329. NIE CZYTAĆ W TRAMWAJU!
W sklepach na półkach nie ma niczego oprócz octu i chyba musztardy. A ja, kilkuletnia, z kucykami dwoma, przewiązanymi kawałkiem kolorowej wstążki, siedzę w pokoju dziecięcym w nowych rajstopach. Tak to pamiętam, że były nowe. Tak naprawdę mogły mieć kilka dni, kilka miesięcy, rok. Ale ja pamiętam je jako takie dopiero co wyciągnięte z paczki. Nie wiem, skąd w moich rękach biorą się nagle nożyczki. I nawet nie wiem, jak to się zaczęło. Materiał tak doskonale ucieka przed ich ostrzami. Dziura robi się coraz większa i większa… I tak przyłapuje mnie mama. Oczywiście próbuję taktyki „tonieja”, ale nie działa, bo nożyczki wciąż tkwią w mojej dłoni… Mówiłam jej, żeby sama nie grzebała w moich rzeczach, żeby nie wyciągała sama mojej biżuterii. Wychodzę do kuchni zrobić herbatę, a po powrocie zastaję moje ulubione korale, rozsypane po całym pokoju. Na kolanach zbieram je z podłogi i zastanawiam się, czy ogniw jest wciąż tyle samo, czy któreś ukryło się pod kanapą albo pod szafką z ksią...