266. BANALNIE

JOKE VAN LEEUVEN
„ĆWIR!”
(TŁ. JADWIGA JĘDRYAS)
WYDAWNICTWO DWIE SIOSTRY, WARSZAWA 2015
ILUSTROWAŁA JOKE VAN LEEUVEN

Są takie książki, o których bardziej powinno się milczeć niż mówić. Takie, które zatrzymują słowa głęboko w gardle. Takie, po których niby się spodziewasz, a i tak sprawiają, że brak ci tchu. Takie, które rozpruwają Cię na pół i wyciągają na zewnątrz najbardziej czułą tkankę. Bolą, ale jednocześnie dają nadzieję. Takie książki, które zasługują na miano Literatura piękna bardziej niż inne.
Dwoje ludzi. Ich życie pozornie jest pełne. Ułożone, ugładzone, poustawiane. Tu stoi jedna pasja, tu druga. Wystarczająco, bo po co więcej.
Do czasu aż on przynosi w ramionach dziewczynkę. Albo ptaka. Tak do końca to nie wiadomo. Bo niby ma nogi, niby uszy, niby oczy, choć teraz zamknięte. Ale ma też coś, czego nie mają zwykle ludzie – skrzydła. Nawet krzyczy, sprawdza, czy ktoś nie zgubił ptakodziewczynki. Ale nie, nikt nie przyznaje się do śpiącego pod krzakiem dziecka. „W takim razie je zabieram, dobrze?! Zabieram je ze sobą!”
I nagle okazuje się, że to życie, które miało do tej pory dwoje ludzi, było niepełne, więcej, było puste, bez sensu, nieuskrzydlone.
Uczą dziewczynkę świata, ale uczą się też dziewczynki. To czasem bardzo trudne, bo każdy chciałby mieć kogoś idealnego, a ptakodziewczynka nie jest ideałem. Jest trudna, bo jest inna. Trzeba jej skonstruować maszynę do jedzenia, bo ma przecież dzióbek i nie ma rąk. Trzeba ukrywać skrzydła pod szeroką pelerynką i nie można spuścić jej z oka, bo może wylecieć przez małe okienko w toalecie. Ale jej inność staje się jej wyróżnikiem – jest niepowtarzalna. I wkrótce staje się niepowtarzalna nie tylko ze względu na skrzydła, ale ze względu na to, że jest jedyna.
Tylko że musi odfrunąć…
To dla mnie książka o rodzicielstwie. O byciu obok dziecka, pozwalaniu, żeby odfrunęło. Brzmi banalnie, ale to proces, który zaczyna się już w momencie, gdy dziecko przychodzi. Każde ma skrzydła – sztuką jest je pielęgnować, a nie ukrywać, nie podcinać. To historia banalna, bo każdy kto ma na imię „mama” lub „tata” ma taką w swoim życiu. To historia niebanalna, bo każda ptakodziewczynka jest inna. Bo Joke van Leeuwen ubrała ją w przepiękne słowa, w wymowne obrazy – z kilku kresek, z dwóch kolorów, ale z drugim dnem.
„Przez chwilę zdawało mu się, że widzi Ptysię.
Ale to była plamka na lornetce”. [s174]
Moje oczy zaszły mgłą.

Wzruszenie.





Komentarze

  1. piękna książka! piękna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  2. I teraz nie mogę się oprzeć wrażeniu, że widziałam film z taką fabułą... Ale zupełnie nie pamiętam kiedy, gdzie, jaki miał tytuł, aaaa, no zwariuję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież! https://www.youtube.com/watch?v=lH9oZfcZfd4
      Po Twojej recenzji myślę, że książka jest lepsza od filmu :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...