666. „MAGICZNE” W ZNACZENIU „WIELKIE WOW!”
SCENARIUSZ JORIS
CHAMBLAIN
RYSUNKI AURÉLIE
NEYRET
„PAMIĘTNIKI
WISIENKI T.1 SKAMIENIAŁE ZOO”
„PAMIĘTNIKI
WISIENKI T.2 KSIĘGA HEKTORA”
(TŁ.
MAREK PUSZCZEWICZ)
EGMONT,
WARSZAWA 2020
Była sobie raz…
Wisienka. Lat dziesięć i pół. Na głowie zawsze nosiła
kapelusz, a gdy było jej zimno zakładała starą kurtkę. Obie
rzeczy należały do jej stryjecznego dziadka i znalazła je kiedyś
na strychu. Miała dwie najlepsze przyjaciółki – Linę i Erikę.
A właściwie trzy, jeśli liczyć panią Desjardins. To pisarka,
która mieszka w tej samej wiosce. Wisienka poznała ją na spotkaniu
autorskim. Wtedy pani Desjardins dała dzieciom kilka ćwiczeń
pisarskich do zrobienia. A Wisienka tak dobrze się przy nich bawiła,
że postanowiła w przyszłości też zostać pisarką. To
właśnie dzięki pani Desjardins Wisienka poznała wielki sekret
pisarza – musi umieć obserwować ludzi. To taka pisarska sztuczka
– stanąć przy oknie, usiąść na ławce w parku, przy stoliku w
ogródku ulubionej kawiarni, wyłowić z tłumu jakąś osobę i dać
jej historię. Wymyślić jej imię, zawód, ulubiony smak lodów i
obdarować ją tajemnicą… Gdy jest tajemnica, opowieść toczy
się właściwie sama. A sekrety przyciągają Wisienkę jak
magnes! Zupełnie nie może się im oprzeć! Gdy coś ją zafrapuje,
wypada z rzeczywistości i podąża za tym, tak szybko, jak pozwalają
dziesięcioletnie nogi.
Pierwszy raz biegnie
tak szybko za starszym mężczyzną, który wyszedł z lasu, tuż
obok domku na drzewie, należącego do Wisienki, Liny i Eriki. Był
cały poplamiony farbami w różnych kolorach. Wisienka zaczęła go
śledzić. Ale zniknął. Czekała na niego codziennie w domku na
drzewie, ale pojawił się dopiero tydzień później. I znów
tydzień później i znów... Aż w końcu pewna kolorowa papuga
doprowadziła Wisienkę i jej przyjaciółki do… Pewnie, że nie
zdradzę więcej! Powiem tylko, że to naprawdę oryginalna i
wzruszająca historia. Dawno nie czytałam czegoś, co mnie tak
zdziwiło. Słowo „magiczne” jakoś samo ciśnie mi się na
usta. Ale „magiczne” w znaczeniu „wielkie wow!”. Bo nie ma tu
magii – wszystko jest bardzo prawdopodobne. Będą zwierzęta!
Drugi raz odwiedzamy
Wisienkę podczas wakacji. Jej przyjaciółki wyjechały, a ona…
tropi kolejną tajemnicę. Starsza kobieta z sąsiedztwa raz w
tygodniu, w każdy wtorek, ok. 15 wychodzi z domu, wsiada do autobusu
(zawsze tej samej linii), a wraca do domu o 18:05. Ma zawsze smutną
minę i zawsze trzyma w ręku tę samą starą książkę. „Jakby
to był jej najcenniejszy skarb”. Wisienka i jej przyjaciółki we
wtorek 30 lipca wsiadają do tego samego autobusu, co starsza pani...
„Ja już wszystko
rozwikłałam!” - powiedziała pewnym głosem Majka tak mniej
więcej w jednej trzeciej lektury. „Ja też” - pomyślałam.
Nawet przez chwilę zrobiło mi się smutno, bo w „Skamieniałym
zoo” wszystko było tajemnicze do samego końca. I takie niezwykłe!
A tutaj… Nie, ta historia nie była zła, była wzruszająca i
fajna, ale skoro nawet siedmiolatka rozwikłała zagadkę na 27
stronie… Cha!cha! Nic z tego! To historia, której w ogóle się
nie spodziewałyśmy. Owszem, coś tam przeczuwałyśmy, może
jeden trop, no, dwa, podjęłyśmy słusznie, ale cała historia nie
jest tak banalna, jak nam się wydawało! Powiem tylko, że miejscem
akcji jest biblioteka, że w sprawę zamieszana jest emerytowana
bibliotekarka i wszystko w tej książce pachnie atramentem…
Wprost umieram z
chęci opowiedzenia tutaj tych historii! Całych! Ze szczegółami!
Ale nie zrobię tego na pewno tak jak Joris Chamblain, która
doskonale wcieliła się w dziesięcioletnią dziewczynkę
(założę się, że gdy była mała właśnie tak spędzała dni –
patrząc na ludzi przez okno i wymyślając ich historie!) i która
oprócz tego, że wplątała Wisienkę w ekscytujące przygody, to
osadziła ją też w rzeczywistości. Bo Wisienka nie jest idealna –
kłóci się z mamą, zaniedbuje przyjaciółki, okłamuje bliskich,
zaślepiona chęcią rozwikłania zagadek. To sprawia, że staje się
bardzo, bardzo prawdziwa!
Drugim powodem, dla
którego nie chcę mówić nic więcej, jest moja wyobraźnia.
Wyobrażam sobie czytelnika przygód Wisienki, który poznaje te
historie po raz pierwszy. Zazdroszczę mu! Tej ekscytacji, chęci
dowiedzenia się, co będzie dalej, wzruszenia i przyjemności, jaką
daje poznawanie dobrej historii. No i te ilustracje! Trochę bajkowe,
trochę trochę realistyczne, jakby ilustratorka nałożyła na nie
filtr „nostalgia”.
Jestem oczarowana.
Skrótem:
ślicznie (nie lubię tego
słowa, bo wydaje mi się zbyt egzaltowane, ale tu pasuje bezbłędnie)
narysowany komiks. Klimatyczny, klasyczny, ale zupełnie
wyjątkowy, bo opowiada zupełnie wyjątkowe historie.
To komiks o dziesięcioletniej Wisience, która ma bujną wyobraźnię,
jest ciekawa świata, a na dodatek spotyka na swojej drodze
nietuzinkowe postacie. A może każdy jest nietuzinkowy, tylko
Wisienka po prostu potrafi to dostrzec?
Majka (jednym
zdaniem): bardzo podoba mi się ten komiks, bo jest o dwóch
rzeczach, które lubię najbardziej czyli o książkach i o
zwierzętach.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...