466.WEEKEND Z MISIAMI: SOBOTA

RYSUNKI PIOTR NOWACKI
SCENARIUSZ MACIEJ JASIŃSKI
KOLORY TOMASZ KACZKOWSKI
„MIŚ ZBYŚ NA TROPIE. SKARB KAPITANA CZARNOFUTRZASTEGO”
KULTURA GNIEWU, WARSZAWA 2017
SERIA KRÓTKIE GATKI

Jeden z ulubionych współczesnych misiów powraca w czwartym tomie!
Była już zwyczajna sprawa, na zwyczajnym terenie, ot, w ulu, z którego ktoś kradnie miód. Był już Dziki Zachód i legendarna figurka Złotego Sokoła. Był już nawet Kosmos i znikające żarówki… Teraz czas na kolejny motyw – znany, wyeksploatowany, taki, o którym zawsze myśli się – „nie wyciśniemy już więcej!”. Piraci! A więc wiadomo: mapa skarbów, czaszki ze skrzyżowanymi piszczelami, przepaska na oku, okręt piracki i piękna dziewczyna! No i oczywiście sam skarb – złoto, klejnoty, monety i inne kosztowności, koniecznie w charakterystycznej skrzyni. No i zupełnie obowiązkowo i bez dyskusji musi być drewniana noga! W innym wypadku komiks o piratach się nie liczy! Nie inaczej jest więc w przypadku Misia Zbysia – stałe motywy przewijają się w dymkach i na obrazkach. Ale ani trochę nie jest nudno!
Oto nasza dwójka bohaterów pracuje nad zagadką fali upałów, która nawiedziła miasto. Siedzą sobie nad wodą, zastanawiając się nad możliwymi tropami, gdy wtem słyszą wołanie o pomoc! Okazuje się, że to Lupa, córka kapitana Czarnofutrzastego. Zbyś i Mruk uratowali ją przed porwaniem. A kilku łasych na bogactwo osobników z chęcią porwałoby Lupę, a jeszcze lepiej mapę, którą dostała od ojca przed jego śmiercią – mapę skarbów! Niestety, Lupa nie bardzo wie, jak odczytać mapę i dostać się do skarbu. Ale skoro Zbyś i Mruk są detektywami, to może mogłaby liczyć na ich pomoc? Oczywiście, nie ma sprawy, proszę bardzo… Dzielni miś i borsuk okrętują się na statku Lupy i ruszają po przygodę...
Dlaczego w przypadku „Misia Zbysia” komiks o piratach nie jest nudny, mdły, wtórny?
Po pierwsze dlatego, że to komiks skierowany do najmłodszego odbiorcy – i jest dokładnie dla niego przygotowany. Kolejny raz to duże komiksowe okienka, za którymi łatwo nadążyć, proste dialogi, bardzo kolorowe plansze. Dzięki temu, że to komiks przystosowany dla „maluchów”, nie mają problemu z nadążaniem za akcją. Do tego, ponownie jak zwykle, jest wyszukiwanka. I kilka żarcików sytuacyjno-słownych. I nawet element dydaktyczny – numer 112 pod który Zbyś radzi zadzwonić Mrukowi kiedy to…
A właśnie… kto rozwiązał zagadkę przed Mrukiem i Zbysiem, no kto? Kto wiedział, że największym złoczyńcą jest…? Że taki fortel, taki suspens, takie rozwiązanie zagadki? No ja nie wiedziałam… Że niby dla najmłodszych? Że niby jak się czyta dużo kryminałów to zna się już te wszystkie schematy, mechanizmy i nic nie jest w stanie cię zaskoczyć? No czytuje się tego troszeczkę, ale do głowy mi nie przyszło, że tak to się wszystko skończy! Jak może być nudno, gdy się wymyśla takie zaskakujące zakończenia?

No a po trzecie nie ma prawa być nudno dlatego, że to Miś Zbyś i Detektyw Mruk. Myślę sobie, że są już na tyle sławni, na tyle rozpoznawalni i na tyle kochani przez czytelników (nie tylko tych poniżej osiemnastego roku życia), że obojętnie o czym będzie następny komiks (a jest chyba jakaś delikatna podpowiedź w tekście, czym dwójka detektywów mogłaby ewentualnie zająć się w niedalekiej przyszłości...), obojętnie jak narysowany i pokolorowany, to się przyjmie. Inna sprawa, że nie wierzę, aby Zbyś i Mruk (a wraz z nimi Piotr, Maciej i Tomasz) mogli zawieść oczekiwania – to zbyt solidna firma (pracują nawet na urlopie, jeśli trzeba!), żeby zawodzić kogokolwiek w czymkolwiek. Tym Panom to ja ufam bezgranicznie!  






Komentarze