473. W CO GRAMY W SYLWESTRA CZYLI O PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ

GRA PLANSZOWA ŻUBR POMPIK
POWSTAŁA NA PODSTAWIE SERIALU TV I SERII KSIĄŻEK DLA DZIECI TOMASZA SAMOJLIKA
AUTOR: MARTIN NEDERGAARD ANDERSEN
EGMONT, WARSZAWA 2017
2-5 GRACZY
4-104 LATA
ROZGRYWKA OK. 20 MINUT

Ten Pompik! Dzieci skandują jego imię (sama słyszałam na Festiwalu Filmów Animowanych). Książki, wywiady, podpisy, autografy, serial w TV… No gwiazda, powiadam! Nic dziwnego, że ten wyjątkowy żubr trafił też do pudła!
A pudło rozmiarów raczej niewielkich – jak to dobrze! tak właśnie lubię najbardziej, bo na półkę się pięknie wpasowuje. Rzekłabym, że licząc planszę, która ze względu na swoją solidność złożyć się już bardziej nie da, to wypełnione po brzegi. No i śliczne to pudło, bo wypraska też samojlikowa – w kwiaty, jeże, wiewióry…
A jak wyciągamy Pompika z pudła, to co? To dalej jest świetnie, bo można w końcu zacząć grać!
To jedna z gier opartych na mechanice memory. Ciągle jeszcze takie lubimy, choć „zwykłe” memory coraz rzadziej ląduje na stole. Więc trzeba sobie życie utrudniać, podkręcać atmosferę, szukać dziury w całym… No i jest Martin Nedergaard Andersen*, który trochę namieszał. Niby nie solidnie, niby tu dodał, tam dodał, żetonik podrzucił, planszę, na planszy narysował parę kresek i wszystko, ale jak się zrobiło ciekawie…
Zasady są banalnie proste do wytłumaczenia. Oto Pompik wybrał się z misją – chce nazbierać dla Polinki na urodziny bukiet kwiatów. Ale musi zdążyć do zachodu słońca. Więc o pomoc musi poprosić swoich przyjaciół – wiewiórkę, rysia, dzika, nietoperza, jeża i sowę. Na planszy losowo rozmieszczamy żetony przyjaciół i to jest właśnie element memory – będziemy musieli szukać par, a więc pamiętać, gdzie co leży. Zmora dorosłych! Ale przy okazji będziemy musieli chodzić po planszy, rzucać kostkami, uważać na żeton burzy, ukryty pomiędzy zwierzakami (gdy się na niego trafi, oddaje się już zebrany kwiatek) i jeszcze chwytać pionek z Pompikiem, gdy na obydwu kostkach wypadnie wizerunek żubra. Pamięć, koncentracja, refleks, trochę decyzyjności (jeśli pamiętam, gdzie na planszy leży wiewiórka, to muszę tak pokierować pionkiem, żeby na nią trafić – kierunek ruchu na planszy jest bowiem zależny od nas). I wszystko w takiej ślicznej oprawie – zwierzaki, kwiatki i kostki z Pompikiem! Odzywa się we mnie dziewczynka od różowego i błękitnego, która mówi tym specjalnym głosem o trzy tony wyższym niż normalnie…
Jest kilka wariantów gry – istota pozostaje ta sama, szukanie, zapamiętywanie, zbieranie, ale najmłodsi gracze na przykład mogą grać tak, że nie oddają kwiatków, gdy jest burza (to fakt, że maluchy słabo sobie radzą z rozstaniem z czymś, co już raz zdobyły…). A trochę starsi mogą za to inaczej liczyć punktację – na przykład dopiero za komplet kwiatów różowy, niebieski, żółty jest punkt. I zamiast łapać Pompika mogą wymieniać sobie kwiaty z pozostałymi graczami. Taki malutki elemencik negatywnej interakcji…
Ale, ale… jest też wersja dla prawdziwych hardkorów. Autorem tej wersji jest Tata Majki, który z całej naszej rodziny ma pamięć akurat najsłabszą. Popatrzył na zasady, zagrał raz czy dwa tak, jak to sobie wymyślił Andersen i stwierdził: „Hej, przecież wiadomo, gdzie leżą te żetony!”. I co? I teraz po każdej odkrytej parze i zdobytym kwiatku, przesuwają zwierzaki o jeden do przodu… „To doskonała gra na ćwiczenie mojej steranej pamięci” - stwierdził i położył ją na samą górę stosu, żeby mieć pod ręką. Piszę „przesuwają”, bo ja raczej zostaję przy wersji „dziękuję, postoję i niech mi nikt nie zabiera moich kwiatków!”. I owszem, tak, nie wstydzę się zabierać Pompika na spacery...









*ci niektórzy pewnie już MNAndersena kojarzą z tytułów „Bandido” i „Colofox”. My tych dwóch jeszcze nie mamy, ale będziemy mieć z powodów dwóch. Po pierwsze w Pompika gra nam się wyśmienicie, więc nazwisko autora i tytuły jego gier wylądowały w naszym kajecie co ma na okładce „must have”, a po drugie moje autorytety w dziedzinie GRY i ZABAWKI polecają, więc innego wyjścia nie widzę. O TU autorytet i TU.  

Komentarze

  1. O, nie wiedziałam, że te trzy gry pochodzą od tego samego autora! Akurat testowaliśmy wszystkie trzy w czasie świąt. :) Świetnie się bawiliśmy. Mój faworyt to bandido.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...