203.SŁÓW PARĘ O TYM JAK TĘSKNIĆ (CZYLI KIDS WERE'NT HERE)
Książki leżały w
równym rządku. Stół nie kleił się od loda, który odłożony do
góry wafelkiem, zapomniany, roztopił się. Nie było nigdzie
wysypanych z wielkiego kosza klocków. Ani razu nie potknęłam się
o piłkę. Gdy wieczorem wchodziłam do łazienki, podłoga była
sucha.
Nie byłam
szczęśliwa...
Majka wyjechała na
wakacje – nie było jej dwa tygodnie. Z Dziadkami zwiedzała świat.
Dzwoniłam do niej co rano, co wieczór i jeszcze w środku dnia, z
pracy. Nie zawsze chciała rozmawiać, bo czasem akurat miała do
zrobienia coś znacznie ważniejszego – zjechać ze zjeżdżalni,
pogłaskać kota, zjeść porzeczki prosto z krzaka, pobiegać z
nowym kolegą dookoła ogrodu, porysować... Zawsze w tle słyszałam
„Mama dzwoni”, ale nie zawsze przykładała ucho do słuchawki.
Dobrze jej tam było – w świecie. Różnorodnie, bo Dziadek i
Babcia mieli mnóstwo pomysłów. I czasu – dnie całe, tylko dla
Niej. Parki, place zabaw, plaże nad jeziorem, ogród u znajomych i
mini zoo. Z rękawa sypały się atrakcje. Pewnie tęskniła, bo gdy
wróciła przywarłyśmy do siebie. Pewnie tęskniła, bo dzień
przed powrotem do domu dopytywała, czy na pewno „jedziemy do
mamy”. Pewnie tęskniła, ale dwa tygodnie (z przerwą na nasze u
Niej odwiedziny) się nie widziałyśmy.
„Jeśli każdego
dnia jesteśmy wciąż razem, nie poznamy nigdy radości powrotu”
(„Nie przydeptuj małych skrzydeł” K. Wnęk-Joniec). Owszem,
wiem, że to dla zdrowia psychicznego, że powinno się. Wiem, ale
nie było jej. Mieliśmy wielkie plany – kino, teatr, zaległe
filmy, lektury, sprzątanie, mały remont Naszej sypialni. A
skończyło się na odsypianiu wszystkich sennych zaległości,
mini-parapetówie u przyjaciele, wizycie w wielkim niebiesko-żółtym
sklepie meblowym i zmianie wystroju pokoju Majki... I tej dojmującej
tęsknocie. Nie gryzła mnie cały czas. Dawała odetchnąć. Ale
czasem wpijała się w łydkę, że nie mogłam zrobić kroku. Albo w
oko i ciekły łzy, niby bez powodu, albo że ta cebula...
Wróciła...
Na podłodze całe
mnóstwo kredek. Przez pól pokoju biegnie bohomaz, zrobiony
mazakiem. Gdzieś rozsypały się chrupki i jeszcze nikt nie zdążył
pozbierać. Na balkonie leży niedojedzona bułka, bo Majka jedząc
ją, przypomniała sobie, że jeszcze dziś nie czytała „Bobo” i
musi nadrobić to w tej sekundzie – Dzieci przecież dopiero uczą
się czekać...
Dobrze mi, choć
denerwuje mnie, że znów nic nie leży na miejscu. Że przedmioty
lewitują, że zawsze coś się gubi, a potem znajduje w innym
miejscu, że czasem stopą wdepnę w niezidentyfikowaną maź,
rozsmarowaną na parkiecie. Ale wtedy wiem, że jest Ona. Że nawet
jeśli jestem w innym pokoju, niż Ona, to usłyszę jej śmiech. Że
nic mnie nie ominie, żadne jej słowo, czy gest, nic, co robi po raz
pierwszy, czego się właśnie nauczyła.
Spokojnie mi.
Ostatnio,
przeglądając stronę Kontakt Festiwalu, trafiłam na piękną akcję
– Kids were here*.
Motto tego
przedsięwzięcia to słowa Jude Wood:
„W tej chwili
można bardzo łatwo popaść w frustrację z powodu bałaganu, który
jest rezultatem życia z dziećmi. Ten zestaw (zdjęć) przypomina
mi, jak szybko to wszystko minie. Przyjdzie dzień gdy zabawki
wylądują w skrzynkach i nikt nie będzie się nimi bawił. Będę
tęsknić za tym. Uświadamiam sobie aby zwolnić. Nie stresować się
tym. Moje szczęście nie zależy od tego, że wszystko jest na swoim
miejscu, a dom jest czysty i uporządkowany.
Pewnego dnia
będziemy mieć wspaniałe wspomnienia. Dowody zapisane w naszych
sercach i umysłach naszych dzieci. Fotografie, które przeniosą nas
z powrotem do tych samych dni, kiedy nasze dzieci były tutaj.”
Projekt to zdjęcia
30 fotografów, którzy każdego miesiąca, robią zdjęcia miejsc, w
których przed chwilą, albo przed godziną, były Dzieci – te
wszystkie kalosze, naklejki, zabawki, rozlane napoje... Szukają w
tym wspomnień, piękna i zapewnienia, że bałagan może być
twórczy i że może szybciej zabić Ci serce na widok gumowej
kaczuszki – jeśli tylko ta gumowa kaczuszka ma na piórkach ślady
palców Twojego Dziecka...
[moje dzisiejsze Kids were
here]
*polska wersja akcji - na dużo mniejszą skalę, ale też chwyta za serce
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...