264.SPACER Z WYOBRAŹNIĄ BEZ SMYCZY
BEATRICE RODRIGUEZ
„HISTORIA BEZ
SŁÓW. ZŁODZIEJ KURY”
ZAKAMARKI, POZNAŃ
2015
Historie bez słów
wcale nie są proste. A na pewno nie prostsze niż te, które mają
litery. Są bardziej wymagające, bo trzeba czytać je nie tylko
oczami, ale też wyobraźnią. Trzeba tworzyć na bieżąco poezje,
by je opowiedzieć. Trzeba przećwiczyć mówienie, rozłożyć swój
zasób słów na stole i wybierać tylko te właściwe, bez
losowania. Trzeba określić kolory i powiedzieć, czy główny
bohater lubi czekoladę, ile ma wzrostu i gdzie mieszka. Książki
bez słów, to książki-wyzwania. Trzeba być odważnym, żeby po
nie sięgnąć.
Książki bez słów
dają tak dużo możliwości, że można stanąć przed nimi i nie
wiedzieć, jak je ugryźć, rozgryźć, nadgryźć. Ale to w nich
jest piękne! Ta nie-oczywistość, szerokie pole, po którym możemy
się przechadzać interpretując.
Bo ja przecież mogę
zacząć czytać „Złodzieja kury” od „dawno, dawno temu”, a
ktoś może zacząć od „w zeszły czwartek”. Mój lis może mieć
na imię Rudolf, a Majki po prostu Lis. A Tata opowie o lisie
Ferdynandzie.
Ten Lis, jakkolwiek
ma na imię, pewnego dnia porywa kurę. Wpada tak po prostu w
sielankę przyjemnego poranka przy ciepłym śniadanku i zabiera ją
na oczach zaskoczonego Niedźwiedzia, Koguta i Zająca. Pewnie chce
ją zjeść! Na surowo albo z rożna. Zatyka jej nawet dziób, żeby
nic nie mówiła i po prostu unosi ją w siną dal. Zaczyna się
pościg, gdy nieustraszeni przyjaciele, przedzierając się przez
lasy, pola, góry i morza, próbują uratować Białą Kurę przed
złym Lisem...
Ja mogę opowiedzieć
to tak i zakończyć czymś wzruszającym i miłosnym. Tata pewnie
mniej łzawo rozprawi się z obrazami. Każde z nas opowie o tym
samym, a każde o czym innym. W obrazach jedno zauważy kolor, a
drugie fakturę, poddamy się magii barwnych plam, wypuścimy
wyobraźnię na spacer – niech pobiega.
Bardzo nam się podoba nowość zakamarków a tak na marginesie nasz lis ma na imię Teodor, a kura różnie Felicja, Adelajda i Filomena ... :-)
OdpowiedzUsuń