512. GŁOSY W TWOIM MIESZKANIU
MADLENA SZELIGA
„RODZINA SZTUĆCÓW”
„RODZINA SZTUĆCÓW
II”
GEREON, KRAKÓW
ILUSTROWAŁ SŁAWEK
ZALEWSKI
Gdy się ma bogatą
wyobraźnię, to tematy na książkę można znaleźć wszędzie: pod
nogami (mamy zawsze przecież przypominają „patrz pod nogi!”),
wiszące na drzewach, w damskiej torebce albo w szufladzie ze
sztućcami…
Otóż na przykład
u Babci Eleonory w szufladzie mieszka trzypokoleniowa rodzina. Należy
do nich Dziadek Nóż („Dziadek Nóż urodził się po prostu ze
zbyt ciętym językiem”), Mama Łyżka („Ja, moi kochani, mam
kobiece okrągłe kształty”. A z moich z kolei obserwacji wynika,
że dużo płacze i jest bardzo emocjonalna), Tata Widelec (dzielny,
silny, odważny!), Córeczka Łyżeczka (rezolutna przedszkolanka) i
Synek Widelczyk (głównie do ciasta. Podziwia i uwielbia
bezgranicznie swojego Tatę Widelca).
Jakież przygody
mogą mieć sztućce? Że w zamkniętej szufladzie nic się nie
dzieje? A gdy już kogoś wyciągają to też zupełna nuda, bo
ciągle tylko jedzenie, zmywanie i z powrotem hop do szuflady?
Kto tak myśli, jest w kolosalnym błędzie! Bo u tej akurat Rodziny Sztućców, przygody nie wyrabiają na zakrętach! Dzieje się ciągle i coś. Na przykład przeprowadzka do nowego lokum (i kłótnia o to, kto zajmie najszerszą przegródkę). Albo casting na żonę dla Dziadka Noża („ostatni raz miałem żonę ze sto lat temu!”). No i ta mrożąca krew w żyłach historia, gdy Widelczyk, który do tej pory chciał pracować na stoisku z degustacją tortów, a zobaczył przypadkiem Tatę Widelca przy pracy, postanowił być taki, jak on… O mało przy tym nie stracił życia! Uff, było blisko…
Kto tak myśli, jest w kolosalnym błędzie! Bo u tej akurat Rodziny Sztućców, przygody nie wyrabiają na zakrętach! Dzieje się ciągle i coś. Na przykład przeprowadzka do nowego lokum (i kłótnia o to, kto zajmie najszerszą przegródkę). Albo casting na żonę dla Dziadka Noża („ostatni raz miałem żonę ze sto lat temu!”). No i ta mrożąca krew w żyłach historia, gdy Widelczyk, który do tej pory chciał pracować na stoisku z degustacją tortów, a zobaczył przypadkiem Tatę Widelca przy pracy, postanowił być taki, jak on… O mało przy tym nie stracił życia! Uff, było blisko…
A te wszystkie
przygody, to dopiero w pierwszej części, a moim zdaniem w drugiej
autorka dopiero się rozkręca! Płakałam ze śmiechu! No, może
najpierw trochę się niepokoiłam, bo Łyżeczka zniknęła…
Zostawiła tylko zaszyfrowaną wiadomość na gazecie Dziadka Noża,
ale po jej rozszyfrowaniu… Mama Łyżka jak zwykle się rozpłakała,
bo ta wiadomość była naprawdę przerażająca! Czy uda się
uratować Łyżeczkę z rąk Yeti, który ją aresztował i wywiózł
na Mount Everest?
