306. ELEMENTARZ Z ALĄ

CZESŁAW JANCZARSKI
„JAK WOJTEK ZOSTAŁ
STRAŻAKIEM”
NASZA KSIĘGARNIA,
WARSZAWA 2016
ILUSTROWAŁA
MARIANNA SZTYMA
ALINA I CZESŁAW
CENTKIEWICZOWIE
„ZACZAROWANA
ZAGRODA”
NASZA KSIĘGARNIA,
WARSZAWA 2016
ILUSTROWAŁA
AGNIESZKA ŻELEWSKA

Po części ta
sytuacja przekłada się na książki. Na wszelkie wydania „z tymi
samymi rysunkami”, które wyszukuje się w antykwariatach (albo
kupuje czasem z bajońskie sumy na portalach aukcyjnych). Na
„Elementarz”, bo jak go nie będzie, to nie ma przecież szans,
by nauczyć się literek. I jak nie będzie Ali, to jak opanować A
literkę? To oczywiście można drążyć psychologiczną łopatką –
jeśli miało się szczęśliwe dzieciństwo, chce się do niego
wracać i wierzy się, że to, co nas ukształtowało jest dobre dla
następnych pokoleń. Bla, bla, bla.
Oczywiście, że
„Ala ma kota” to najważniejsze zdanie „Elementarza”
Falskiego (którego nota bene nie było w pierwszym wydaniu…), że
Lassie zawsze wraca, a pies jeździ koleją i to jak synonim 100%, że
najpiękniejsze rude włosy ma Ania z Zielonego Wzgórza i że „Im
bardziej prószy śnieg, tym bardziej sypie śnieg” (źródło
cytatu jest oczywiste i w oczywistym tłumaczeniu - nie będę się
ośmieszać przytaczając je).
Nie mniej jednak
bohaterowie z lat dziecięcych, są już dorośli. Czasem starzy.
Mówią językiem niezrozumiałym, mają przestarzałe poglądy na
świat, zabawy i obowiązki (ostatnio dziesięcioletni syn koleżanki
zastanawiał się, czytając „Chłopców z placu broni”, po co
zbierać kit?).
Jak zaradzić, jak
wyjść z impasu, jak znaleźć środek złoty, nie pozłacany?
Nasza Księgarnia
wpadła na świetny pomysł. Wyciągnęła z dna szafy te wszystkie
Szewczyki Dratewki, czarne owieczki, Wojtków, co marzą, by być
strażakami i pingwiny, które pewien profesor zamknął w lodowej
zagrodzie i dała im nowe ubrania. Współczesne. Piękne.
Niebanalne. Oczywiście takich zabiegów jest tysiące. Kolejny
Brzechwa w koszmarnej oprawie komputerowych obrazków, twory
grafików, nie ilustratorów, tysięczne wydania tej samej
literatury. Ale Nasza Księgarnia postawiła na jakość. Zaprosiła
do współpracy ludzi pasją, z sercem, z pojęciem o technice, z
pobrudzonymi od kredek/farb/kleju palcami. Takich, którzy na pewno
przed zilustrowaniem książki ją czytają i zastanawiają się, jak
zakomponować stronę, jak wydobyć z bohaterów istotne cechy
pociągnięciem pędzla. Zaprosiła profesjonalistów, ilustratorów
książek dla dzieci z doświadczeniem. Powstała bardzo dobra seria
– dobra, bo piękna. A jak piękna, to i tekst zyskuje. Zyskuje
nowych czytelników. Takich, którzy po latach będą szukać w
internecie wydania „Zaczarowanej zagrody” z ilustracjami
Żelewskiej i będą mieli przed oczami Wojtka Sztymy.
I choć akurat na
czarną owieczkę Orłowskiej-Gabryś się nie zamieniam, to
doskonałą Żelewską przyjmuję, jak swoją.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...