168.TAKA SOBIE BAJECZKA
SYLVIA VANDEN HEEDE
„FELEK I TOLA”
(TŁ. JADWIGA JĘDRYAS)
DWIE SIOSTRY, WARSZAWA
2011
ILUSTROWAŁ THÉ
TJONG-KHING
SYLVIA VANDEN HEEDE
„DO ZOBACZENIA, FELKU
I TOLU”
(TŁ. JADWIGA JĘDRYAS)
DWIE SIOSTRY, WARSZAWA
2013
ILUSTROWAŁ THÉ
TJONG-KHING
W wielkim lesie jest
norka. W tej norce jest kuchnia, łazienka i dwa pokoje. W jednym
jest salon, a w drugim stoją dwa łóżka. Te łóżka należą do
lisa Felka i zajęczycy Toli. Czasem chodzą razem po lesie, czasem
on przekopuje ogródek, codziennie Tola zajmuje się gotowaniem, a od
czasu do czasu odwiedzają przyjaciela Henia. Henio jest puchaczem i
mieszka po drugiej stronie płotu. I tak sobie żyją, Felek chrapie
nocami, jest za gruby i Tola stara się go odchudzić, wypiekają
pyszne ciasteczka, piją herbatkę i oglądają zmieniające się
pory roku. To życie harmonijne, ale nie beztroskie. Bo przecież
każdego z nas, nawet tego najszczęśliwszego, dopada czasem
choroba, albo przesilenie zimowe, albo czkawka, której się nie da
przestraszyć. Ale na chorobę Henio ma tajemniczą miksturę, po
której śpi się kilkanaście godzin, na przesilenie zimowe
wystarczy bałwan i bitwa na śnieżki, a czkawkę przepędza
niespodziewany gość.
A najważniejsze, że
Henio któregoś razu znajduje pod drzwiami jejka i zaprasza Tolę i
Felka, żeby sobie to jejko zobaczyli. Okazuje się, że jejko jest
jajkiem i że teraz puchacz Henio, w samym środku lasu, będzie
wysiadywał owo jajko. A z tego jajka kilka stron później wyskoczy
Pip... I potem już cała książka jest o Toli, Felku, Heniu i
Pipie. O tym, że gdy ktoś wyzdrowieje, to można zrobić z tego
powodu przyjęcie i ogon ozdobić kokardami, o tym, że lepsza jest
własna Tola niż obca wiewiórka, o tym, że gdy się dokucza
lisowi, to on się może obrazić i w końcu o tym, że Pip musi
wyruszyć w świat. Ale gdy już wyrusza, to nagle Henio dostaje
paczkę. A w tej paczce jajko i karteczkę od Pipa. I na tym jajku
kończy się książeczka.
Tu dopadł nas ogromny
smutek, bo się zżyliśmy z zajęczycą, lisem, puchaczem i kogutem.
I z jajkiem nawet, choć tylko kilka stron było z nami.
Na szczęście na półce
leżał tom drugi, więc od razu mogliśmy się dowiedzieć, że w
jajku był drugi kurczak, co kiedyś tam będzie kogutem, a teraz
nazywa się Jo, że w wielkim świecie Pip poznał Ko, że Ko jest
kurą, ale łysą i że pewnego dnia pojawiają się w lesie i ni
mniej ni więcej tylko zechcą zamieszkać z Heniem i Jo. Gorzej, że
Jo chce mieszkać z Felkiem, Felek nie chce mieszkać z Jo, Tola może
mieszkać z Jo, Henio chce mieszkać z Jo, ale nie chce mieszkać z
Ko, a Ko pragnie mieszkać z Jo i Pipem. I jak zwykle Tola przychodzi
na ratunek, rysując w zaciszu swej norki dom.
Przygody Felka i Toli
są rekomendowane dla dzieci, które uczą się czytać (duża
czcionka, świetne rozmieszczenie na stronie, fantastyczne rysunki,
akcja sobie plumka, jak wesoły potoczek, ale nie rwie, jak rzeka, w
której można się utopić, troszkę humoru, troszkę żartu i
troszkę powtarzalności, co by dzieci miały na czym osiąść). I
ci czytelnicy pewnie widzą książkę o zwierzątkach, które
mieszkają sobie w lesie, mają różne przygody i perypetie, czasem
się kłócą, czasem odchudzają, a czasem opalają, czasem gotują
zupę, a czasem nie robią zupełnie nic. I też jest dobrze.
Ja czytam tę książkę
pewnie inaczej, bo widzę adopcję i samotne rodzicielstwo(kurze
jajko w lesie, wysiadywane przez puchacza), widzę krytykę
stereotypowych ról przypisywanych kobiecie i mężczyźnie (rozdział
o przekopywaniu ogródka i pieczeniu ciasta), widzę zazdrość (pani
Kitka adorowana przez Henia i Felka), widzę porozumienie między
dzieckiem a rodzicem i akceptację swojego dziecka takim, jakim jest
(Pip mówi tylko jedno słowo „ko”, a Henio zawsze doskonale i
bezbłędnie wie, co Pip chce powiedzieć), widzę przerażenie i
zmęczenie rodzicielstwem (Felek, który chowa się do szafy przed
Jo, który zbyt wcześnie wstaje), widzę niskie poczucie własnej
wartości, sięgające daleko i głęboko wstecz (Ko wyrywająca
sobie pióra), widzę usilne starania by się zmienić, po to, aby
ktoś kochał nas bez granic (sprzątająca Ko i uczący się piać
Pip) i mnóstwo, mnóstwo tego typu rzeczy – mocnych, mądrych,
ważnych, nie zawsze prostych.
Ale to przecież tylko
taka sobie bajeczka o zwierzątkach, które gotują zupę, lepią
bałwana, opalają się, a czasem nawet nic nie robią... I też jest
dobrze.
[A już za chwilę, za
moment, za parę mrugnięć powiekami „Felek i Tola na wyspie"]
Moje dzieciaki są zachwycone Felkiem i Tolą. Już poluję na trzeci tom.
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę się go doczekać :-)
OdpowiedzUsuń