528. TYDZIEŃ Z KULTURĄ GNIEWU: POTRZEBNY ŻEROMSKI
SCENARIUSZ FLORIAN I
KATHERINE FERRIER
RYSUNKI I KOLORY
KATHERINE FERRIER
„HOTEL DZIWNY T.2
ŚPIEW SKRZEKOWYJCA”
(TŁ. ALEKSANDRA
JASZAK)
KULTURA GNIEWU,
WARSZAWA 2018
SERIA KRÓTKIE GATKI
Jeszcze przed chwilą była wiosna. Dopiero się budziła. A tu już lato w pełnym
rozkwicie. To dobrze i niedobrze. Dobrze, bo mamy do czytania nową
część „Hotelu Dziwnego”. Niedobrze, bo lato to chyba
najkrótsza pora roku! Mgnienie oka i już po nim! Dlatego trzeba je
pięknie uhonorować. Dlatego mieszkańcy i goście Hotelu Dziwnego
przygotowują Święto Muzyki. Wszędzie praca wre, jest sprzątanie,
malowanie, pieczenie cytrusków (jak to się robi? Po przepis
zapraszam na koniec komiksu). No i próby! Głosy, instrumenty, nuty…
muzyka! Takie dziwne zielono-niebieskie stwory (jeden wśród nich
cyklop) wystawić chcą operę. W powietrzu czuć ten specyficzny
zapach – zapach oczekiwania, ekscytacji, trochę niepewności…
Wszyscy się cieszą już samymi przygotowaniami. Oczywiście oprócz
Kakiego. Kaki jest niewyspany, jest zły, jest sarkastyczny,
ironiczny, jest po prostu sobą – Kaki to Kaki. Ucieka od
niesamowitego zgiełku nad rzekę. Marietta idzie za nim. Trochę po
to, żeby zganić go za brak pomocy w przygotowaniach, a trochę
pewnie po to, by sprawdzić, jak przyjaciel się czuje. Na swojej
drodze spotykają Kasandrole (takie małe pomarańczowe cosie w
śmiesznych czapkach z fikuśnymi pomponami), które wieszczą…
ka-ta-stro-fę! Jak to tak? Tuż przed świętem? I co się może
stać? Wydaje się, że katastrofą będzie spotkanie ze
Skrzekowyjcem (ta nazwa mówi sama za siebie…), który niestety
koniecznie chce wziąć udział w przedstawieniu. Marietta, ta
Marietta o dobrym serduszku, nie chce burzyć jego marzeń. Prowadzi
go w odosobnione miejsce i każe mu ćwiczyć – kryzys chyba
zażegnany. Ale okazuje się, że to nie tę katastrofę Kasandrole
miały na myśli, bo wkrótce Marietta ląduje w zasznurowanym worku
trzech zbójców…
Uwielbiam to
nagromadzenie dziwności w jednym czterdziestostronicowym komiksie!
Uwielbiam to, że jest owocem nieokiełznanej wyobraźni. Że każde
komiksowe okienko czymś mnie zaskakuje. Że tyle tu fantastycznych
stworów! Wciąż trzymam się kurczowo skojarzenia z Muminkami –
to ten sam rodzaj wspólnoty nieistniejących w tym wymiarze
stworzeń, które rozwiązują problemy, przeżywają przygody i
nigdy nie żyją spokojnym, nudnym życiem. A przy drugim tomie do
„Muminków” dorzucam na dokładkę „Trzech zbójców” Tomiego
Ungerera. To piękne autorskie przetwarzanie starej dobrej literatury
na nową dobrą literaturę. Obrazkową, więc cenną razy dwa. Bo
każdej z dziwnych postaci w Hotelu Dziwnym trzeba nadać
indywidualne rysy twarzy (pyska?). A niektórym dodatkowo włożyć w
usta choć parę słów. Znów się dałam Hotelowi Dziwnemu
zadziwić. Bez sprzeciwu. Bez oporu. I z wielką chęcią weszłabym
do środka książki i obejrzała operę w wykonaniu tych dziwnych
stworów. I uczestniczyłabym w Święcie Muzyki, nawet z chęcią
posłuchałabym Skrzekowyjca. Taka podróż wakacyjna to marzenie
każdego czytelnika, który ma w sobie choć trochę z dziecka.
Troszeczkę się
tylko martwię, trochę się obawiam, bo po lecie to już tylko
jesień i zima… czyżby kończył się rok, a tym samym sezon w
„Hotelu Dziwnym” i seria komiksowa? Mam nadzieję, że autorzy
wymyślą jakieś dodatkowe pory roku, jakieś pół- przed-
prawie-wiośnia… Żeromski poszukiwany! Żeby to się tylko nie
skończyło…!
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...