652. CZY BYŁY ZŁYMI MATKAMI?


PIOTR WAWRZENIUK
„TRAMWAJARKA I INNE MATKI PRL”
SERIA PILOTKA, TOM V
POŁAWIACZE PEREŁ, WARSZAWA 2019
ILUSTROWAŁA DOROTOA WOJIECHOWSKA-DANEK

Seria Pilotka to nie są takie zwykłe książeczki dla dzieci. To są książki – przemytniczki. Przemycają na przykład (i w pierwszej kolejności!) feminatywy – te strasznie źle układające się na języku formy żeńskie, które uwierają jak szew w źle dobranych ósmomarcowych rajstopach, o których część użytkowników polskiego mówi jak o czymś zbędnym i nienaturalnym. Po drugie przemycają dumę z bycia kobietą. Po trzecie może trochę feminizm. Po czwarte umacnianie dziewczynek w wierze w siebie: możecie wszystko! jesteście zdolne gasić pożary, latać w kosmos i zdobywać szczyty!
No ale teraz to już przesadzili! Teraz Poławiacze pereł wydali książkę o kobietach w PRL, a wśród nich traktorzystka, taksówkarka, ale też spekulantka, cinkciarka, agitatorka czy meliniarka („Moja mama jest meliniarką. Mówi, że jest jak oaza na pustyni. Gdy wysycha źródło moich szkolnych pomysłów, mama mi dolewa.”)!
Szczyt! Takie rzeczy – dzieciom!!!!
Oburzenie!
Trzaskanie drzwiami!
Palenie na stosie całej serii Pilotka w akcie protestu (tomów cztery).
Tylko dlaczego? Wydawnictwo lojalnie ostrzega: to nie jest łatwa książka! I jest zdecydowanie dla starszego czytelnika, niż dotychczasowe tomy. Wiedzą, że jest kontrowersyjna. Wiedzą, że wydając „Tramwajarkę” trochę grzebią palcem w ranie. Bo z historią zawsze jest ciężko. To już było (i nie wróci więcej). Trzeba zapomnieć, bo nie ma co rozpamiętywać. Czasem nie ma już nawet z kim skonfrontować. A do tego w przypadku „matek PRL” ta historia jest taka niedawna (i taka bolesna!), taka niejednoznaczna. Niby to już strupek, ale jeszcze łatwo go oderwać i leci krew. Bo donosicielką mogła być nasza mama, spekulantką nasza babcia, a meliniarką ciocia.
Kobiety przedstawione w poprzednich tomach, te strażaczki, chemiczki, uczestniczki formuły 1 czy prezydentki były przykładami do naśladowania, szlachetnymi, silnymi, dumnymi z siebie. Jeden do jednego – bierzesz i uznajesz za swój ideał, do którego będziesz dążyć. A jakie są te? Tramwajarki i traktorzystki? Suwnicowe, wozaczki i prywarciarki? Po co je przywoływać? Po co rozdrapywać, zdzierać te strupy, jątrzyć?
A czemu przyklepywać z uśmiechem na ustach? Przecież tak było! Takie kobiety istniały. I bywały wtedy (może wciąż) z siebie dumne.
Czy były złymi matkami? Gorszymi od leśniczki, złotniczki czy informatyczki? Nie! Były tak samo dobrymi. Były „kobietami na miarę swoich czasów”. Głupio byłoby je wymazywać i przemilczać. Czy możemy je oceniać? Myślę, że nie do końca. Chociaż właśnie to powinno być tematem dyskusji z dzieciakami, z którymi będziemy czytać tę książkę (wydawnictwo rekomenduje dolny wiek czytaczo-słuchaczy jako trzynaście lat).
”Tramwajarka i inne matki PRL” to książka niepozorna, kilkudziesięciozdaniowa (tak, można z łatwością policzyć zdania). Jak zwykle dowcipna – jak zwykle Piotr Wawrzeniuk doskonale się bawi słowem (wciąż zadziwia mnie jego wyczucie języka, docenienie plastyczności polszczyzny – podwójnie, jeśli uświadamiam sobie, że mieszka od 30 lat w Szwecji). Jak zwykle prześlicznie zilustrowana przez Dorotę Wojciechowską-Danek. Ale tym razem to nie jest książka na „dobranoc, mamusia idzie napić się wina i obejrzeć film”, ale książka „porozmawiajmy o tym”. Tym razem jest mocna, osadzona w konkretnych realiach (zarysowanych również w paru zdaniach), wydana specjalnie dla uczczenia trzydziestej rocznicy upadku PRL. I uważam, że to doskonały sposób na świętowanie tego wydarzenia – nietuzinkowy, niestandardowy, z przytupem. Pomówmy o kobietach!







Książkę można kupić tylko w wydawnictwie (nie można jej znaleźć w szerokiej dystrybucji). Wydana w limitowanym nakładzie 1500 egzemplarzy – każdy ręcznie numerowany.

Komentarze