643. LATEM TEŻ


MAJA LUNDE
„ŚNIEŻNA SIOSTRA”
(TŁ. MILENA SKOCZKO)
WYDAWNICTWO LITERACKIE, KRAKÓW 2019
ILUSTROWAŁA LISA AISATO

„U nas Boże Narodzenie pachnie mieszaniną świerkowych gałązek, kadzidła, pierniczków, klementynek, cynamonu i kakao, które, tak przy okazji, lubię najbardziej na świecie” - mówi Julian. A przynajmniej tak było kiedyś, właściwie jeszcze rok temu. Teraz wszystko wskazuje na to, że świąt w domu Juliana nie będzie. Czy zostaną odwołane także jego urodziny, które wypadają w Wigilię? Julian tego nie wie. Nie wie właściwie nic. Od dawna wszyscy jego bliscy, gdy już rozmawiają, mówią tylko o pogodzie. Ale od jakiegoś czasu właściwie w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Od pół roku. Od czerwca. Od wtedy, gdy jego starsza siostra Juni umarła. Nie ma jej. Ale jest zupełnie tak, jakby nie było też jego młodszej siostry August, którą do tej pory nazywano Dynamitem, a która teraz się wypaliła. Nie ma jego mamy, która śmiała się najgłośniej na świecie, ani taty, który tak bardzo kochał ten śmiech. Są dwa automaty, które robią wszystko, co trzeba w domu – piorą, sprzątają, gotują. Ale gotują tylko rybę – kotlety rybne, paluszki rybne, burgery rybne. Ale przecież i tak nic już nikomu nie smakuje. No i nie przytulają. Od bardzo, bardzo dawna rodzice nie przytulają. Nie ma nawet Johna, najlepszego przyjaciela Juliana, bo jak nazwać przyjaciela, który też nie mówi o niczym innym, tylko o pogodzie? Powoli przestaje też istnieć Julian, bo przytłacza go ta beznadzieja, szarość, smutek, brak słów. No i niepewność, czy jeszcze kiedykolwiek coś będzie kolorowe i będzie pachniało klementynkami?
Ale pewnego dnia, tuż przed świętami, wydarza się coś zupełnie niesamowitego – Julian poznaje Hedvig. Zwykła dziewczynka, zwykły chłopiec. Zupełnie zwykła sytuacja. Ale tylko pozornie, bo to że Julian zobaczył nos Hedvig przyciśnięty do szyby basenu, na którym trenuje, to, że rudowłosa dziewczynka podaje mu rękę i się przedstawia, to, że zaprasza go do swojego ustrojonego świątecznie domu i przygotowuje kakao, to wcale nie jest przypadek. To najbardziej niesamowita rzecz, jaka może się przydarzyć dziesięcioletniemu chłopcu, który czuje, że został sam na świecie, choć wokół siebie ma tyle osób. Tylko jedno nie daje Julianowi spokoju – kim jest starszy człowiek, który ma klucz do domu Hedvig, ale nigdy nie wchodzi do środka?
„Śnieżna siostra” to propozycja Wydawnictwa Literackiego na opowieść adwentową. Ale cieszę się, że przeczytałyśmy ją już po świętach. Dlaczego? Bo absolutnie nie wytrzymałabym bez podglądania kolejnych rozdziałów. Nie da się po prostu! Zagadki, zagadki, zagadki… Uporczywe milczenie Hedvig, gdy Julian zadawał zbyt dużo pytań, przerażający starszy mężczyzna, światło, które tak dziwnie pada na bujany fotel w tym przytulnym domu Hedvig… i dziewczynka, którą ulepili wspólnie ze śniegu, a która tak bardzo zaczyna przypominać Juni…
To książka o zdrowieniu. O wychodzeniu z żałoby. O pragnieniach. O rodzinie. O naprawianiu. Wzruszająca. Nie tylko trzymająca w napięciu, ale trzymająca w objęciach. Nie możesz tak po prostu jej zamknąć i wyjść. Nawet jeśli choć na chwilę przerywasz, to ta historia siedzi w tobie i woła, popędza, „wracaj do mnie!”. A potem rezonuje. Myślisz i myślisz. Zachwycasz się. „Ja po prostu nie mogę przestać jej czytać, mamo, jest taka ciekawa i wciągająca! - mówi Majka. I delikatnie gładzi okładkę. Bo jest też śliczna. Olśniewające ilustracje Lisy Aisato chciałoby się wysyłać jako kartki świąteczne – jakiż ta kobieta ma talent! A najpiękniej na świecie maluje radość! Zaraża nią! Bo po prostu nie ma siły, żeby się nie uśmiechnąć do tej rudej dziewczyny z przerwą między górnymi zębami. Ilustracje, do których trzeba się uśmiechać, to najlepsze ilustracje, jakie ktoś może stworzyć. Tekst, który moczy się łzami – bólu, strachu, żalu, współczucia, a potem radości – to najlepszy tekst, jaki ktoś może napisać. Dlatego do Hedvig będziemy zaglądać nie tylko w święta, nawet nie tylko zimą. Latem będziemy czytać równie zachłannie.










Komentarze