594. BOHATER NA DZIEŃ DOBRY


WOJCIECH WIDŁAK
„WESOŁY RYJEK I JESIEŃ”
MEDIA RODZINA, WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁA AGNIESZKA ŻELEWSKA

Są bohaterowie, których przygody nigdy się nie nudzą. Tacy, na których nigdy nie jest się za dużym. Których wita się w swoich progach jak starych dobrych znajomych. Jak najlepszych przyjaciół. Z którymi zawsze wiadomo, o czym rozmawiać. Którzy wywołują dobry nastrój na cały dzień. Którzy są tak mili jak szarlotka, grzybobranie i urodziny razem wzięte. Do takich bohaterów należy zdecydowanie Wesoły Ryjek. Bardzo lubię, gdy na początku każdej historyjki Wesoły Ryjek mówi: „Dzień dobry, nazywam się Wesoły Ryjek.” To jak uśmiech od ucha do ucha. I uwielbiam, gdy kończy każdą historię podsumowaniem: „Dziś dowiedziałem się, że...”. To swoisty, z góry wyznaczony rytm tych historyjek, po których się płynie, łagodnie i bez sztormów. Taki pewniak nad pewniaki! Ten mały Prosiaczek ma Mamę, Tatę, Żółwia Przytulankę i dużo przygód. A skąd te przygody? Z rzeczywistości. Z codzienności. Jak to? Przecież nie każdego dnia dzieje się coś, co warto opisać, czym warto się zachwycać! Ale Wesoły Ryjek zachwyca się światem nieustannie. Jest uważnym obserwatorem i admiratorem życia. Taką różową kulką szczęścia, od której trzeba by się uczyć optymizmu. Dla Ryjka wszystko może być ekscytujące – spacer w deszczu, bo przecież trzeba wymyślić pelerynę dla Żółwia Przytulanki, grzybobranie, bo to ciekawe, że na grzyby jedzie się daleko w las po to, by nie spotkać nikogo innego i wyzbierać najlepsze okazy, a potem na miejscu spotyka się własnych sąsiadów, pieczenie szarlotki, a właściwie to czekanie na szarlotkę, bo pieczenie z tego się głównie według Ryjka składa, obiad, który on i tata zamierzają ugotować dla mamy, no i oczywiście urodziny! Co jest takiego w Wesołym Ryjku, że tak chętnie się o nim czyta? Ryjek jest bowiem małym różowym prosiaczkiem, ale jest też jednocześnie małym chłopcem, zupełnie takim jak ci chłopcy i te dziewczynki, które o nim czytają. Jest autentyczny, ma takie same pytania i wątpliwości, zupełnie jak te dzieci nie lubi sprzątać i czasami boi się ciemności. Wojciech Widłak ma szczęście, że spotkał na swojej drodze Ryjka, bo Ryjek opowiada mu te wszystkie historie, a on tylko je musi spisywać i już ma gotowe bestsellery. I Agnieszka Żelewska ma też szczęście, że Widłak poznał ją z Ryjkiem, bo nie musi się wysilać i zmyślać, tylko po prostu rysuje Ryjka i już. Że Ryjek nie istnieje naprawdę? Jak to nie?! Przecież sam Wojciech Widłak opowiadał, jak to się stało, że powstała część o Ryjku i jesieni. Że siedział sobie przed domem i patrzył na kolorowe liście i przyszedł do niego Ryjek i powiedział, że to niesprawiedliwe, że najczęściej pisze się o lecie i o zimie, a jesień to jakoś tak niekoniecznie dobry temat na książeczki dla dzieci. A przecież „jesienią rosną grzyby, a bez grzybów, a właściwie bez sosu grzybowego, pewnie by mnie w ogóle nie było. Chce pan? To panu opowiem...”. No i opowiedział, bo Pan Wojciech oczywiście chciał. No bo kto by nie chciał, żeby mu Wesoły Ryjek opowiedział te wszystkie doskonałe historie!






Komentarze