388. STO PIĘĆDZIESIĄT PUŁAPEK

WILLIAM GRILL
„WILKI Z NOWEGO MEKSYKU”
(TŁ. AGATA NAPIÓRSKA)
KULTURA GNIEWU, WARSZAWA 2017
SERIA KRÓTKIE GATKI
ILUSTROWAŁ AUTOR

Gdy ktoś pyta mnie o ulubione zwierzę, to odpowiadam, zanim na końcu zdania pojawi się znak zapytania. Wilk. Nie wiem dlaczego. Nie umiem wytłumaczyć tego racjonalnie, nie umiem uzasadnić, nie umiem opowiedzieć pełnym zdaniem o tej fascynacji. Trochę dzikość, trochę piękno, trochę wierność, trochę to wycie, od którego ciarki idą po plecach, trochę tajemniczość, a trochę pewnie na przekór. Na przekór „Czerwonemu Kapturkowi”, na przekór „Akademii Pana Kleksa”, na przekór części przestraszonych polskich rolników, którzy nie czytają Wajraka… Na przekór „wilk jest zły, wilk morduje, wilk zagryza”… Skąd ten mit? Skąd to dzikie przerażenie, skoro wilk boi się ludzi i ukrywa się przed nimi w najdalszych zakątkach lasu? Skoro przez człowieka nauczył się być niewidzialnym na swoim własnym terytorium?
Kiedyś, dawno dawno temu, na Dzikim Zachodzie w XIX wieku żyło sobie na wolności około pół miliona wilków.
Ale przyszedł człowiek. Człowiek nigdy nie umiał się dzielić. Ani powietrzem, ani trawą, ani lasem. Od zawsze chciał zawładnąć całością – chciał mieć cały kontynent dla siebie. Tam, gdzie jest człowiek, nie ma miejsca nawet na drugiego człowieka, a co dopiero na wilka…
„Ostatnie dni Dzikiego Zachodu przypieczętowały los wilków.”
Z tego pogromu uciekło niewiele wilków, ale takie, które miały w sobie wolę przetrwania, spryt i siłę. Uratowały się takie, które miały dobrych przewodników stada. Jednym z nich był Król Currumpaw, wielki, potężny wilk Lobo, którego łapa zostawiała 14-centymetrowy ślad… Dolina Currumpaw drżała przed watahą Lobo. Nazywali go królem ze strachu. Nikt nie był na tyle potężny, by go zniszczyć. Ale wszyscy pragnęli obalić taką monarchię. Wielu próbowało, ale odchodziło z niczym, bo Lobo był wilkiem mądrym, dużo bystrzejszym, niż ludzie, którzy przybywali, by go schwytać i zgarnąć niebotyczną nagrodę – całe tysiąc dolarów...
Aż w końcu w Currumpaw pojawił się Ernest Seton. Mianował siebie przyrodnikiem, choć jednocześnie łowcą wilków. Zaczął od obserwacji watahy i szybko dostrzegł, że Lobo się zakochał… „Wtedy przyszedł mu do głowy podstępny plan”…
Zbyt późno Seton zmiarkował, że wilki nie mają co jeść i dlatego napadają na bydło. Zbyt późno odkrył, że to człowiek jest odpowiedzialny za to, że wilk wyszedł z lasu. Zbyt późno, bo nad stygnącymi ciałami Lobo i Blanki.
Cóż z tego, że zapłakał?
Dziki Zachód istniał naprawdę. Currumpaw istniało naprawdę. Seton istniał naprawdę. I naprawdę istniał Lobo. Spotkali się, oko w oko, pysk w truciznę, łapa w pułapkę. Seton opisał ich spotkanie w książce „Zwierzęta które znałem”. Być może duch umierającego wilka wniknął w zabijającego człowieka? Od tamtej chwili Seton nazywał siebie Czarnym Wilkiem (jakiż złowrogi to chichot losu!) i stworzył ruch ochrony przyrody, Woodcraft, był doradcą Roberta Baden-Powella, założyciela skautów. Stanął na przeciwko samego siebie, rozliczył samego siebie, zmienił samego siebie.
I o tym wszystkim opowiedział William Grill w swojej niezwykłej książce „Wilki z Nowego Meksyku”. To nie jest komiks, to nie jest typowy picture book, to nie jest książka z obrazkami. To coś autorskiego, takie małe dzieło sztuki. Tekst jest ważny, tekst opowiada historię, tekst tłumaczy Setona i poniekąd go rozgrzesza. Ale obrazy krzyczą co innego – obrazy krzyczą piękno dzikiej natury i człowieka, który zabiera jej kolory, krzyczą ekspansję cywilizacji, jej rozrost kosztem życia, ludzkie wytwory, rozprzestrzeniające się jak rakowe komórki, człowieka, który ma czelność decydować o granicach świata. Obrazy nie przebaczają Setonowi, obrazy go skazują. Wielogodzinne pokrywanie kredką kartki tak, żeby powstało niebo, sugeruje, że w Grillu jest jednak żal do Setona, że Grill nie odżałował Lobo, że nie odżałował Blanki i że wszystko to, co Seton zrobił później, żeby się zrehabilitować, to wciąż za mało, by odkupić te dwa życia... Z niesamowitym smutkiem czytam tę książkę i z niesamowitym zachwytem, bo ten smutek Grill tak doskonale narysował...
To piękna, wzruszająca opowieść o przemienia. O przemianie ważnej, potrzebnej – nie! niezbędnej! - ale przemianie, która przyszła za późno.

Kiedyś moim marzeniem było spotkać wilka, ale teraz wolałabym mu tego oszczędzić. Nie wie przecież, że jestem zwolenniczką Setona po przemianie, a nie Setona, który zastawia sto pięćdziesiąt pułapek na jednego wilka...





















Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...