536. MA.MA
HÉLÈNE
DELFORGE
„MAMA”
(TŁ.
MAGDALENA I JAROSŁAW MIKOŁAJEWSCY)
MEDIA
RODZINA, WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁ
QUENTIN GRÈBAN
Wiedziałam już, że
jesteś. Przykładałam rękę do brzucha i chciałam być naraz tu i
w środku samej siebie, żeby zobaczyć Cię jak najszybciej i
wiedzieć, jaki masz kolor oczu.
W którym momencie
zostałam mamą? Wtedy, gdy się urodziłaś? Wtedy, gdy dowiedziałam
się, że jesteś? Wtedy, gdy oplotłam nogami Twojego ojca? Oglądam
się przez ramię, ale nie umiem powiedzieć, kiedy po raz pierwszy
się tak nazwałam…
Noszę w sobie dużo
obrazów – są lekkie i ciężkie, czarno-białe i kolorowe,
prześwietlone zachodzącym słońcem i ciemne od głębokich nocy, w
których zapominałam, jak się śpi. Chętnie wyrzuciłabym te
brudne, na których niewiele widać, albo widać zmęczenie, stres i
otwarte do krzyku usta. Ale przypominam sobie, że żadna matka nie
jest doskonała, że z tego też się składam. Układam je z
powrotem w sobie i wierzę, że kiedyś je oswoję.
Ile razy w życiu
usłyszałam słowo „mama” z Twoich ust? Ciekawe, czy ktoś
prowadzi rejestry i na końcu drogi poda mi dokładną liczbę,
łącznie z tymi razami, gdy nie zdążyłaś dokończyć sylaby, a
ja już byłam przy Tobie.
Lubię iść z
koleżankami na piwo. Językiem wcierać gorzki płyn w podniebienie,
śmiać się i przeklinać, tańczyć bez butów w ulubionej knajpie.
Lubię to, gdy wiem, że Ty i Twój ojciec zasnęliście razem nad
książkę. I gdy wiem, że wrócę do domu, zajrzę do Twojego
pokoju i będziesz tam, choć we śnie, gotowa do dobra-noc-nego
pocałunku. Zawsze całuję Cię na dobranoc.
Nie umiałam
kołysanek i czasami nocą śpiewałam Ci kolędy. Albo wyglądałam
przez okno i wyśpiewywałam wszystko to, co widziałam za szybą, w
świetle latarni.
Tak bardzo lubię
Cię przytulać, tak idealnie pasujesz do mojego ciała.
„Wykapana mama!”
- słyszę, gdy idziemy razem za rękę. Uśmiecham się tak szeroko,
że nie mam już więcej buzi. Taka duma z naszej nierozłączności.
Czy wiesz, że
obojętnie, co mi się w życiu przytrafi, to już zawsze, na zawsze
będę „mamą” i nic tego nie zmieni? To taki dar, mieć w życiu
chociaż jedną stałą rzecz.
Ta książka
wywołała we mnie lawinę myśli, słów, strzępki zdań, okruchy
domorosłej poezji, kilka łez, które spadły na przewracającą
kartki dłoń, tę emocjonalną burzę, która kazała mi biec do
dziecięcego pokoju i sprawdzić, czy na pewno jest tam moja Córka i
czy sobie nie wymyśliłam tego szczęścia.
To kawałeczki
historii, poskładane w słowo „mama”. To różne kobiety, które
łączy to, że są matkami, zamknięte na kartach jednej książki.
Gdyby stanęły obok siebie, różniłoby je zapewne wiele – kolor
skóry, model wychowania, długość włosów, ubiór, ale
pozostałoby jedno – miłość do dziecka. Bezgraniczna, choć
czasem bardzo, bardzo trudna. Ja też staję w tym szeregu. Oglądam
się ciekawie na pozostałe, porównuję, oczywiście, że porównuję,
ale jednego porównać się nie da – siły uczucia. Każda kocha,
choć każda na swój sposób. To taka trochę poezja, trochę proza,
impresje, miniatury, które mówią o miłości matki do dziecka i
dziecka do matki. O bólu rodzicielstwa i o tym, że to
najpiękniejsza przygoda, jaka może spotkać matkę. Wzruszająca,
nostalgiczna, czasem słodka, czasem jak piołun.
I te zachwycające,
olśniewające ilustracje! Same w sobie są historiami, dopowiadają
wszystko to, czego nie mieszczą kalekie, ograniczone słowa. Od
kilu, kilkunastu dni znajduję tę książkę wszędzie – leży na
parapecie, na stole w kuchni, na szafce nocnej, na poduszce, na
pralce, pod talerzem z zupą. Przeglądam ją, tysięczny raz, czasem
od deski do deski, czasem tylko wyrywkowo, zatrzymując się na
jednym, dwóch obrazach. Czytam lub tylko patrzę. I odkładam ją
tam, gdzie właśnie stałam. A potem bezwiednie przenoszę dalej. Po
prostu chcę być blisko niej, bo człowiek chce być jak najbliżej
piękna.
Zajrzałam tutaj, by przeczytać recenzję książki, a dostałam dużo więcej. Piękny tekst i piękna książka.
OdpowiedzUsuńCzarujesz słowami i emocjami! Uwielbiam Twoje recenzje, M.
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz o tej książce. Wróciłam do niej ostatnio, bo zmarła mama mojego męża. Nagle i zbyt młodo. Czytam, rozmyślam, próbuję wczuć się w to, co czuje on. Jak źle być tutaj bez czułej obecności tej osoby, która kocha po prostu za to, że się jest.
OdpowiedzUsuńZapowiada się pięknie. Poszukam.
OdpowiedzUsuń