699. TYDZIEŃ Z DWOMA SIOSTRAMI: W WEEKEND ROZWIĄZUJEMY KRYMINALNĄ ZAGADKĘ

 

MARTYNA SKIBIŃSKA

„WYJAŚNIJ TO, LOTKO!”

DWIE SIOSTRY, WARSZAWA 2020

ILUSTROWAŁA AUTORKA


Lotka mam jedenaście lat, przyjaciółkę Wandę, siostrę bliźniaczkę, młodszego brata, niezorganizowaną mamę i spokojnego tatę, chodzi do piątej klasy, ubiera się tylko na czarno i czyta kryminały, szczególną estymą darząc serię o inspektorze Mrocku (czytuje te książki pod ławką na nudnych lekcjach). Jej życie nie obfituje w żadne spektakularne wydarzenia, dopóki pewnego zwykłego, zdawałoby się, poniedziałku, w szkole nie psuje się elektroniczny dzwonek. Dzwoni co dziesięć minut, nauczyciele przestają panować nad uczniami i w końcu wszystkie lekcje tego dnia zostają odwołane. A to dopiero początek. Bo we wtorek w szkole pojawia się… W środę natomiast… A w czwartek z kolei…

Co to, to nie! Oczywiście, że nie zdradzę, jakie nieprzewidziane okoliczności dezorganizują życie szkolne, rozsadzają od środka system edukacji i sprawiają, że nikt nie jest w stanie prowadzić normalnych lekcji. Zdradzę jedno – o to, że szkoła nie może funkcjonować normalnym trybem: od poniedziałku do piątku, 45 minut lekcji, 10 minut przerwy, „dzwonek jest dla nauczyciela nie dla uczniów”, „nie siadać na parapetach”, nakazy, zakazy, „wstań”, „usiądź” i „do odpowiedzi” – zostaje oskarżona Lotka. Żeby ratować swoje dobre imię i żeby móc nadal ukrywać się w tłumie w swoich ciemnych ubraniach i czytać pod ławką kryminały, Lotka rozpoczyna prywatne śledztwo. Jej nos detektywki-amatorki podpowiada, że za tymi wydarzeniami faktycznie nie stoi przypadek, tylko któryś z uczniów. Ewentualnie woźny, niezbyt zadowolony z elektronicznego dzwonka, który wyręcza go w pracy. Teraz dziewczyna musi tylko zdobyć dowody, wskazać winnego i sprowadzić rozbrykaną szkołę na poprzednie, utarte szlaki. Okazuje się jednak, że to nie takie proste jak w książkach. A do tego szkoła w nowym wydaniu nie jest w sumie taka zła…

Całkiem przyjemna to była lektura. Co prawda domyśliłam się niemal od razu „kto zabił”. Ale od wątku kryminalnego bardziej zainteresował mnie wątek naprawiania edukacji, efektu wow w nauczaniu (autorem tej „metody” jest Przemek Staroń), niekonwencjonalnych metod przekazywania wiedzy. Autorka pokazuje, że polska szkoła kuleje na jedną nogę, a z drugą też nie jest najlepiej. Że wymaga reformy, że nie może wyglądać tak, jak 50 lat temu, bo zmienili się uczniowie i świat dookoła. Obnaża śmieszności i odwieczną walkę uczniów z nauczycielami i nauczycieli z uczniami. Te ciągłe podjazdowe bitwy, oparte na jakimś skostniałym, starym planie. A przecież można stanąć po tej samej stronie okopu i okaże się wtedy, że dzieci są żądne wiedzy, że uczą się chętnie, zdobywają nowe umiejętności. To nie jest szkoła idealna, ale przez tydzień szkoła Lotki jest szkołą, która w stronę ideału wyciąga schody, okna, dach i piwnice.

Czytelniczka lat osiem była bardzo ciekawa, jak rozwiąże się zagadka kryminalna. Można więc powiedzieć, że każda znalazła w tej powieści coś dla siebie. Obydwie nas nudziły fragmenty z kryminału o inspektorze Mrocku, który czyta Lotka. Niepotrzebnie wybijały z rytmu lektury. Na skrzydełku książki czytam, że autorka jest „doradczynią firm odpowiedzialnych społecznie” i chętnie widziałabym ją na stanowisku doradczyni szkoły, jako instytucji. A ten kryminał wrzuciłabym pod choinkę dyrektorkom i dyrektorom szkół – może zaczerpnęliby jakieś pomysły na metamorfozę swoich placówek?


Skrótem: Kryminał dla młodszej młodzieży. Zabawny, poprawny, skonstruowany według prawideł sztuki. Zarazem gotowy podręcznik reorganizacji szkół polskich. Młodszy czytelnik weźmie z tej książki kryminalną intrygę, starszy krytykę systemu edukacji. Obydwoje odrzucą wstawki z rzekomego kryminału, który czyta główna bohaterka (wskazówka: można pominąć fragmenty zapisane kursywą). Dowcipne rysunki to dodatkowy smaczek.





Komentarze