250.BĘDZIE INTYMNE WYZNANIE...

MIKOŁAJ GOLACHOWSKI
PUPY, OGONKI I KUPERKI”
BABARYBA, WARSZAWA 2014
ILUSTROWAŁA MROUX

Każdy to ma. Ale niewiele się o tym mówi. Jakoś „tajemnicą owiane jest to”. I omija się ten temat we wszelkich dyskusjach. Choć przecież jedna z najbardziej ludzkich to rzeczy. Może chodzi o to, że nie wszyscy mają takie piękne?
A Babaryba ma naprawdę zjawiskowe.
Pupy. No i też ogonki i kuperki. Bo niektórzy mają po prostu pupę. A niektórym dodatkowo sterczy ogon. Z futra. Albo z piór – zależy czy jest się ptakiem (przykład najszybciej nasuwający się to paw, którego rozłożony ogon ma awers – piękny, spektakularny i zachwycający nie tylko samiczki pawia i rewers, który ewidentnie wskazuje pewien mały pawi otwór), czy może na przykład kotem, który pupę myje często, nawet wtedy, gdy jest zakłopotany, ale kłopot w tym, że językiem... A jak się jest świetlikiem, to się świeci pupą zamiast oczami. A jak tasiemcem, to się po prostu pupy nie ma. I nie ma na czym usiąść. Bo od wydalania to on ma ludzi, więc do tego pupa mu niepotrzebna.
I niech te pupy nie przesłonią istoty rzeczy – to jedna z najgenialniejszych książek przyrodniczych jakie znam! Jest dowcipna*, pomysłowa i oryginalna. Do tej pory nie zastanawiałam się nad tylną częścią ciała zwierząt i nad tym, kto ma najtwardszą pupę na świecie (wombat) albo kto i po co ma w pupie pazurki (wąż, dla przytrzymywania partnerki). Autorzy w poszukiwaniu pup najciekawszych zanurkowali w wodne odmęty (śledź), pojechali na Antarktydę (niedźwiedź polarny), zwiedzili mikrokosmos (osa), a czasem narażali swe zmysły na nieprzyjemności (skunks). Są odwłoki świecące, odrastające, czerwone, talerze, drżące i zrównoważone (to kangur). A do pup i ogonów jest jeszcze porcyjka dla ciekawskich, gdzie od tematu pup odchodzi się na rzecz krótkiej charakterystyki, terenów występowania pup i całej reszty zwierzęcia, wymiarów i rozmiarów czy sposobów wychowywania dzieci. Czy wiedzieliście, że ten robal, co ma szczypce w tyłku, nie nazywa się szczypawka (i nie wchodzi ludziom do uszu!!!) tylko skorek? I że jako jeden z nielicznych owadów opiekuje się swoimi dziećmi – myjąc je, nawilżając, karmiąc rozdrobnionym pokarmem, broniąc przed wrogiem i udostępniając co noc do pełnoletności miejsce w swoim własnym łóżku (czy kogoś Wam to przypomina?)?
To żadne tam oswajanie tematu pup – to po prostu rzetelna, poparta faktami naukowymi monografia pup w przyrodzie.
I te genialne Mrouxowe grafiki pomiędzy Golachowsko-tekstami!
Jestem „Pupami” absolutnie zafascynowana, w „Pupach” zaczytana i wyznaję szczerze – Kocham „Pupy”!






*uwielbiam: „Zadek owada nazywa się odwłok, ale nie każdy owad się na tym kończy” [s.47], albo „Pupa śledzia to nic nadzwyczajnego. Ot, zwykła dziurka pod koniec ryby.” [s.15] albo „Jeżeli ogon jest wysoko podniesiony, reszta psa czuje się dobrze (...)” [s.33]

[W „Pupach” się kocham dzięki Babarybie]

Komentarze

  1. Wpadła mi w oko ta ksiazka, ale jakoś nie byłam przekonana. Teraz widzę, ze racji nie miałam i na pewno chętnie ja przeczytam razem z dzieckiem. Szczególnie, ze Mimi zawsze się chichra jak widzi różowe pośladki słonia Pomelo i bardzo zainteresowana jest tematem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...