308. NIEPOZORNOŚCI
„Takie małe?” -
pomyślałam, otwierając tekturowe pudełko. Wydawało mi się, że
w grze o budowaniu z klocków, to klocki są najważniejsze. Że będą
duże, okazałe, że poza grą da się z nich wybudować co najmniej
trzy pałace. A te klocki mogę zamknąć w dwóch garściach… Małe
i tylko w czterech kolorach… Nie ma różu, nie ma fioletu, nie ma
brokatu… Ot, zwykłe klocki i talia kart.
Nie-zwykłe…
Wczytałam się w
instrukcję i dostrzegłam, jak wielki potencjał ma ta gra! Przede
wszystkim – to gra zespołowa! Gra, w której chodzi o znalezienie
wspólnego języka, o komunikację – nie tylko słowną, ale też
pozawerbalną, o to, by stworzyć coś razem, wspólnie, coś, co
będzie premiowane punktami, może nawet wygraną. A co? Budowlę z
klocków! Mamy dwa rodzaje kart, które są najważniejsze – to
karty zasad i karty kształtu. I dwóch graczy w jednej drużynie –
Architekta, który będzie kierował pracą i Budowniczego, który
będzie rękami tego pierwszego. Architekt spogląda na kartę z
ułożonym z klocków kształtem. Każda karta to tylko zarys
budowli, nie widać poszczególnych klocków. Wskazówką staje się
liczba, umieszczona na karcie – tyle klocków powinno być w
gotowej konstrukcji.
I zaczyna się
zabawa! Architekt ma ograniczone pole manewru. Bo niby mówi, co
chce, ale nie można mu używać liczby klocków, wskazanej na
karcie. Nie można też dotykać klocków, można je jedynie
wskazywać. I to też nie zawsze, bo w każdej rundzie pojawia się
karta zasad. A to budowla musi się składać z klocków wszystkich
kolorów. A to Budowniczy musi budować, używając tylko swojej
„słabszej” ręki, albo mając skrzyżowane ze sobą palce
wskazujący i środkowy. A to Architekci nie mogą nic mówić. Albo
– wersja ekstremalna – muszą siedzieć plecami do Budowniczego,
żeby nie widzieć jego budowli… Prawda, że wtedy komunikacja musi
się wznieść na wyżyny? Trzeba nie tylko umieć mówić, ale też
słuchać! A czas leci, a drużyna przeciwna ma już budowlę prawie
gotową. Mimo tych palców skrzyżowanych!
Gdy Architekt uzna
budowlę za skończoną, konstrukcje kładzie się na karcie i
sprawdza, czy jest zbudowana poprawnie! I tu kłaniam się jednak
nisko rozmiarowi klocków! Bo jak wielkie musiałyby być te karty,
gdyby klocki były jak cegły do budowy pałaców! Przemyślane w
ułamkach centymetrów!
Oczywiście Majka
jest za mała na taką grę (sugerowany wiek to 8+). Ale bawiłam się
z nią niezgorzej! Dla młodszych dzieci przewidziana jest tzw.
„szybka gra”. Jej zasady są dużo prostsze – przede wszystkim
budujemy sami dla siebie no i nie ma unieruchomionych kciuków, albo
zamkniętych oczu. A już samo odwzorowywanie budowli to świetna
zabawa i genialny trening konstrukcyjny! To nie jest wcale tak
proste, jak może się wydawać! To nie wieża z sześciu klocków
nałożonych na siebie, ale budowle, nad którymi trzeba się
pogłowić i przy których dorośli też nie będą się nudzić!
Wersja dla zupełnych
maluchów może opierać się na tej rodzicielsko-dziecięcej
współpracy. Rodzic może z zapałem konstruować kolejne kształty,
sprawdzając siebie samego (co też czyniłam z wielką chęcią i
ochotą – hurtowo!), a Dziecko może dostać zadanie – znajdź
ten kształt na kartach! Sprawdzać może się samo – bo wiadomo –
przykłada budowlę do karty i gotowe! A potem może takiego
klockowego wygibasa odrysować na kartce papieru i pokolorować
takimi kolorami, jak klocki, które zostały użyte, do jego
zrobienia. I mimo że do 8+ nam daleko, to i tak świetnie się grą
bawiłyśmy.
Zachwyciłam się –
niepozorna jest ta gra, niepozorne to pudełko, a w środku coś
naprawdę wartościowego. I kajam się sama przed sobą za to
„ocenianie książki po okładce”!
Szczegółowe zasady
u wydawcy – Black Monk.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...