662. NA DZIEŃ ZIEMI
MARINE
CARTERON
„GENERACJA
K” T.1-3
(TŁ.
PRZEMYSŁAW SZCZUR)
WYTWÓRNIA,
WARSZAWA 2017, 2018
Szwajcaria.
Kasandra. Lubi ubierać się na czarno i słuchać ciężkiej muzyki.
Dzisiaj kończy szesnaście lat. Byłaby zupełnie zwykłą
szesnastolatką, gdyby nie to, że jest arystokratką i mieszka w
zamku. A, i jeszcze wyczuwa bicie ludzkich serc… A jej najlepsza
przyjaciółka, Mina, córka służącej, jej mleczna siostra (matka
Miny wykarmiła Kasandrę własną piersią, chroniąc w ten sposób
idealny biust matki Kasandry), niemal bliźniaczka, wyczuwa kłamstwo.
Jest ludzkim wariografem.
Francja.
Dwudziestoletni Georges. Przystojny. Silny. Ponadprzeciętnie silny.
Jak jakaś bestia. Ale nie jest bestią – hoduje ją w sobie. Może
dzięki niej wniknąć do umysłu drugiego człowieka i odnaleźć w
nim wspomnienia najgorszych chwil, jakie mu się przytrafiły.
Wszystkie wewnętrzne strachy, fobie, paniczny lęk. Dociera do ich
źródeł i uderza w to, co boli.
Każde
z nich żyje ze swoimi zdolnościami jak z darem i przekleństwem
naraz. Na co dzień odsuwają od siebie pytania na temat ich
pochodzenia. Ale wkrótce będą musieli zacząć szukać odpowiedzi.
Zwłaszcza gdy w głowach ich wszystkich rozlegnie się ten sam
tajemniczy głos: „Moje dzieci, chodźcie do mnie.”
Nic
więcej nie dodam… Nie chcę zbyt wiele mówić o fabule, bo
wszystko może okazać się spojlerem.
„Podpalacze
książek”, poprzednia trylogia Marine Carteron to było coś z
efektem WOW! Świetny język, wartka akcja (och, jak to się czytało!
Z zapartym tchem, bez odkładania na półkę, od deski do deski –
no zupełnie tak, jak zawsze się obiecuje we wszystkich blurbach
świata), nietuzinkowi bohaterowie - nastolatki od których zależą
losy świata. Ale nie byli takimi kiczowatymi nastolatkami, które
nagle zyskują jakieś supermoce. Supermoc jest w nich, w ich
inteligencji, sprycie, oczytaniu – to mnie kupiło. Liczyłam na
repetę. Na to, że Carteron przeładowała pióro jak karabin i
teraz znów mnie zastrzeli nieprzespanymi nocami.
A
tak! Strzelała do mnie! I trafiła! Trafiła mnie pomysłem.
Trafiła mnie misternie skonstruowaną intrygą. Trafiła mnie
przesłaniem. Trafiła mnie tempem akcji. Ale „Generację K”
polecam czytelnikom znacznie starszym i dojrzalszym czytelniczo i
światopoglądowo, niż ci, do których skierowana była seria
„Podpalacze książek”. Zamysł autorki, na jakim buduje fabułę,
wymaga swoistej wrażliwości i pewnej wiedzy o świecie. Dużo tu
pościgów, strzałów z broni, nienawiści, dużo chęci realizacji
swoich planów za cenę czyjegoś życia, nawet życia własnego
dziecka. To jest brutalna książka. Dużo w niej krwi, plamy
przebijają się ze strony na stronę, można sobie pobrudzić ręce.
Czytelnik, który za szybko po nią sięgnie, może unurzać się w
tej krwi i nie dotrzeć do przesłania, bo zasłoni mu oczy. Może
zauważyć tylko tę ciemną stronę, nie dokopując się do sensu i
znaczeń. Te czerwone okładki niech podziałają trochę jak znak
STOPu. Zaczekaj. Aż będziesz gotowy. Ale wtedy to będzie
czytelnicza uczta.
Do
tej pory to jedyna książka (seria cała), którą przeczytałam
podczas pandemii.
Czy
to rozsądne, by w czasie epidemii wirusa czytać o epidemii wirusa?
Czy to rozsądne, by wyczytywać ze stron tysiące zmarłych,
naukowca, który nie może wynaleźć szczepionki, rozporządzenia
WHO, żeby oddzielić najbardziej zakażone obszary od innych? Tak,
jeśli to będzie proza tak sprawnie napisana, jak ta. I z
przesłaniem. Które trochę pomaga zrozumieć epidemię za własnym
oknem, tę tu i teraz.
Na
końcu książki jest krótki wywiad z autorką, w którym mówi, że
gdy zaczynała pisać, to miała w głowie tylko koniec tej historii.
Wyobrażam sobie, że wymyśliła go po prostu obserwując człowieka.
Jego żądze. Jego pragnienia. Jego nienasycenie. Jego przekonanie,
że jest Panem wszechświata. Jego bezmyślność. Jego brak
refleksji. Stąd koncepcja, że Ziemia się w końcu zbuntowała.
„Ewolucja
potężniej natury niezmiennie zachodzi powoli. Wypróbowuje wiele
rozwiązań i wybiera najlepsze.
Natura
nie buntuje się przeciw ludziom, którzy ją oswajają, odkąd
pierwsi z nich postanowili uprawiać jej owoce, zamiast je zbierać.
A jednak czuję, że jak pies, którego w końcu złoszczą pchły
ssące jego krew, również ziemię zaczyna drażnić ten pasożyt,
który czyni ją sobie poddaną, nie szanując jej.” [s.182]
Doskonała
książka na obecny czas. Do oderwania myśli, bo świetnie
napisana. Ale doskonała do myślenia. Do dyskusji. Jako zapalnik. By
podpalić stare przyzwyczajenia. Uratować coś jeszcze z tego, co
zostało.
Skrótem:
mocna książka-komentarz do zachowania człowieka względem Ziemi.
Pod pretekstem fantastycznej fabuły (mutowanie genów, tworzenie
nadczłowieka, produkcja wirusa i zarażenie nim całego świata…
zaraz, zaraz, czy to na pewno fikcja?) autorka przemyca przesłanie:
człowieku, obudź się i zacznij dbać o środowisko! Tempo
akcji zawrotne! Jazda bez trzymanki! Trzy tomy pochłania się w
mgnieniu oka. Zdecydowanie dla starszych czytelników. Brutalna. Ale
brutalność użyta w słusznym celu.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...