251. ŚMIECH, ŁZY, BERBEĆ I MADIKA
ASTRID
LINDGREN
„PRZYGODY
MADIKI Z CZERWCOWEGO WZGÓRZA”
(TŁ.
ANNA WĘGLEŃSKA)
NASZA
KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2015
ILUSTROWAŁA
ILON WIKLAND
Nie
znałyśmy się. Mimo że słyszałam o niej, to jakoś nigdy do mnie
nie zagadała. Mijałyśmy się i nie miałyśmy okazji wymienić
doświadczeń. Aż do czasu wznowienia przez Naszą Księgarnię
tomów jej przygód.
Wsiąkłam,
zniknęłam w tym świecie. To świat trochę z sielskiego Bullerbyn
– stąd jest kontakt z naturą, klimat małego miasteczka, tutki z
cukierkami, wspólnota między dziećmi i hołdowanie tradycji. I
stąd jest zaufanie do dzieci i swoboda z jaką poruszają się po
świecie, a czasami po dachach. Stąd jest też wyobraźnia –
szczególnie jeśli chodzi o organizowanie sobie czasu. I to już
jest punkt wspólny z Pippi – ta łatwość wpadania w kłopoty i
finalne z nich wychodzenie z uśmiechem na ustach. I kodeks
postępowania, w myśl którego na przykład nie bije się słabszych,
ale można oddać tym silniejszym. I sprawiedliwość, pojmowana
prosto, bez moralnego relatywizmu.
Madika
stoi pośrodku między Bullerbyn a Willą Śmiesznotką.
I
żałuję, że tak późno się do siebie odezwałyśmy, bo mogłam
iść z nią przez życie już dawno.
Już
dawno mogła mnie rozśmieszać – jej logika pojmowania świata i
światopogląd Lisabet, młodszej siostry Madiki, to poukładana
konstelacja, w której wiele rzeczy wytłumaczyły sobie po swojemu,
a mnie brzuch boli od śmiechu, jak pięknie te puzzle poskładały.
Mogłam już dawno wzruszać się do łez tą jedyną w swoim rodzaju
szlachetnością, jaką tylko Dzieci mają w sobie.
Madika
ma kilka lat, właśnie idzie do szkoły i cieszy się z nowego
tornistra i z tego, ze jest już taka dorosła. Mogłoby się
wydawać, że kończy się czas beztroski i dzieciństwa, ale Madika
wszędzie potrafi znaleźć „jasną stronę życia”. Żal jej
tylko czasu, który mogłaby spędzać z młodszą siostrą,
Lisabeth, z czułością nazywaną przez niektórych Berbeciem.
Siostry są zżyte i nie widzą poza sobą świata. I często razem
wpadają w kłopoty. A to jedna wsadza do nosa kulkę grochu, a to
druga wybiera się z sąsiadem na polowanie na duchy, a to razem idą
na kilkukilometrowy spacer po zamarzniętej rzece.
Madika
jest bardzo wrażliwa, jest empatyczna i dobra. I jest też
rozbrykana, zuchwała, niesforna i często nieposłuszna. Łączy w
sobie delikatność z hardością. Ale dlaczego tak mocno mnie w
sobie rozkochała? Skąd ta miłość? Skąd się wzięło umiłowanie
rudowłosej niesfornej Pippi, która za nic ma wszelkie znaki zakazu
i jest tak bardzo do Madiki podobna w postrzeganiu świata? Dlaczego
kocham Małą Mi, której złośliwość wylewa się uszami? Dlaczego
z taką żarłocznością czytałam o przygodach Madiki? Prawda jest
taka, że uwielbiamy „dziewczonki chuliganki”. Że nudno byłoby
czytać o siedzącej w ławce dziewczynce, która ma zawsze czysty
fartuszek i gładko zaczesane włosy. I która nigdy się nie bije,
nigdy nie latała na parasolu i nigdy nie sprzedała własnej siostry
handlarzom niewolników. A Madika to właśnie robi. Bada świat na
swój sposób, poznaje go wszystkimi zmysłami, jest twórcza i
kreatywna i to nie jej wina, że wciąż wpada w kłopoty. Po postu
Madika „nie ma dobrze w głowie”, jak mawia Berbeć. Ale ma za to
kolorowo i całe hektolitry wyobraźni. Ma też zasady, którymi
kieruje się w życiu i których nie odstępuje na krok. I to mi się
w niej podoba, ta dziecięca upartość pomieszana z własnym
kodeksem. No i to, że kiedy trzeba to wykupuje ciocię z rąk
„krwiożerczego” lekarza i że zawsze dzieli się z Berbeciem
wszystkim co ma. I że, fąflu jeden, po prostu jest sobą!
