625. MAMA MU JAKO TERAPEUTKA CZYLI WODNA ZJEŻDŻALNIA OKIEM DOROSŁEGO


JUJJA WIESLANDER
„MAMA MU NA ZJEŻDŻALNI”
(TŁ. MICHAŁ WRONEK-PIOTROWSKI)
ZAKAMARKI, POZNAŃ 2019
ILUSTROWAŁ SVEN NORDQVIST

Z Mamą Mu już dawno przeszłyśmy na ty. Znamy się przecież od dawna. Bywały dni, które spędzałyśmy ze sobą od świtu do zmierzchu. Czasem nie widziałyśmy się kilka miesięcy, ale zawsze wiedziałam, gdzie jej szukać w razie potrzeby. Chętnie sprawdzam co u niej, za każdym razem, gdy daje znać o sobie.
Tym razem udała się na zjeżdżalnię. Myślę, że to działo się jakoś na początku lata, w pierwsze ciepłe dni. Dzieciaki kąpały się w jeziorze i zadowolone zajeżdżały z wielkiej zjeżdżalni do wody. Mama Mu jak zwykle obserwowała je z ukrycia, a gdy rozeszły się do domów, sama postanowiła spróbować. Jak to zwykle u Mamy Mu bywa, pojawił się zaraz Pan Wrona. Ten głos rozsądku. „Jesteś krową, tobie tego nie wolno!”. Jasne, że ma rację, bo Mama Mu Mu ma szerokie boczki i waży dużo więcej niż cała gromada dzieci razem wzięta. Ale przecież to takie… ekscytujące!
Myślę, że Mama Mu to symbol dorosłego. Takiego dorosłego, który nie zatracił w sobie dziecka. Który ciągle ulega jego zachciankom, realizuje jego szalone pomysły. Mama Mu to taki trochę dorosły, który nie wybawił się w dzieciństwie. Który może nie miał pod ręką zjeżdżalni wodnej, a teraz bardzo, bardzo chce sprawdzić, jak by to było, gdyby miał. Oczywiście, że trochę jest mu wstyd i trochę się krępuje. Dlatego czeka, aż wszystkie dzieci pójdą do domu i nikt nie będzie mógł na niego patrzeć. A Pan Wrona? To poczucie wstydu u tego dorosłego. Za stary, za gruby, nie wypada mi, ile ja mam lat, trzeba było to zrobić 20 lat temu – to te wszystkie w-głowie-szepty, które słyszymy, gdy chcemy zrobić coś szalonego, czego nie powinniśmy - tylko z powodu wieku (jeździć na sankach, huśtać się, konstruować domku na drzewie). Ileż razy chciałam z moją córką poszaleć na tych wszystkich super placach zabaw, ale zabrakło mi odwagi i siedziałam na ławce! Ale jest bardzo dobra wiadomość – Pan Wrona zawsze ulega! Czasem trzeba użyć wobec niego podstępu, czasem przez przypadek, ale Mama Mu zawsze dopina swego! (Ileż to razy przełamałam poczucie wstydu i wskakiwałam na tyrolkę albo na wielką huśtawkę-gniazdo!) Inna sprawa, jak to się kończy (nie chciałabym zdradzać szczegółów, ale dość łatwo wyobrazić sobie, co się stanie, gdy kilkuset kilogramowa krowa zjedzie po wodnej zjeżdżalni…). Ale na samym samym końcu zawsze wszystko jest dobrze. Mama Mu jest usatysfakcjonowana, pełna nowych wrażeń, szczęśliwa, że spróbowała. Nigdy nie żałuje! I jest coś jeszcze – wszyscy, którzy, tak, jak ja, podglądają Mamę Mu, dobrze się bawią. I nabierają wiary, że mogą wszystko! Prosta rada – bądź jak Mama Mu! Mama Mu terapeutką dorosłych!







Komentarze