600. MUZYCZNY WEEKEND: SŁYSZYSZ TO?
KATARZYNA
HUZAR-CZUB”
„GLISSANDO”
„ALIKWOTY”
„OSTINATO”
SERIA SONOSTWORY
MAŁE PWM
POLSKIE WYDAWNICTWO
MUZYCZNE, KRAKÓW 2018
ILUSTROWAŁA GOSIA
HERBA
Kim są sonostwory?
To takie małe
stworzonka, których jest bardzo dużo wokół nas. Są trochę jak
duchy, nie widać ich i nie wszyscy zdają sobie sprawę z ich
istnienia. Ale z fonią nie mają problemów! Słychać je doskonale!
„Sono czyli
dźwięk. To z dźwięków
nasz muzyczny ród
powstaje.”
Do Krainy
Sonostworów zapraszają Anna Pęcherzewska-Hadrych, która w ogóle
tę krainę wymyśliła, Katarzyna Huzar-Czub, która ją opisała
(świetny wiersz, doskonały rytm i rym, piękna polszczyzna!) i
Gosia Herba, która podjęła się trudnego zadania zilustrowania
dźwięków. Nie muszę chyba mówić, że poradziła sobie doskonale
(nie byłaby Gosią Herbą, gdyby jej nie wyszło!). Zresztą ta
seria otrzymała od Polskiej Sekcji IBBY nominację graficzną w
konkursie Książka Roku.
My też twierdzimy,
że te książki są doskonałe! Ale dla nas są piękne od A do Z.
Nie tylko graficznie i językowo. Bo są dopracowane, jeśli chodzi o
skład, papier, czcionkę (pomysł, żeby dialogów nie dzielić w
tradycyjny sposób, myślnikami, a kolorami, mnie urzekł). To takie
książki, które z wielką chęcią się głaszcze, przytula,
dotyka. Piękne przedmioty po prostu.
Ale jak z treścią?
Nadąża za tym całym pięknem i doskonałością? Pewnie! Bo treść
jest ważna, ale nienudna (jakoś tak ważne kojarzy się z nudne…).
Wierszem tłumaczyć muzyczne pojęcia? To mogło się udać tylko
profesjonalistom, więc Polskie Towarzystwo Muzyczne było
najodpowiedniejsze by podjąć się tego karkołomnego zadania. Czy
po lekturze wiemy już co to jest Glissando, Alikwoty, Ostninato?
Tak, można nas odpytywać. Odpowiemy jednym tchem, bez mrugnięcia
okiem, nawet obudzone w środku nocy, która tylko teoretycznie jest
cicha i bezdźwięczna. A gdyby ktoś miał wątpliwości, to można
zajrzeć do aplikacji mobilnych i zweryfikować swoją wiedzę na
konkretnych przykładach (ileż my już mamy zapisanych w telefonie
własnych kompozycji pt. Pies w mieście, Orkiestra, Instrumenty
dęte, Wilk… Brakuje mi tylko możliwości wyeksportowania tych
melodii jako mp3, żeby na przykład ustawić je sobie jako dzwonek
na komórce).
Te książeczki mają
w sobie jakiś urok i czar. Podejmują w sumie niełatwy temat. Bo
zawiłe słowa z dziedziny muzyki, których nie można zapamiętać,
nie kojarzą się raczej z książeczkami dla dzieci. A tu taka
niespodzianka i taka miłość. I wzruszenie (pokażcie mi matkę,
która nie wzruszy się przy zakończeniu „Ostinato”!). A to, co
podoba mi się w tym całym projekcie najbardziej, to zwrócenie
uwagi na to, że muzyka nas otacza, otula, obejmuje. Jest wszędzie!
Że nie trzeba iść do filharmonii, żeby ją usłyszeć. Można
usiąść na ławce w parku i wyłapać wszystkie glissanda i
ostinata i cieszyć się nimi jak najlepszym koncertem.
My już wiemy, że
istnieją sonostwory. Z radością wywołujemy je z garnków
(uderzając w nie drewnianą łyżką) i z butów, otrzepywanych ze
śniegu w progu domu; łowimy je w śpiewie ptaków i w dzwonkach
tramwajów (och, jakie piękne to alikwoty, gdy kilka naraz postanowi
zadźwięczeć!) Albo przykładamy sobie uszy do klatek piersiowych i
słuchamy bicia serca (zupełnie tak, jak Sonia przytulała się do
mamy, żeby usłyszeć Ostinato!). W sercach po prostu nam gra
muzyka.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...