472. ŚWIĘTA! PO RAZ TRZECI CZYLI ROZGOŚĆ SIĘ

ZOFIA STANECKA
„BASIA. WIELKA KSIĘGA PRZYGÓD 4”
EGMONT, WARSZAWA 2017
ILUSTROWAŁA MARIANNA OKLEJAK

Boli mnie ramię, dociążone ogromną torbą. W torbie butelka z wodą, jabłka w plastikowym pojemniku w kształcie pieska, notesy i komplet mazaków, pudełko z grą, dwie książki (jedna dla mnie, jedna dla niej), lupa, bluza i spodnie na zmianę, łopatka… Tak to zwykle wygląda, gdy wychodzimy. Bierzemy kawałek naszego świata. Dlatego lubię duże, ogromne torby. Ale lubię też małe. Gry, książki, zeszyty… Jestem kolekcjonerem wersji kompaktowych. Uwielbiam wszystko to, co się zwija, składa, a potem można rozwinąć i rozłożyć. Wersje podróżne. Wersje w mini pudełkach. Dlatego „Basi” w wersji soft i small nie odpuszczam nigdy, choć na półce stoją, równo ułożone, wszyściutkie części. „Basia” w wersji „Wielka księga przygód” jest ulgą dla mojego ramienia. A na dodatek starcza na długo, bo to zbiór! Idealnie! Najlepiej.
W części czwartej mamy siedem opowiadań: „Basia i remont”, „Basia i piłka nożna”, „Basia i wyprawa do lasu”, „Basia i biblioteka”, „Basia i wolność”, „Basia i zwierzaki”, „Basia i narty”. Wszystkie te Basie znamy na wylot i od podszewki, ale przecież w jednym doskonałym, kultowym filmie padają słowa najprawdziwsze: „Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... To... Poprzez... No reminiscencję.”*
Tak mamy z Basią. To nasza przyjaciółka. Już nawet nie dzwonimy z pytaniem, czy możemy przyjść. Po prostu wpadamy, rozsiadamy się na kanapie i uczestniczymy. A w czym? W życiu codziennym polskiej rodziny, która mieszka w zwyczajnym bloku, boryka się z brakiem miejsca, bałaganem, cieknącym kranem, czasem wychodzi do muzeum, a czasem na pizzę, gotuje w domu i uwielbia czytać książki. Rodzina nieidealna, a przez to „najidealniejsza”. Bo każdy może w tej rodzinie odnaleźć siebie. Jak zwykle jest tu mnóstwo emocji – nie tylko tych dobrych. Stanecka z Oklejak chyba się umówiły – żadnego upiększania, piszemy/rysujemy całą prawdę i tylko prawdę. A w prawdziwej rodzinie jest stres, krzyk, zmęczenie, błędy, rozterki, płacze i smarki. To nie rodzina z lukru, to rodzina z życia wzięta. Tak sobie wyobrażam, że aby tworzyć „Basię”, trzeba mieć wciąż szeroko otwarte oczy. Tu podsłuchać, tam zerknąć, tu zapamiętać historię, którą opowiadała koleżanka. Wrzucić w maszynę pisząco-rysującą, przemielić i wypuścić na świat wynik. Wynik powyżej średniej! Dlatego właśnie uwielbiam Basię i jej rodzinę. Za tę prawdziwość. Ja utożsamiam się z mamą, która zawsze próbuje być spokojna, ale jak czasem puszczą jej nerwy… a Majka pewnie z Basią, którą wciąż próbuje być „grzeczna”, ale nie zawsze jej wychodzi.
W zeszłym roku, tuż przed Świętami ukazała się część „Basia i zwierzaki”. Duża, piękna, ze zwierzakami do wycięcia, z naklejkami i innymi bajerami. W zbiorze to opowiadanie również się znalazło**. Jest jednym z moich ulubionych, bo tak doskonale pokazuje Święta w normalnym domu. Trochę nerwów, zgrzytów, stresów, tak bardzo by się chciało, żeby wszystko było idealnie, córkę się chce uczesać w dwa warkocze ciasno splecione gumką i nic się nie udaje, buraki fruwają po kuchni… I wybuch! I nerwy puszczają! I krzyk! Ale nagle przypominasz sobie, że przecież twoja córka nie znosi ciasno upiętych włosów i zdejmujesz gumki jednym sprawnym ruchem. I zdajesz sobie sprawę, po co są święta – po bycie razem, po czas dla siebie, po granie w gry i czytanie książek, po oglądanie tysięczny raz ulubionej świątecznej komedii***, po obżeranie się krzywo wyciętymi piernikami, po kutię i barszcz z uszkami i po śpiewanie kolęd na całe gardło.

Lubimy Baśkę. Jest ciekawa świata, zdecydowana, pewna siebie, choć czasem nagle się zawstydza. Lubimy jej dom – przytulny, rodzinny, pachnący jedzeniem i farbami plakatowymi (a teraz dodatkowo wyremontowany!), gdzie mamy już swoje miejsce na kanapie, zupełnie jak mieszkańcy. W związku z tym czuję się upoważniona do zaproszenia każdego – siadajcie, cieszcie się tym światem, tymi bohaterami, miejsca starczy dla wszystkich.












*”Rejs” oczywiście…
**w wersji kompakt jest równie dobre

** są różne obozy – my zdecydowanie należymy do obozu Kevina, co został sam jeden w wielkim domu.

Komentarze