386. PRZYPADKIEM NIE OMIJAĆ!
KATHERINE APPLEGATE
„JEDYNY I
NIEPOWTARZALNY IVAN”
(TŁ. MAGDALENA
ZIELIŃSKA)
CZYTAM, WARSZAWA
2014
ILUSTROWAŁA
PATRICIA CASTELAO
Wracają ze spaceru.
Ona zadowolona, w podskokach. On jakiś zdenerwowany, sfrustrowany.
Gdy tylko zamykają się za nimi drzwi wejściowe, wylewa się z
niego ogrom złości: „Jak to możliwe?! Jakim prawem?! Komu w
ogóle przyszło do głowy, że może tak robić?!”. Przechodzili
obok sklepu zoologicznego. Obserwowali przez szybę myszki, szczury,
rybki, ptaki… I nagle dotarł do niego absurd tej sytuacji, dotarła
do niego jej groza… Po jednej stronie szyby oni – mężczyzna i
roześmiana czterolatka. Ludzie. Po drugiej istoty żywe, które
oddychają, myślą, tylko mówią trochę inaczej… Nikt nie pytał
ich czy chcą siedzieć w klatkach, akwariach i na wybiegach. Ktoś
tak po prostu zdecydował. A teraz czeka, aż drugi ktoś przyjdzie,
obejrzy sierść, zęby, pazury, oczy i kupi – lub nie…
„Zapominam, kim
powinienem być. Czy jestem człowiekiem? Czy jestem gorylem?
Ludzie mają zbyt
wiele słów, więcej, niż potrzebują.
A jednak nie ma
nazwy na to, czym jestem”.
Ivan. Tak po protu.
Jedyny i niepowtarzalny. Najpierw był maskotką człowieka,
przebieraną w dziecięce ubranka, karmioną przy stole z dziecięcej
łyżeczki, kochaną zupełnie jak syn. A później coś się
zmieniło i wylądował za szybą. Ma być atrakcją centrum
handlowego. Doskonale wie, czego ludzie oczekują od goryli, więc
dostosowuje się do ich pragnień – najczęściej rzuca w nich
swoimi kupami. „Wystarczy, że jesteś” - mówi jego przyjaciel
Mack. Jego opiekun. Jego właściciel. Stella ma gorzej – musi
tańczyć, stawać na tylnych nogach i wykonywać jeszcze inne dziwne
sztuczki. A przecież jest słoniem… Ivan ma najlepiej. Robi tylko
to, co lubi. Bo lubi jeść, a ludzie lubią obserwować, gdy je. I
lubi rysować… Dostał kiedyś kredkę od Julki, córki sprzątacza.
Najpierw obserwował, co z nią robi dziewczynka, a potem zaczął ją
naśladować. Małpować można by przecież rzec… I teraz tak
sobie rysują, we dwójkę. I bardzo to lubią. A Mack zabiera
rysunki i sprzedaje w sklepiku z pamiątkami. Czasem nawet w wersji z
ramką…
Życie Ivana to
obserwowanie, myślenie, wspominanie. Nie ma dla siebie swojego
ciała, bo to należy przecież do człowieka, ale ma dla siebie swój
umysł. Jest inteligentny, bystry, spostrzegawczy, ciekawy świata,
choć jego ciekawość odbija się zwykle od grubej szyby jego
klatki. Przecież jest gorylem, przecież można go sobie tak po
prostu wziąć z gęstwiny dżungli i umieścić w samym środku
centrum handlowego... Tak samo jak słonia, papugę, fokę… Ivan
kocha ludzi, a przynajmniej jednego człowieka – Macka, dlatego nie
skarży się na swój los. Jakże mogłoby być inaczej? Jakże
mógłby tęsknić do rodziny – mamy, taty, siostry, jakże mógłby
tęsknić do dżungli, zieleni liści i błota, którym kiedyś,
dawno temu, malował rysunki na skałach? Przecież jest tylko
gorylem! Ale wszystko do czasu – w centrum handlowym pojawia się
mała słoniczka, Ruby, a Mack obiecuje coś swojej najlepszej
przyjaciółce, Stelli… I nie będzie już mógł ignorować faktu,
że jest srebrnogrzbietym…
Przeszłabym obok
tej książki obojętnie. Ot, jakaś tam historyjka o zwierzakach.
Infantylne rysunki. Uśmiechnięte słoniątko na okładce. A w
środku może jeszcze naklejki? Nie! W środku mądry, pięknie
napisany tekst o tym, że każda ziemska istota myśli, czuje,
tworzy. W środku dużo ładnych słów, powiązanych ze sobą w
pęczki, poukładanych we łzy wzruszenia. Trochę też wstydu - za
nasze człowieczeństwo pełne wad i wątpliwych przywilejów, za
obsadzanie się w roli boga, które zbyt łatwo nam przychodzi, za
nasze przekonanie o ludzkiej nieomylności, choć przecież errare
humanum est, za przekonanie, że nawet jeśli pochodzimy od małpy,
to przecież ludzki język, pieniądze, centra handlowe i umiejętność
budowania szklanych klatek, czyni nas kimś lepszym.
W środku tak
zwyczajnie piękna historia o przyjaźni, o dawaniu obietnic i
dotrzymywaniu ich nawet, jeśli trzeba poświęcić siebie, o
rozumieniu drugiego – nieważne – człowieka czy małpy, o pasji
tworzenia, o spełnianiu się, o sensie. Siedzisz w skórze
wielkiego, dwudziestoletniego goryla, który pół swojego życia
spędził w szklanej klatce, obserwujesz ludzi i zdajesz sobie nagle
sprawę, że Ivan mówi o człowieku z pewną troską – człowiek
jest przecież taki ułomny, taki niezaradny życiowo, takie problemy
stwarza sam sobie!, ale też z pobłażaniem, z lekkim uśmieszkiem
na ustach, z przymrużeniem oka, a czasem z przyganą, z
niedowierzaniem - „Ludzie marnują słowa. Rzucają je jak skórki
z bananów i pozwalają, by zgniły. Każdy wie, że skórka jest
najlepsza.” No i jak to jest napisane!
Jedyny i
niepowtarzalny traktat o człowieczeństwie!
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...