 5 tylko z
pozoru wydają się groźni (jak Czarna Pantera czy Nietoperz) albo
odrażający (jak rodzina Pająków – mama, tata i dziewięcioro
dzieci). W rzeczywistości każdy z nich to fascynująca istota!
Każdy z nich ma pasję i jest naprawdę świetny w tym, co robi:
Małpy spod dwójki pieką wyśmienite ciasta, Kot spod czwórki
nagrywa głosy ptaków, a Mysz z parteru jest raperem.
Na Balonowej 5 jest
uroczo! Bo ta książka jest urocza! Prosta, zabawna i doskonale
narysowana. Nic dziwnego, że ilustracja Gosi z „Balonowej 5”
jedzie na wystawę do Bolonii na najważniejsze na świecie targi
książki dziecięcej. I ja się zgadzam z tą decyzją! Gosia ma
swój styl, swoją wizję twórczą i jest konsekwentna. Ostatnio
przeczytałam, że postanowiła sobie kiedyś, że będzie
ilustrowała tylko dobre, wartościowe książki i że na razie jej
się to udaje. I oby udawało jej się zawsze.
Czytanie „Balonowej
5” to zaspokajanie tego pragnienia, które jest w większości
ludzi – gdy idziesz ulicą, mimowolnie zaglądasz w okna i
zastanawiasz się, co robią mieszkańcy, jak są urządzone ich
domy, co lubią i jakie mają książki na półkach. Balonowa 5 stoi
otworem. Więcej, mówi: „wejdź! Jesteś mile widzianym gościem!”.
Pamiętam swoje
dzieciństwo w bloku. Wiedziałam, że sąsiedzi z parteru prowadzą
księgarnię, a pani spod 13 pracuje w domu towarowym. Znałam imiona
wszystkich dzieciaków w promieniu dwóch czy trzech klatek
schodowych. Z sąsiadami łączyła nas ta wyjątkowa sąsiedzka
więź: pożyczaliśmy sobie cukier, dzieliliśmy się ogórkami,
kwiatami i czereśniami z działki. I zapraszaliśmy się na ucierane
ciasto z truskawkami. Gdy czytam tę książkę czuję tamtą
sympatię. Chyba nie bez znaczenia jest fakt, że Pasiński i Herba
zadedykowali tę książkę swoim przyjaciołom. Bo to taka książka,
którą dedykuje się „swoim ludziom”. Na Balonowej 5 stworzyła
się mikrospołeczność. Taka, o jakiej każdy z nas skrycie marzy.
Taka, o jaką trudno w tych anonimowych czasach. Prędzej zamówimy
paczkę cukru z pobliskiego marketu, którą przywiezie nam anonimowy
kierowca Ubera, niż zapukamy do drzwi sąsiada. Tak jest
przynajmniej w dużych miastach. Brakuje wspólnot. Dlatego tak
ciepło myślę o Balonowej 5. Dlatego z wielką chęcią znalazłabym
się na tej ulicy pod piątką o godzinie osiemnastej na tarasie, bo
tam co tydzień… E… Nie… Zobaczcie sami...
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...