387.PIERWSZY KOMIKS TWOJEGO DZIECKA

RYSUNKI: PIOTR NOWACKI
SCENARIUSZ: MACIEJ JASIŃSKI
KOLORY: NORBERT RYBARCZYK
„MIŚ ZBYŚ NA TROPIE. KOSMOS TO ZA MAŁO”
KULTURA GNIEWU, WARSZAWA 2016
SERIA KRÓTKIE GATKI

Miś Zbyś i Borsuk Mruk odnaleźli Złotego Sokoła Teksańskiego. Odpoczywają. Urlopują się. Po kostki w wodzie stojąc, zbierają największe bryłki złota, jakie widzieli w życiu. Sielanka.
Tak, z mokrymi łapami i sitkiem do złota, zastają ich Agent P oraz Agent Pe… I chcą im zlecić „bardzo ważne śledztwo”, a wręcz „niezwykle ważne śledztwo”…
Nie przyjmują zleceń.
Nie przyjmują zleceń?
No to trudno. Agent P (z muszką) i Agent Pe (w krawacie) udają się z powrotem do swojej rakiety.
Rakiety? Czy ktoś powiedział RAKIETA???
Załogo witaj! Lecimy rakietą! Choćby nawet i do pracy.
A śledztwo jest rzeczywiście bardzo i niezwykle ważne – na Księżycu zanotowano falę kradzieży! Ktoś kradnie akumulatory i żarówki ze statków kosmicznych…
Doskonała intryga! Doskonałe śledztwa rozwiązanie! Doskonały pomysł na zbrodnię, fenomenalny na motyw! Ja dorosła, w muzyce światowej ciut, ciut osłuchana, odkrywam drugie dno i podkładam sobie pod Zbysia w kosmosie, jak soundtrack, „The Dark Side of the Moon” i „Abbey Road”. I mam nie mniejszą radochę z czytania, niż moja czteroletnia pociecha.
Tylko naprawdę doświadczeni i dobrzy w swoim fachu twórcy mogli zrobić tak prosty komiks (nie mylić z prostacki!!!). Zastanawiałam się ostatnio, w czym tkwi fenomen Misia Zbysia. W kolorach? – oczywiście! - dużo, soczyste, ale jednak z umiarem. W kresce?- oczywiście – prosta, czytelna, charakterystyczna. W bohaterach? - oczywiście – dwaj detektywi, nieco nieporadni, fajtłapowaci, ale zawsze rozwiązujący sprawę, pomimo przeciwności losu. Zbyś jest uroczy, jak tysiąc kociaków w jednym miejscu i w jednym czasie, a Mruk to zasadniczy, zdystansowany zawodowiec, w którym można się zakochać. No i mrukowaty oczywiście. To jedna z tych par, która sprawdza się zawsze – dopełnianie się przeciwieństw, duże-małe, ciepło-zimno, niebieski-różowy… No i – oczywiście – w tematyce, bo sam dreszczyk emocji, który towarzyszy czytaniu KRY-MI-NA-ŁU robi robotę. A jeszcze jak dodać do tego na przykład kosmos*… Oj dzieje się!
Ale dopiero słuchając Ani z Zabawkatora, zdałam sobie sprawę, że komiksy trzeba się nauczyć czytać. Że to, co dla mnie jest oczywiste (swobodne podążanie za okienkami, dymkami, nie zastanawianie się, co ma być następne i którędy iść), dla dziecka wcale takie być nie musi. Gdy czytam komiksy z Majką, która jeszcze czytać nie potrafi, wskazuję jej odpowiednie okienka i postacie, które aktualnie mówią (oj, jest coś z teatru w czytaniu komiksów małym dzieciom…). A tutaj – magia czyni się sama. Nie muszę nic, bo wszystko ktoś zrobił za mnie. Pomyślał o tym, żeby na stronie dać najwyżej dwa okienka i to naprawdę załatwiło sprawę. Stąd moje przekonanie, że dużo w swoim życiu trzeba było się naskładać, nakolorować, naokienkować, żeby krzyknąć „Eureka!” i narysować „pierwszy komiks twojego dziecka”. Do tej pory myślałam sobie: „świetny komiks, fajna akcja, niezła intryga, kolorowo jest!”, a teraz, po głębszym zastanowieniu, analizie tematu od strony nieco podszewkowej i przeczytaniu o Misiu Zbysiu i Mruku – ach! Mruku…! - w kosmosie, myślę sobie: „no, no, no, no...” i brak mi trochę słów na podsumowanie i chyba tylko językami przemówię: Macieju, Piotrze, Norbercie chapeau bas, bo less is more**…








*z tego, co pamiętam, autorzy komiksu ogłosili konkurs na wymyślenie miejsca, w którym ma się dziać kolejny Miś Zbyś i kosmos to opcja, która wygrała (tylko czy ja na pewno dobrze pamiętam…?)

** Ludwig Mies van der Rohe

Komentarze

  1. A ja nie lubiłem głośnego czytania komiksów dzieciom i cieszę się, że ten okres mam już za sobą. Widać aktor teatralny byłby ze mnie marny :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...