405. BIONTY U MAŁEJ KA(F)KI: MRÓWKI, CO UPRAWIAJĄ GRZYBY
RACHEL
WILLIAMS I EMILY HAWKINS
„ATLAS
PRZYGÓD ZWIERZĄT”
(TŁ.
MARIA PSTRĄGOWSKA)
NASZA
KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2016
ILUSTROWAŁA
LUCY LETHERLAND
W
weekend spotykamy się z wujkiem D. Robimy razem pizzę. Układamy na
krążku ciasta ser, paprykę, pomidory. A przy krojeniu pieczarek
przypomina mi się nagle ciekawostka – muszę ją opowiedzieć i
zabłysnąć w towarzystwie. „A wiecie, że istnieją mrówki,
które uprawiają grzyby?” - pytam. „No, mrówki grzybiarki” -
podpowiada Majka, podkradając surową pieczarkę. „Jak to?” -
pyta Tata Majki, „Jak to?” - wtóruje mu wujek D. No to
opowiadamy. Że zwyczajnie. W Boliwii żyją sobie takie mrówki,
które ścinają liście z miejscowych drzew, a potem robią z nich
kompost i na nich hodują grzyby, które odżywiają całe mrowisko.
A potem sobie uświadamiamy, że nie, to nie jest zwyczajne! Że
gdyby było, to wcale byśmy o tym nie mówiły. Że to fascynujące
i zupełnie nieprawdopodobne! A jednak!
Nie
tylko człowiek ma przygody! Na całym świecie dzieją się takie
rzeczy…! Na przykład w Australii żyje sobie dziobak – niby
ssak, a jednak składający jaja. I wyglądający jak mieszanka
różnych stworzeń (podobno, gdy w XIX wieku przyrodnicy wysłali do
Europy osobniki do badań, to naukowcy uznali je za spreparowane!). I
taki sobie dziobak jak pływa, to zamyka oczy, uszy i nozdrza, a
kieruje się tylko dziobem. Fenomenalny! Albo takie legwany z
Galapagos… jak spotkają się we dwóch i chcą zająć jedno
terytorium, to ich walka może trwać nawet 5 godzin!!! No a kangur?
Już sama kieszeń jest dziwna i niecodzienna, ale jak się pomyśli,
że maleńki, nowo narodzony kangurek ma tylko 2 centymetry, to
kieszeń staje się wręcz koniecznością i nie wyobrażam sobie,
jak inaczej takie maleństwo poradziłoby sobie na świecie.
Ech,
ta Matka Natura! Ta jej mądrość, zaradność, ta jej twórcza
inwencja! Ale też niezwykła kreatywność i szalone pomysły! Cała
ziemia pełna jest stworzeń, które zaskakują i zadziwiają.
Prowadzą niby-spokojny, niby-zwyczajny tryb życia, ale gdy o nich
poczytać… to naprawdę jakby przenieść się w sam środek
powieści przygodowej!
A
„Atlas przygód zwierząt” warto nie tylko czytać – warto
oglądać! Jest wielki, wprost imponujący! Trudno go zmieścić na
półce, ale nieczęsto będzie tam stał. Częściej będzie
rozkładany (najlepiej na podłodze), podziwiany, zgłębiany i
studiowany. Tyle w nim ciekawostek, tyle miejsc, tyle krain, tyle
obrazów – czasem bardzo realistycznych, czasem humorystycznych. W
treści jest zwięzły – parę zdań, słów kilka, idealna dawka
wiedzy do zapamiętania, do tego, by zapamiętać i przy krojeniu
pieczarek wspomnieć o mrówkach grzybiarkach. Te ciekawostki same
zostają w głowie. Czasem tylko zapomina się, gdzie te mrówki,
dziobaki, kangury czy legwany żyją. Ale jest mapa, więc palcem po
mapie – i już wszystko wiadomo!
Siedzi
nam w głowie ta książka, wyjść z niej nie chce. Idziemy razem po
ulicy, trzymamy się za ręce. „Jesteśmy humbakami?”- pytam.
Nie, ale prawie. Bo my trzymamy się za ręce cały czas, a mama
humbak i młody humbak, które razem wędrują, dotykają się
płetwami tylko co jakiś czas. Jednak uśmiechamy się delikatnie na
myśl o tym naszym związku z naturą. I dobrze nam, że jesteśmy
jej częścią. I dobrze nam, że znamy kilka natury sekretów...
[Nie wiedziałam, że jestem biontem. Na równi z ptakiem, ssakiem i
owadem. Teraz wiem. Od Łąki Łana. Ulubiona piosenka! Więc Bionty
u Małej Ka(f)ki = marpil pisze o książkach przyrodniczych]
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...