199.ZABAW-KI 1. PAPIER, KARTON, TEKTURA
Nie pierwszy raz
przekonuję się, że w zabawkach dla Dzieci liczą się dwie rzeczy
– jedna to prostota – im mniej w zabawce narzuconych,
skomplikowanych rozwiązań, tym mocniej rozwija się dziecięca
wyobraźnia. Lubię zabawki, które w sklepach można znaleźć pod
hasłem „kreatywne”* - kreatywność to, chyba najprościej
mówiąc, zdolność tworzenie czegoś nowego. Takie zabawki są
bodźcem, są zachętą, są zaproszeniem. W „Momo” Michaela Ende
jest taka scena, gdy Dzieci dostają całe mnóstwo pięknych,
drogich zabawek – i wcale się nimi nie bawią, no, może jakieś
pięć pierwszych minut. Potem zawsze wygrywa zwykły kawałek
sznurka, albo kreda, którą można narysować coś na chodniku,
zabawka, która drażni wyobraźnię i zmusza do innowacyjnego
spojrzenia na świat. Zmusza do gimnastyki umysłu, do działania –
trzeba się wysilić, żeby dostać na końcu nagrodę – a ten
wysiłek i ta nagroda, utkana jest z czystej dziecięcej dumy.
Ale żeby zrobić
taką zabawkę potrzebna jest ta druga rzecz, która, jak dla mnie,
najmocniej liczy się w zabawkach – pomysł. Wystarczy sięgnąć w
głąb siebie, w ten czas, gdy miało się kilka lat – przypomnieć
sobie, jak to było i co potrafiliśmy zrobić z kawałka kartonu
albo dwóch kamyków.
Zabawki kreatywne
mają jeszcze jedną ważną zaletę – angażują całą rodzinę,
jeśli się tylko chce – każdy ma szansę coś przy nich zrobić,
rzucić w powietrze swój pomysł, a ocieranie się o siebie wielu
wyobraźni daje często zaskakujące wyniki.
W weekend
wyciągnęłyśmy z kartonu kartonowe laleczki.
Pomysł najprostszy
z możliwych – kawałek grubaśnej, wielowarstwowej tektury,
wyciętej w kształt kartonowej dziewczynki i kartonowego chłopca,
ciasno ułożone w dopasowanym kartonie. Otwiera się karton i
otwiera się własną głowę, a z niej wypada tysiąc myśli –
jedne są pomalowane kredkami, inne oklejone taśmą w paski, a
jeszcze inne owinięte w skrawki materiału. I wszystko chce się
zrobić naraz – pomalować, uszyć spódniczkę, przykleić
włosy... twórczy szał, pół soboty zajęte...
Zabawki genialne w
swojej prostocie...
Nasz lalki mają już
oczywiście imiona, które nadała im Majka – ta z długimi włosami
to Lala Dziewczynka, która ma na nazwisko zupełnie tak jak my, a
chłopiec to... Laluś.
I jedno jest pewne –
karton też da się przytulić!
W kolejce czekają
też kartonowe domki, ale jestem zwolennikiem zaskakiwania – Majka
musi zapomnieć ekscytację wywołaną laleczkami, żeby docenić
domki dwa razy mocniej – póki co czekają na wysokiej półce na
swoją kolej.
*co prawda nie
przepadam za samym tym określeniem, bo wydaje mi się nowo-modą i
nowo-mową, ale to takie hasło wywoławcze, dzięki któremu wiadomo
o co chodzi.
[Laleczki
przyjechały do Nas od pomysłowych kidy – dzięki!]
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...