475. TAKIE SOBIE MARZENIE...

JAN BRZECHWA
„BRZECHWA DZIECIOM. DZIEŁA WSZYSTKIE. TEATRZYKI”
NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2017
ILUSTORWAŁA MAGDALENA KOZIEŁ-NOWAK

Wracam do domu z pracy. Majka jak zwykle wybiega po mnie na klatkę schodową. „Mamo!” - krzyczy - „Będę […]* w przedstawieniu na Dzień Babci i Dziadka! Muszę się uczyć roli!” - oznajmia, wyciągając przed siebie kartkę z kilkoma linijkami tekstu, który ma zapamiętać. A ja się rozmarzam...
Bo Dzień Babci i Dzień Dziadka to Wielkie Otwarcie. Od tego momentu się dzieje… Te wszystkie Wielkanoce, Dni Nauczyciela, Dni Wagarowicza, Jasełka, Zakończenia Roku Szkolnego… A jeszcze po drodze czasem jakiś konkurs, turniej szkół czy inne Urodziny Przedszkola. I na każde z tych świąt warto przygotować przedstawienie. Taki sobie teatrzyk. I ja marzę, wciąż marzę o roku z Janem Brzechwą. Bo jak się okazuje, wspaniały ów poeta pisał nie tylko wiersze, bajki i doskonałego „Pana Kleksa”. Pisał też Teatrzyki!
We wstępie Grzegorz Leszczyński zwraca uwagę, że „teatrzyk” to trochę co innego niż „teatr”. Że to forma dużo lżejsza, jakby prywatna. Że idealnie nadaje się do przedstawienia domowego czy szkolnego, że doskonale będzie, gdy zagrają te „sztuczki” (nie „sztuki”) amatorzy. Więc voilá! Mamy rozwiązanie i plan na cały rok! Akademia z okazji 145 urodzin patrona szkoły? współzawodnictwo międzyszkolne? konkurs młodych talentów? Na wszystko odpowiedzią jest Brzechwa w roli scenarzysty!
Co znajdziemy w tym tomie?
A na przykład „Wieloryba” czyli groteskę radiową. Utwór o tym, jak to „Ogłaszają alarm dla rzeki Wisły!”, bo wieloryb, mieszkający dotąd w zoo, właśnie stamtąd zbiegł… Są „Wagary” czyli trochę staroświecka historyjka o pilnych i nie-pilnych uczniach, o dwójkach, Panu Woźnym i zastępie harcerzy. U-ro-cza, choć absolutnie niedzisiejsza! Albo widowiska kukiełkowe „Teatr Pietruszki”. Ach, już widzę oczyma wyobraźni te wspólne robienie kukiełek – na lekcjach plastyki, na zajęciach dodatkowych, na kółku teatralnym i w domu – w ruch pójdą kubeczki po jogurtach, stare podkoszulki i drewniane łyżki, żeby zrobić kukiełkę głównego bohatera, Pietruszki, czyli zawadiaki, który jest głosem ludu, a jednocześnie wspomnieniem z rosyjskiej młodości samego Brzechwy. Są oczywiście także klasyczne opowieści, jak „Księżniczka na ziarnku grochu” czy „Siedmiomilowe buty”. No i cudne, fantastyczne, chyba najbardziej znane „Bajki samograjki”, wśród których znalazły się „Czerwony Kapturek”, „Kot w butach”, „Kopciuszek” i „Jaś i Małgosia”. Ale, ale, że klasyka, że to nic nowego?! Myli się ten, komu przez myśl przemknęła brzechwowa wtórność! Świeżość raczej i autorskie spojrzenie na problem. Te bajki są zupełnie inne niż oryginały. Przede wszystkim są mniej brutalne niż wersje braci Grimm czy Perraulta. Teatrzyki mają uczyć, owszem, ale też bawić, rozśmieszać, sprawiać, że czas płynie miło. Zachwycona jestem na przykład, że czerwonokapturkowy wilk nie ginie z rąk gajowego (jeśli ktoś nie wie, co się z nim stanie, polecam lekturę!). A już wersja „Jasia i Małgosi” w wykonaniu Pana Jana – mistrzostwo!
A na koniec? OKLASKI! Tym bardziej, że tom, tak jak wszystkie trzy poprzednie, przygotowany jest z wielką starannością, dbałością o szczegóły, genialny edytorsko. No i kolejny raz to pięknie, bogato ilustrowany tom. Tym razem przez Magdalenę Kozieł-Nowak. Z pomysłem, z zadziorem, z humorem, ze swadą. Ja osobiście doszukuję się inspiracji Mirosławem Pokorą, ale to absolutnie nie jest ściąganie – to czysta forma podpatrywania. Poza tym wielbię Pokorę (szczególnie za te misterne fryzury, duże pupy i cienkie nóżki pań), więc absolutnie mi to nie przeszkadza.
Z dumą można tom czwarty stawiać na półce. I z satysfakcją, bo seria Naszej Księgarni to WSZYTKIE utwory Mistrza, które napisał dla dzieci, zebrane w czterech wielkich księgach. Więc zachłanność zbieraczy została zaspokojona, mogą spać spokojnie do czasu, aż znajdą nowy obiekt zbieractwa. Brzechwa już jest na półce. Cały. Od Bajek, przez Wiersze i Pana Kleksa, po Teatrzyki, o których mało kto słyszał. A szkoda, wielka szkoda...
I choć wiem doskonale, że te brzechwowe przedstawionka mogą dziś być trochę nieżyciowe… że nawoływanie do szanowania książek na przykład może się dziś wydawać nieco śmieszne, że morał czasem jest w nich zbyt nachalny i oczywisty, ale mają w sobie tyle wdzięku i uroku, że odpuszczam im wszystkie „niewspółczesne” winy i już wymyślałam sobie strój czarownicy, bo z wielką chęcią zagram kiedyś w brzechwowej wersji „Jasia i Małgosi”.
 













*nie mogę napisać, kim będzie Majka, bo OBIECAŁAM, że na pewno, absolutnie nie powiem Babci i Dziadkowi, co przygotowują, a wiem, że i Babcia i Dziadek czasem tu zaglądają.  

Komentarze