Historyjka o pikniku zaś jest zdecydowanie moją ulubioną! Otóż „jest ciepło, kwiatki kwitną, trawa się zieleni i ogólnie warunki są sprzyjające.” Więc co? Więc piknik! Cała Rodzina Sztućców ma już swoje plany – mama się poopala na kocu, dzieci będą się bawić w chowanego, tata poczyta gazetę (sprawdzi co na giełdzie, po ile srebro, a po ile miedź), a dziadek zapoluje na mrówki i pasikoniki. To będzie udany dzień. Niecierpliwie obserwują przygotowania do pikniku, te góry pysznego jedzenia, te litry napojów chłodzących i nagle… „Słuchajcie no, dziwna sprawa – powiedział Tata zaniepokojonym głosem – zapraszają sztuczne naczynia.” A potem to już jest prawdziwy horror, bo okazuje się, że ktoś wkłada do wielkiego piknikowego kosza plastikowe noże, plastikowe łyżki, plastikowe łyżeczki, plastikowe widelce, a plastikowych widelczyków do ciasta w ogóle nie ma. „Manekiny!” - powtarza całą rodzina z przerażeniem! A ja w tym momencie już dłużej nie mogę powstrzymywać śmiechu! Tymi manekinami autorka mnie kompletnie rozbroiła!
Ostatnia historia też jest na poziomie – to o rocznicy ślubu Mamy Łyżki i Taty Widelca i o tym, że Mama Łyżka spodziewa się niespodzianki, a na Tatę Widelca pada wtedy blady strach! Na szczęście wymyśla niespodziankę idealną!
Historyjka o pikniku zaś jest zdecydowanie moją ulubioną! Otóż „jest ciepło, kwiatki kwitną, trawa się zieleni i ogólnie warunki są sprzyjające.” Więc co? Więc piknik! Cała Rodzina Sztućców ma już swoje plany – mama się poopala na kocu, dzieci będą się bawić w chowanego, tata poczyta gazetę (sprawdzi co na giełdzie, po ile srebro, a po ile miedź), a dziadek zapoluje na mrówki i pasikoniki. To będzie udany dzień. Niecierpliwie obserwują przygotowania do pikniku, te góry pysznego jedzenia, te litry napojów chłodzących i nagle… „Słuchajcie no, dziwna sprawa – powiedział Tata zaniepokojonym głosem – zapraszają sztuczne naczynia.” A potem to już jest prawdziwy horror, bo okazuje się, że ktoś wkłada do wielkiego piknikowego kosza plastikowe noże, plastikowe łyżki, plastikowe łyżeczki, plastikowe widelce, a plastikowych widelczyków do ciasta w ogóle nie ma. „Manekiny!” - powtarza całą rodzina z przerażeniem! A ja w tym momencie już dłużej nie mogę powstrzymywać śmiechu! Tymi manekinami autorka mnie kompletnie rozbroiła!
Ostatnia historia też jest na poziomie – to o rocznicy ślubu Mamy Łyżki i Taty Widelca i o tym, że Mama Łyżka spodziewa się niespodzianki, a na Tatę Widelca pada wtedy blady strach! Na szczęście wymyśla niespodziankę idealną!
Czyżby to już
wszystko? Na szczęście na przedostatniej stronie jest obietnica:
Dlaczego na
przedostatniej? Bo na ostatniej jest wyklejka. Jest też na
pierwszej, więc to od wyklejki zaczęłyśmy oglądanie tej książki.
„Patrz mamo, dzidziuś widelec!” - zawołała w ekstazie Majka i
ona była kupiona już od tego momentu. Potem powiedziała mi, że
wszystkie historyjki podobały jej się tak samo, ale najbardziej ze
wszystkiego to podobały jej się ilustracje, bo ją rozśmieszyły i
dlatego, że sztućce miały ręce i oczy i włosy nawet okulary.
Odłożyła „Rodzinę Sztućców” na „wyciągnięcie ręki z
łóżka bez wstawania”, bo w najbliższym czasie musimy przeczytać
Sztućce znowu. Tak zarządziła! Tak zażądała!
Opróżniamy
wspólnie zmywarkę. Podaję Majce łyżki i widelce. „Majka, włóż
je do szuflady, dobrze?”. „Jasne, położę je blisko obok
siebie, bo one przecież ze sobą rozmawiają, prawda? - mówi i
puszcza do mnie oczko. Jak to dobrze, że Madlena Szeliga usłyszała
te głosy!
Lubię takie artykuły.
OdpowiedzUsuń