(Kocham
delikatne, nastrojowe ilustracje Ilon Wikland, podziwiam genialny
przekład Anny Węglańskiej, Madika i Berbeć to zdecydowanie moje
najważniejsze odkrycie ostatnich miesięcy)
W czasach swojego dzieciństwa też nie znałam Madiki. Po raz pierwszy spotkałam ją kilka lat temu w krótkim opowiadaniu "Patrz Madika pada śnieg" z Zakamarków. Bardzo chwyta za serce. Jeśli nie czytałaś, to polecam jako uzupełnienie. Natomiast o jednej rzeczy nie wspomniałaś, która dla mnie jest ogromnie ważna w tych książkach. Madika nie mieszka w wyidealizowanym i odizolowanym od reszty Szwecji Bullerbyn, ani w nieco odrealnionym świecie Pippi. Ona żyje w świecie realnym ze wszystkimi jego problemami, z biedą, nierównością społeczną, krzywdą dzieci. I w tym wszystkim Madika gdzieś mimochodem między sprzedawaniem siostry handlarzom niewolników a spacerami po dachu sprawia, że ten świat staje się choć trochę lepszy, mimo że jego problemy pozostają. Dla mnie Madika opuściła już beztroskie Bullerbyn swojego wczesnego dzieciństwa i wyruszyła w świat. Chciałabym, żeby moje dzieci miały kiedyś w sobie tyle empatii i odwagi, co ona i żeby na swojej drodze spotkały jak najwięcej takich Madik.
OdpowiedzUsuńAgnieszkogg - masz całkowitą rację. Madika jest do bólu prawdziwa, jest w niej smród, głód i ubóstwo, jest w niej przemoc, jest w niej alkoholu całe morze. Ale upatruję wielkiej, wspaniałej roli Rodziców i Niani w tym, że Madika i Berbeć są tak empatyczne, tak uważne na los innych, tak z niesprawiedliwością niepogodzone. I ja też życzę mojej córce bycia Madiką...
UsuńWłaśnie, rodzice. Ciekawa jestem, jak odebrałaś mamę Madiki i Lisabet. Niedokładnie pamiętam, ale coś mnie dręczyło w jej postaci. Tata to był właściwie ideał - pracujący, ale obecny wtedy, kiedy dziewczynki potrzebowały go najbardziej. Natomiast kołacze mi się po głowie, że były momenty, kiedy mama czasami jakby usuwała się w tylko swoje rejony. Zastanawiam się, czy autorka chciała w ten sposób coś zasygnalizować odnośnie tej postaci, czy tak po prostu wyglądało wtedy funkcjonowanie rodziny i niepotrzebnie doszukuję się ukrytych znaczeń.
UsuńJa również uwielbiam Madikę! Znam ją jednak od dawna. W dzieciństwie zachwyciła mnie tak, że chciałam napisać kolejny tom jej przygód, pamiętam jak spisywałam bohaterów, przygotowywałam się... I wena uciekła. Szkoda, że nie napisałam choć krótkiego rozdziału.
OdpowiedzUsuńCzekałam na to nowe wydanie Madiki i dostałam ją w spóźnionym prezencie urodzinowym. Teraz tylko czekam na parę wolnych chwil i wracam na Czerwcowe Wzgórze :) A w międzyczasie odświeżyłam sobie Dzieci i Lottę z Ulicy Awanturników, bo z biblioteki przyniosłam kolejne dwie książki o Lotcie, z Zakamarków. Uwielbiam Astrid Lindgren!