13.I ZNÓW BRATNIA DUSZA KORCZAKA
GIANNI RODARI
„BAJKI PRZEZ TELEFON”
(TŁ. EWA NICEWICZ-STASZOWSKA)
BONA, KRAKÓW 2012
ILUSTROWAŁA KATARZYNA BAJEROWICZ
Pan Bianchi jest przedstawicielem
handlowym i podróżuje przez sześć dni w tygodniu po całych
Włoszech. Ale w domu zawsze czeka na niego córeczka. I nie potrafi
zasnąć bez bajki. Bajki mamy skończyły się już dawno, wysypały
się już wszystkie zewsząd, nawet z rękawa. A tata ma wyobraźnię
głębokości oceanu. Szerokości świata. Wysokości sięgającej
nieba. Więc co dzień, o dziewiątej wieczór, dzwoni do swojej
córeczki i mówi jej na dobranoc jedną bajkę. A telefonistki
przestają wtedy łączyć inne rozmowy, żeby posłuchać. Bajki są
krótkie, bo rozmowy telefoniczne są drogie i tata nie ma na nie
pieniędzy Jednak w tych krótkościach jest wielkość treści. Jest
piękno sensu. To czasem bajki o domu z lodów, czasem o zaczarowanej
lasce, która zamienia się w... (nie, nie będę zdradzała!),
czasem o chmurze, która strofuje słońce, że rozdaje za dużo
promieni. Ale dla mnie najpiękniejsze są te bajki, w których
Rodari składa hołd dzieciom, jako istotom wyjątkowym, istotom
czystszym sercem, które widzą więcej, czują więcej i są godne
szacunku, miłości i wiary w skrzydła wyrastające im u ramion.
Jest na przykład bajka o mężczyźnie, który kupił sobie
Sztokholm i sądzi, że zrobił doskonały interes, ale Rodari,
ustami pana Bianchi stwierdza, że „każde dziecko, które
przychodzi na świat, wie, że cały świat jest jego i nie musi zań
płacić ani grosza, musi tylko zakasać rękawki, wyciągnąć
rączki i go sobie wziąć.” [s.39]
Albo bajka o karuzeli, która niesie do
gwiazd, ale tylko wtedy, gdy się w to uwierzy – a wierzą tylko
dzieci... Albo o czarodzieju, który wymyślił machinę do robienia
komet. Niestety nikt nie chciał jej kupić, bo rodzice obawiali się,
co strzeli do głowy dziecku, które dostanie kometę. „Zbierzcie
się na odwagę! Wasze dzieci i tak kiedyś sięgną gwiazd,
zacznijcie je do tego przyzwyczajać od małego.” [s.104] – woła
czarodziej. Szkoda, że dorośli zamykają na to uszy, ja bym z
chęcią kupiła Majce taką machinę... Jest też piękna bajka o
słowie „płakać”, które w szczęśliwym kraju Jutra jest
eksponatem w Muzeum Minionego Czasu, wraz z psem łańcuchowym i
więzienną kratą - w dziale rzeczy nikomu niepotrzebnych. I
odwiedzające muzeum dzieci nie potrafią zrozumieć, czym są łzy.
Albo równie piękna bajka o dziecku, które było jednym dzieckiem,
ale też siedmiorgiem innych – bo dziecka zawsze jest jedno, a
nazywa się człowiek, choć ma jednocześnie żółtą i brązową
skórę, na imię Kurt i Jurij, mieszka w Nowym Jorku i w Szanghaju.
A przy czytaniu „Wilczego apetytu” widziałam oczyma wyobraźni
tatę, który przyszedł właśnie z pracy, zdjął buty i tylko
poluźnił krawat i zaczął bawić się ze swoją córką, która ma
rozczochrane włosy i wielki uśmiech. A bawią się w chorą lalkę,
u której tata-doktor rozpoznaje „dwa deko ostrego zapalenia
truskawkowego” [s.132] i zaleca „dać te dwie tabletki głupotek
rozpuszczonych w brudnej wodzie, ale niech pani weźmie zieloną
szklankę, bo od czerwonej rozbolałyby je zęby.” [s.133]
Rodari jest ciepły, pluszowy i
aksamity w swoich bajkach. Ale też mądry i gdy mówi, kuca przed
dzieckiem i opowiada cały świat – bo jest tu też wojna, śmierć,
smutek, nie omija złych ludzi, kradzieży, wyzysku. Ale mądrze o
tym opowiada, tak, żeby dziecko, siedzące naprzeciwko książki
pojęło sens słów. Bo mówi bardzo dziecięcym językiem, umie tak
zaczarować słowa, żeby stały się zrozumiałe bez słownika. Na
pewno ma tu wielkie znaczenie tłumaczenie Ewy Nicewicz-Staszowskiej,
bo czasem chyba niełatwo tłumaczyć Rodariego, w jego łamańcach
językowych i słownych zabawach. Ale mam wrażenie, że sam autor
pielęgnował w sobie dziecko, nie pozwolił mu odejść i dzięki
temu wiedział, że na sygnalizacji świetlnej na przejściu dla
pieszych zawsze może pojawić się niebieski kolor i że ktoś, kto
zaufa intuicji, może znaleźć skarby na końcu drogi donikąd. Ale
przeważnie jest to dziecko. Dorośli są zbyt małej wiary...
Pamietam jak dzis, ze "Bajki...", ktore byly na dlugiej liscie zakupow kolejnych ksiazek przy okazji bytnosci w Polsce, po prostu przesunelam na potem. I nie wiem, co kupilam w zamian, nie pamietam. ALe powroci do lask, kupilas mnie, nie powiem, ze za bezcen, bo te Twoje slowa o literkach zamykanych w kolejne obwoluty sa dla mnie bezcenne :-) Serdecznosci moc, Kochane Moje
OdpowiedzUsuńAnna