409. BIONTY U MAŁEJ KA(F)KI: CHCĘ ZNAĆ!
KASIA
JACOBSON/JACOBSONY
„ZNAJDŹ NAS!
WODA, ŁĄKA, LAS”
JACOBSONY, CYBULICE
MAŁE 2017
ILUSTRACJE ROBERT J.
DZWONKOWSKI
Uchylam okładkę…
Cyka… Zamykam z niedowierzaniem. Jeszcze raz… Ćwierka… I
pluszcze. I pachnie. I szeleści. I bzyczy.
Wciąż nie
dowierzam, ale przy każdej następnej próbie jest dokładnie tak
samo. A dlaczego? Bo ta książka jest zupełnie niezwykła!
Jest piękna! Jest
narysowana z dbałością o szczegóły. Jest dopracowana. Jest
wynikiem pasji, a to czuć, gdy głaszcze się kartki… Wszystko tu
jest – latające, rosnące, pływające, skaczące, to z dziobami,
ze skrzydłami, to z kapeluszami i z szyszkami. Ta książka żyje,
porusza się, kipi zielenią!
Wydawałoby się, że
to taka sobie szukanka – ot, kilka-naście-dziesiąt motyli na
jednej stronie. I znaleźć tego, który nie pasuje, inny gatunek.
Phi! Drobnostka! Phi! Łatwizna! Ale okazuje się, że te mnóstwo
motyli to modraszki ariony, a ten jeden to modraszek wieszczek. I że
obydwa są niebieskie. I że obydwa mają czarne kropki. Tylko
wieszczek ma mniej. A arion pod skrzydłami ma brąz… Szukasz,
szukasz, wzrok wytężasz, nie, nie jest wcale tak prosto… W końcu
jest! Ależ satysfakcja! Było ciężko* – i to dlatego. A pomiędzy
łodygami i kwiatami wrotycza ukrył się jaskier – też żółty…
A wśród igieł świerku jeden cis. A pomiędzy pasikonikami
zielonymi jeden, jedyny odorek. A kasztanowca liść między klonu
liśćmi… A dąb? Dąb to już w ogóle trudny, bo między
szypułkowym jeden bezszypułkowy… Ufff…
No i tu dochodzimy
do sedna sprawy, do tego – po co w ogóle ta książka jest (oprócz
tego, że po to, by cieszyć oko, by bawić, by ćwiczyć rozbiegane
po stronach źrenice…).
Ona jest po to, by
poznawać.
Ileż to razy
łaziłam po łące/lesie/nad jeziorem, widziałam nieprzebrany ogrom
żyjątek, roślin, kwiatów, owadów, łodyżek i liści, ptaków i
motyli. Zachwycałam się, miłość wyznawałam, głaskałam czasem,
zdjęcia robiłam… ale przywitać się nie mogłam, bo… jak się
nazywa ten żółty kwiat?, jakie imię nosi niebieski motyl?, jak
wołać ptaka z czerwonym brzuszkiem? Nasze to przecież, dookoła,
blisko, na ręki wyciągnięcie i takie bezimienne, takie obce…
Ostatnio znajoma księgarka, polecając pewnej damie książkę,
której główną bohaterką jest gąsienica, usłyszała, że
miejskie dziecko XXI wieku nie wie, co to gąsienica, że to dla
niego abstrakcja! Roześmiałam się, słysząc to, później
zezłościłam, przez chwilę czułam się kimś lepszym, a na koniec
się zadumałam… Czy ja właściwie potrafiłabym odróżnić
gąsienicę od innego stwora naziemnego? Chcę wierzyć, że tak, ale
ziarno niepewności zostało zasiane. No i przecież polska przyroda
nie stoi gąsienicami tylko, ale też innym dobrem. I zawstydziłam
się, że tak niewiele wiem. A jeśli ja niewiele wiem, to skąd ma
wiedzieć moje Dziecko?
Ano, z takich
książek właśnie! Czytanych z rodzicami – bo owszem tekst też
jest! Na planszach jest dwadzieścia gatunków zwierząt, owadów,
ptaków, roślin i dwadzieścia tych ukrytych, po jednej sztuce. I
wszystkie czterdzieści jest opisanych – w paru najważniejszych
zdaniach.
Jacobsony wydają
też cudne memo o polskiej przyrodzie**. Nowe logo serii Jacobsonów
to Znam świat wokół nas. Ważne logo! Chciałabym kiedyś z dumą
tak właśnie powiedzieć… A więc do dzieła! Oglądamy, szukamy,
czytamy, liczymy, a później idziemy na wycieczkę z lupą i
aparatem fotograficznym i znajdujemy swoje jemiołuszki, chabry, cisy
(uwaga, bo trujące!), rusałki, karpie i czubajki kanie…
*od razu powiem, że
gdy książkę się obejrzy, odnajdzie ukryte organizmy żywe, odłoży
na dni kilka, to kolejnym razem jest tylko troszkę łatwiej…
** do tej poryukazały się: ptaki, kwiaty polne, owady, drzewa, grzyby, ryby i
najnowsze – oj, świeżynka! - ssaki
[Nie
wiedziałam, że jestem biontem. Na równi z ptakiem, ssakiem i
owadem. Teraz wiem. Od
Łąki Łana.
Ulubiona piosenka! Więc Bionty u Małej Ka(f)ki = marpil pisze o
książkach przyrodniczych]
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...