354. STOPNIOWANIE PRZYMIOTNIKÓW
MIKOŁAJ GOLACHOWSKI
„GĘBY, DZIOBY I
NOCHALE”
BABARYBA, WARSZAWA
2016
ILUSTROWAŁA MROUX
MIKOŁAJ GOLACHOWSKI
„PUPY, OGONKI I
KUPERKI” WERSJA AUDIO
BABARYBA, WARSZAWA
2016
CZYTA WIKTOR
ZBOROWSKI
Od czasu „Pup”
myślałam, że lepiej być nie może. Te wszystkie ogony, kupry,
cała ta odbytowa sprawa wyłożona przez Golachowskiego, podkreślona
przez Mroux lekkim oczu przymrużeniem, była tak fascynująca! Ale
Golachowski obszedł zwierzaki dookoła i tym razem zajrzał im w
oczy. Od pupy strony było ciekawie, ale tu też jest zaskakująco.
Myślałam, że oczy, głowy, nosy, rogi to same oczywistości, że
skoro to tak na przedzie, tak na widoku, tak zupełnie nieschowane,
to sprawa jest prosta i o czym tu właściwie pisać? No bo głowę,
to chyba ma każdy i buzię albo gębę, w zależności od gatunku.
Okazuje się jednak, że fronty zwierząt też nie są oczywiste…
No bo taki na
przykład waran. Zwany też smokiem. Ten smok to nie tylko z powodu
jego jaszczurczego, pradawnego wyglądu. Ten smok to dlatego, że ma
sześćdziesiąt zębów. Takich na dwa i pół centymetra. Ale to
jeszcze nic – on tych zębów NIGDY nie myje. Smród z jego paszczy
obezwładnia do tego stopnia, że bardzo długo sądzono, iż ofiara
warana umiera nie tyle od samej rany, zadanej jego zębowym
garniturem, ale od bakterii, które z waraniej paszczy na tę ranę
się przenoszą!
Albo dla przykładu
ryba-kleks. To najbrzydsza ryba na świecie, ba! Najbrzydsze zwierzę
na świecie. Jest tak brzydka, że nie doczekała się nawet polskiej
nazwy, a ten kleks to wolne tłumaczenie jej angielskiego imienia –
blobfish. Ryba bez jednego mięśnia, która po wyjęciu z wody
rozpływa się po prostu jak wielki kleks.
A żaba na ten
przykład? No zwyczajnie, żaba, taka jak wszędzie. Okazuje się, że
żaba jest kompletnie pozbawiona mimiki i dlatego zawsze jej pysk
wygląda identycznie. Podeszczowniki na przykład wiecznie wyglądają
na nadąsane (nic jednak w tym dziwnego, gdy się im bliżej
przyjrzeć – mają tak krótkie łapy, że nie mogą objąć swojej
wybranki i muszą wydzielać specjalny klej, żeby im żabia pani nie
uciekła. Samce więc minę mają nietęgą, bo nie dają rady, a
samice – to chyba oczywiste). Ale wśród żab jest też gęba ze
wszech miar niezwykła - gęba żaby Darwina. Gdy samica złoży
skrzek, to samiec natychmiast rzeczoną gębą połyka własne dzieci
i przechowuje je w workach rezonansowych aż do chwili, gdy się
rozwiną…
A nosów i gąb
niezwykłych jest jeszcze wiele a wiele – gwiazdonos na przykład,
albo gęba czaszółki czy szczęka węża jajożera, która nie ma
kości…
Czytam te wszelkie
niezwykłości i przedziwności i nachodzi mnie refleksja, że Matka
Natura jest matką genialną! Że w procesie ewolucji pozwoliła na
wykształcenie rozwiązań, o którym nie śniło się filozofom, że
jest matką troskliwą i opiekuńczą, nikogo nie pozostawia samemu
sobie, że jeśli ktoś nie ma ręki, to dostanie trąbę, jak słoń.
Jeśli ktoś tak, jak mrówkojad musi kopać w mrowisku, to wyposaża
go w potężne i ostre pazury. Ale to nie wszystko! Żeby się nie
tępiły, to uczy go chodzić na kostkach! A z kolei małemu
błazenkowi, którego może zjeść każda inna ryba w ocenie, dała
odporność na jad ukwiała. I dzięki temu w ukwiale chroni się
przed drapieżnikami. Ale natura czasem jest zbyt hojna w swojej
troskliwości. Bo jeśli spojrzeć na pancerzowca cymothoa… To jest
koszmar jakiś! Spać nie mogłam, myśląc o tym, że może być
doskonałym bohaterem thrillera… On to bowiem wpływa sobie do
rybki przez skrzela. Przysysa się do jej języka i pije krew. Już
jest strasznie, co? A to dopiero początek tego horroru! Rybi język,
pozbawiony krwi, zanika, a maleńki, czterocentymetrowy skorupiaczek,
zajmuje jego miejsce… Ciary po plecach! No niby nic więcej tej
rybie nie robi, przejmuje wszystkie funkcje języka i żywi się
okruchami, ale… tuś jednak przegięła, Matko Naturo!
I takich
zatrważających, rozczulających, zaskakujących historii jest tutaj
31. Książkę zamyka WYCHUCHOL, więc warto doczytać do końca!
Myślałam więc na
pupy patrząc, że nie może być już lepiej. Ale może – wtedy,
gdy w komplecie z pupą jest też gęba!
Ale, ale,
stopniowanie przymiotników ma trzy schodki! I owszem, jest też
naj-! Naj-lepiej. Bo oto nadchodzą „Pupy” w wersji deluxe! Nie
mogę się opanować, by zaprzestać używania wykrzykników! Bo te
pupy są teraz CZY-TA-NE! Prosto do ucha! Po mistrzowsku! Przez
Zborowskiego! Wiktora! Uważam, że to jeden a najlepszych polskich
głosów, co wynika pewnie z faktu, że to nie tylko lektor, ale
aktor. Z doskonałą dykcją, z perfekcyjną modulacją głosu, z
fantastycznym polskim akcentem. Zastanawiałam się, jak można
przeczytać książkę, bądź co bądź popularnonaukową, w taki
sposób, że będzie się chciało tego słuchać. No można! Ja
jestem zachwycona!
Więc w skrócie
powiem – było dobrze, jest najlepiej!
Pamiętam ognioodporną pupę wombata i hipciowy rozpylacz do guana. A z gąb, to niesporczaka :) Świetne książki :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba! Będzie więcej :-) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAutor do Was napisał. Zazdroszcze ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)